download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Gerber Michael Barry Trotter. Tom 3 Barry Trotter I Końska Kuracja
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Kindżał Hasan beja
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki
- 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jędrzeja
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysiąca Słońc
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niestety. To jak, bierzemy siÄ™ za stolik?
Ująłem w dłoń śrubokręt i po kilkunastu minutach delikatnego dłubania otworzyłem
skrytkę. W grubym blacie znajdowała się pusta przestrzeń. Wyjęliśmy z niej kilka map
rysowanych na papierze. Szef długo badał je z lupą w ręce.
- Piękne - powiedział. - Powstały mniej więcej w czasach Stefana Batorego, sądząc po
konturach granic. Tylko co z nimi zrobić dalej?
- Zdeponować w ministerstwie i niech się nasi fachowcy zastanawiają, komu je
przydzielić - zasugerowałem.
- Ja ze strony urzędu, który reprezentuję, nie wysuwam żadnych roszczeń - powiedział
likwidator. - To mi, szczerze mówiąc, zupełnie nie wygląda na majątek PZPR-u.
- Zawieziemy do Biblioteki Jagiellońskiej i złożymy jako depozyt ministerstwa.
- To stamtąd ostatnio ukradli tyle książek? - zaniepokoił się Nodar. - Lepiej wynająć
skrytkÄ™ w jakimÅ› solidnym banku...
- Proponuję poprosić pana Lucjusza o ukrycie map w sejfie muzeum.
- Sporządzimy raport ze znalezienia map i w drogę - uśmiechnął się Pan Samochodzik.
58
ROZDZIAA DWUNASTY
ULICZNY POZCIG " W RKACH POLICJI " DZIEWCZTA PRUJ BIURKO "
KOPNITY MAODZIENIEC " STRA%7Å‚NIK
Było już dość pózne popołudnie, gdy po zdeponowaniu map znowu zaparkowałem
Rosynanta przed siedzibÄ… likwidatora.
- Zbadałem sprawę tego Aulicha - powiedział Nodar, gdy zasiedliśmy w fotelach przy
stole. - Mieszkanie zaraz po wykupieniu na własność sprzedał z dużym zyskiem i kupił
sobie dom na przedmieściu. Zciślej mówiąc połówkę blizniaka. Meble zabrał ze sobą, w
aktach zachowała się informacja, że przeprowadzki dokonała oddelegowana do jego
dyspozycji grupa pracowników z partyjnej bazy samochodowej.
- Ma pan adres tego Aulicha?
- Tak. O ile w ciągu ostatnich dziesięciu lat znowu się gdzieś nie przeprowadził. Nigdy
nic nie wiadomo, ale w takim przypadku zdobędziemy jego nowy adres z biura
meldunkowego...
Ruszyliśmy. Dom Aulicha okazał się niewielką, białą willą leżącą w sporym ogrodzie.
Obok domostwa rosły kilkudziesięcioletnie kasztany. Druga połowa blizniaka musiała
kiedyś spłonąć, z czerwonych ścian odpadały przegryzione przez ogień tynki. Dach
rozebrano.
- Jeśli się okaże, że biurko też się spaliło... - mruknął pan Tomasz.
- Biurko! - krzyknąłem wskazując znikający za zakrętem samochód. Dodałem gazu i
nasz wóz ruszył naprzód.
- Jesteś pewien? - zapytał szef.
Za zakrętem ulica biegła spory odcinek prosto. Uciekał nam mały fiat
ciemnowiśniowego koloru. Na dachu miał zainstalowany bagażnik, do którego
przymotano dużą ilością sznurka biurko Storma. Widziałem je dotąd tylko na rysunku,
ale charakterystyczny kolor nie pozwalał mieć wątpliwości. Zcigany samochód zniknął
za kolejnym zakrętem. Dodałem gazu. Nieoczekiwanie wyjechaliśmy na dość szeroką
ulicę, zatkaną na amen gigantycznym korkiem samochodów. Maluch wślizgnął się w
szczelinę między wozami i zjechał na dalszy pas. Usiłowałem wjechać za nim, ale
prześwit już się zamknął. Korek posuwał się rozpaczliwie wolno, momentami
zatrzymując się zupełnie. Popatrzyłem na zegarek. Szesnasta. Ludzie wracają do domów.
Najbardziej idiotyczna pora na pościgi samochodowe. Na naszym pasie samochody
drgnęły i podjechałem kawałek. Maluch był obok, jakieś dwa metry przed nami.
- Jak tu go dogonić?
- Wehikuł był węższy - westchnął szef. - Ale i tak by się nie zmieścił między pasami.
Nagle roześmiał się.
- Wiesz co, Pawle, za dużo się filmów naoglądałeś.
- Nie rozumiem.
- Zobacz, z jaką szybkością jadą te samochody.
- Czy wolno, czy szybko i tak nie mam jak go dogonić, brakuje miejsca...
- A na piechotkÄ™ nie Å‚aska?
Dogonienie umykającego malucha nie zajęło mi nawet minuty. Dopadłem go i
zapukałem w szybę.
Za kierownicą siedziała Stasia. Na mój widok uchyliła okno.
59
- Czym mogę służyć? - zagadnęła uprzejmie. W jej oczach płonęły figlarne iskierki.
- Biurkiem - wyjaśniłem konkretnie.
- A to dlaczego? - zdziwiła się. - Zostało legalnie zakupione. Mam nawet spisaną
umowÄ™.
Samochody ruszyły i musiałem podbiec kawałek.
- Może i legalnie, ale to mienie państwowe - wyjaśniłem. - On nie miał prawa go
sprzedawać.
- Czy po dziesięciu latach ruchomości nie przechodzą na własność użytkownika
prawem zasiedzenia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]