download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika SÄdziwoja
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... KindĹźaĹ Hasan beja
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JÄdrzeja
- (33) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Ĺup barona Ungerna
- 03 Pan Samochodzik i ĹwiÄty relikwiarz
- Wilhelm Huenermann ĹwiÄty i diabeĹ [Zlotopolsky]
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
plecak. Stojąc na drabince butem strącił w dół małą kupkę gruzu z dziury i rzucił plecak
daleko do lasu. Potem dołączył do mnie.
Osiągnęliśmy pożądany efekt. %7łandarmi otoczyli wieżę, zauważyli gruz leżący na
ziemi. Wysłali dwuosobowy patrol na najwyższe piętro i po sprawdzeniu, że tam nas nie ma,
ruszyli do lasu. Po dwóch minutach usłyszeliśmy ich okrzyki. Znalezli mój plecak. W tym
czasie zanurzyliśmy się z Michałem ponownie w ciemnościach schronów koszarowych i
wyszliśmy z podziemnego kompleksu przy jednym ze stanowisk dział broniących Helu we
wrześniu 1939 roku. Cicho przebiegliśmy przez leśną drogę z resztką bruku i biegliśmy
równolegle do morza. Pościg skierował się w stronę miasta. W milczeniu minęliśmy latarnię
morską z czerwonej cegły i szliśmy lasem na zachód. Po drodze mijaliśmy płoty terenów
wojskowych i wyludnionych o tej porze roku ośrodków wypoczynkowych. Po godzinie
dotarliśmy do torów kolejowych. Przeszliśmy przez nie bardzo ostrożnie, rozglądając się w
poszukiwaniu posterunków wojskowych lub pościgu. Widzieliśmy przemykające szosą
policyjne radiowozy. Minęliśmy wysokie ogrodzenie zwieńczone drutem kolczastym. Wśród
drzew majaczył ogromny betonowy kształt jakiejś budowli. Wkrótce dotarliśmy do podobnej
konstrukcji, tyle że dostępnej dla wszystkich. Michał skierował się teraz na leśną drogę i
pomiędzy świerkami doszliśmy do szosy. Kilka minut leżeliśmy odpoczywając i wsłuchując
się w odgłosy kończącej się nocy.
- Lecimy - szepnął Michał.
Pędem pokonaliśmy szerokość szosy i zanurzyliśmy w las po drugiej stronie. Po kilku
minutach byliśmy przy kolejnej wieży. Ta swym wyglądem przypominała Mysią Wieżę z
Kruszwicy. Wyrastała na dziewięć pięter z piętrowego budyneczku.
- Jak tu wejdziemy na sam szczyt, to już tak nie uciekniemy jak z tamtego grzybka -
- zwróciłem uwagę Michałowi.
- Zgadza się, ale ja tu szukam pewnej rzeczy - odpowiedział.
Ostrożnie weszliśmy do środka budyneczku. Schody prowadziły do piwnicy i na
wyższe piętra. Najpierw spenetrowaliśmy podziemia. Pod schodami był korytarz, którego na
razie Michał nie pozwolił mi zwiedzić. Weszliśmy wyżej. Były tam cztery pomieszczenia ze
śladami libacji bezdomnych.
- Jest niezle - mruknął mój towarzysz.
Kolejne piętra witały nas tym samym: resztkami paleniska i pustymi workami
foliowymi. Na ostatnie piętro wchodziliśmy bardzo ostrożnie. Jak się okazało - słusznie. Ktoś
chciał przywitać nas ciosem metalowej rurki. Michał był szybki jak błyskawica. Rurka tylko
furknęła w powietrzu.
- Tu jesteście! - krzyknął Michał świecąc latarką w oczy trójki młodych ludzi. - Co tu
robicie?
- Co was to obchodzi?! - rzucił zaczepnie młodzieniec w skórzanej kurtce nabitej
ćwiekami, z oklapłym grzebieniem Irokeza na głowie.
- Ty, misiu, też jesteś taki odważny? - Michał zwrócił się do chłopaka w wojskowej
kurtce i dżinsach. To on chyba próbował nas powitać, bo leżał jęcząc w rogu i ściskał
zwichniętą dłoń.
- Jesteśmy na wakacjach - oznajmiła trzecia postać. Sądząc po głosie była to
dziewczyna, lecz jej wygląd był jeszcze bardziej niechlujny niż towarzyszących jej chłopców.
- Na tych, co były czy na tych, co się zaczną?! - Michał zaśmiał się. - Długo
świętujecie Dzień Wiosny .
- Mistrzuniu, nie ściemniaj, tylko nawijaj, czego chcesz albo się bujaj - Irokez wstał
starając się przyjąć grozną postawę. Gdy stanął przed Michałem, pojął, że nie powinien za
bardzo naciskać na pojedynek.
- Mam propozycję nie do odrzucenia - stwierdził Michał. - Twoja kurteczka będzie
dobra na mojego kolegę, a tamten wojskowy ciuch będzie dla mnie. Spodniami też się
zamienimy. Jakie macie numery butów.
- Jaja sobie robisz?! - Irokez zrobił zdziwioną minę.
- W Terminatorze była taka scena, jak nagi Arnold zabiera ubrania harleyowcowi -
wtrącił się jęczący spod ściany.
- Terminator?! - na twarzy Irokeza pojawił się złośliwy uśmieszek. Jego prawa ręka
wędrowała do tylnej kieszeni spodni. Wyszarpnął sprężynowca, lecz jego dłoń schwytał
Michał. Po chwili nożyk upadł na podłogę wprost ze zmiażdżonej dłoni Irokeza. Potem
Michał chwycił Irokeza za bluzę pod szyją i powoli uniósł chłopca. Jego głowa znalazła się w
dziurze w stropie. Jak się domyślałem, dawniej była tu kopuła pancerna obserwatorów
artyleryjskich.
- Jak widoczki? - zapytał Michał.
Irokez po powrocie na podłogę uznał zaproponowaną przez nas transakcję za
korzystną. Dziewczyna miała uciechę patrząc jak jej koledzy rozbierają się. Zabraliśmy ich
ubrania, zgasiliśmy latarki i zeszliśmy niżej.
- Słyszysz? - powiedział Michał wyglądając przez okno.
- Psy - odpowiedziałem. - Teraz to już zupełnie inna bajka...
- Właśnie - przyznał przyjaciel rzucając mi ciuchy. - Ej! Miśki! - zawołał do góry. -
Lepiej spływajcie, bo gliny tu lecą.
Zbiegliśmy do piwnicy. Słyszałem, jak trójka z góry uciekła do lasu. Dopiero teraz
weszliśmy do tajemniczego tunelu pod schodami.
- Jesteśmy w wieży wybudowanej razem z niemieckimi bateriami dział kalibru ponad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]