download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Jacek Salij OP Matka Boża Aniołowie Święci
- 015. Title Elise Świąteczna opowieść
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- Amanda Hocking [My Blood Approves 03] Flutter (pdf)
- An encounter in the woods
- Murasaki Shikibu Genji Monogatari (The Romance of Genji) (pdf)
- Jaloux Edmond Zmierzch pić™knego dnia
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- 006. Igraszki losu Candice Hern
- Analiza i prezentacja danych w Microsoft Excel Vademecum Walkenbacha andaex
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego nie zrobisz, uszy będą w robocie.
Wy zaś idzcie na podwórko i narąbcie drzewa. Mówiła mi siostra, że już się
skończyło. Obaj chłopcy tym chętniej przyjęli polecenie, że gospodyni księdza za każdym
razem nagradzała ich dużym jabłkiem. Jedynie Maciek Loras westchnął ciężko: Aatwiej
jest drzewo rąbać... Jednakże z najlepszą wolą zabrał się do zleconego mu zadania,
usiłując Vianneyowi wbić do głowy trudną koniugację. Przez dłuższy czas dawał dowody
anielskiej wprost cierpliwości.
Skoro jednak jego nieszczęsny uczeń ciągle mieszał czasy i tryby, gniew zawrzał
nagle w młodym nauczycielu. Rzucił gramatyką łacińską w głowę niefortunnego ucznia
krzycząc: Niech kto inny próbuje coś wbić w ten zakuty łeb! Ja nie dam rady.
Krew uderzyła do głowy Vianneyowi. Mimo woli zacisnął pięści, jakby miał
odparować cios. Maciek zdawał się na to czekać, bo wstał i zajął pozycję obronną. Lecz
Vianney zdołał już opanować odruch gniewu. Wstał, podszedł do kolegi, klęknął przed
nim i powiedział: Wybacz mi, Maciek, że sprawiłem ci tyle przykrości. Zasłużyłem na
twoje niezadowolenie. Na przyszłość dołożę więcej wysiłku.
35
Maciek nie wiedział, co się z nim dzieje. Poczerwieniał, następnie zbladł, łzy
ukazały mu się w oczach, wreszcie jąkając się przemówił: Postąpiłem po świńsku.
Przebacz mi, Janie. Tak, po stąpiłem po świńsku.
Z rozpaczą opadł na krzesło, ukrył twarz w dłoniach i zaczął gwałtownie szlochać.
Czy chcesz jeszcze raz spróbować? zapytał z cicha Jan-Maria. Owszem, jak
najchętniej. Będę z tobą pracował, jak długo zechcesz. Sądzisz, że ja kiedyś to
opanuję? spytał ze smutnym uśmiechem Vianney. Na pewno opanujesz. Tylko nie
klękaj już więcej przede mną. Nie rób tego już nigdy! I obaj chłopcy zapuścili się znowu w
gąszcz łacińskich koniugacji.
Kiedy ksiądz proboszcz po powrocie zapytał Jasia, ten odpowiedział poprawnie na
wszystkie pytania. No, wreszcie opanowałeś z grubsza trzecią koniugację stwierdził
ksiÄ…dz Balley zadowolony. Jutro zabierzemy siÄ™ do verha deponentia.
Maciek również otrzymał swoją porcję pochwał: Dobrze wywiązałeś się z
obowiązku nauczyciela. Jakkolwiek od tego dnia młody Loras zajął się gorliwie swoim
starszym kolegą i okazywał wobec niego ogromną cierpliwość, to jednak postępy w
nauce były bardzo słabe. Tym razem sam Jan-Maria tracił cierpliwość. Coraz częściej
przyłapywał się na braku uwagi. Przyszło lato. W domu rodzicielskim wszystkie ręce były
zajęte pracą, a on..., on trwonił czas na uczeniu się łacińskiej gramatyki, która za nic w
świecie nie chciała przed nim zdradzić swych tajemnic. Wreszcie pewnego dnia, gdy
bardziej niż kiedykolwiek nie powiodło mu się, oświadczył księdzu Balleyowi, który na
próżno starał się mu dodać odwagi: Dobrze widzę, że trud księdza jest daremny. Jutro
wracam, do Dardilly.
Poczciwy kapłan z przerażeniem popatrzył na swego nieszczęsnego ucznia, który
stał przed nim blady, z oczyma utkwionymi w ziemię. Wielkimi krokami przemierzył
pokój raz i drugi. Następnie zatrzymał się przed zdesperowanym uczniem i z całą
serdecznością i ojcowską słodyczą powiedział: Chcesz odejść, biedny chłopcze? To ci
tylko przyczyni nowych cierpień. Gdy raz wrócisz do domu, ojciec nie pozwoli ci go
opuścić po raz drugi. A wtedy trzeba się będzie pożegnać z kapłaństwem.
Ależ ja i tak do niego nie dojdę jęknął boleśnie Jan- Maria. Jest to szalona
myśl i z pewnością nie pochodzi od Boga. Tak jest, możesz mi wierzyć. Tę myśl
podszepnął ci ktoś inny, szatan, jestem pewny. Musi w tym mieć jakiś wielki interes,
skoro przeszkadza ci w osiągnięciu celu. Pan Bóg cię powołuje, jestem tego pewien, a
szatan dokłada wszelkich starań, by zagrodzić ci drogę. To nic. Pracuj dalej, a z pomocą
Bożą dojdziesz do celu. I choćby miało spaść dziesięć plag egipskich, faraon z Ecully nie
pozwoli ci stąd odejść, zanim nie pomoże ci wejść do Ziemi Obiecanej. A zatem do dzieła!
Zatwardziało serce faraona i nie pozwoli ci odejść.
Porównanie nie jest właściwe zauważył z uśmiechem Jan-Maria. Ksiądz
proboszcz nie jest faraonem, lecz Mojżeszem, który swego tępego ucznia prowadzi przez
36
pustynię gramatyki łacińskiej. Niech i tak będzie! Ale Mojżesz nie może ustać, do póki
nie wprowadzi cię do Ziemi Obiecanej, choćby miał umrzeć w drodze.
Przyszła mi jeszcze jedna myśl przerwał młodzieniec. Chcę odbyć
pielgrzymkę do La Louvesc, do grobu świętego Franciszka Regis. Może on mi przyjdzie z
pomocą. To rzeczywiście jest dobra myśl odrzekł radośnie kapłan. Idz do grobu
świętego Franciszka i otwórz przed nim swe serce.
U GROBU ZWITEGO FRANCISZKA REGIS (1806)
Jan-Maria Vianney wybrał się w podróż w okresie straszliwych upałów. Uczynił
ślub, że przeszło stukilometrową drogę odbędzie o zebranym chlebie. Rozpoczął, więc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]