download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... Kindżał Hasan beja
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki
- 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jędrzeja
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- 03 Pan Samochodzik i święty relikwiarz
- 105. Whitiker Gail Tajemnice Opactwa Steepwood 11 Akademia uczuć
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- 632. Field Sandra Milioner i tajemnicza nieznajoma
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapytałem. - Liście drzew, kępki trawy albo coś podobnego?
- Nie. Zaraz - wysilił pamięć. - W kącie leżały jakieś wiechcie trawy, czasem używano
tego do oczyszczenia kielni, ale nie potrafię powiedzieć nic konkretnego. Zresztą nie
zwróciłem uwagi.
- Czy loch nie mógł być wyschniętym i porzuconym kanałem ściekowym albo
burzowym?
- Nie bywałem w takich kanałach, trudno powiedzieć. Sadzę, jednak, że nie. Na
ścianach nie było śladów wody w postaci linii poziomej. Tylko zacieki biegnące od góry.
W dwu lub trzech miejscach upiornie śmierdziało, jakby przesiąkało szambo.
- To cenna informacja - mruknÄ…Å‚em.
- Czy na ścianach były jakieś napisy? - zagadnął szef. - Coś w rodzaju tego tutaj -
wskazał fotografię.
- W kilku miejscach było coś wyryte, ale prawdę powiedziawszy nie było czasu, żeby
przeczytać. Szliśmy raczej dość szybko.
- Teraz wejście. Proszę je sobie dobrze przypomnieć. Potrzebujemy wszystkich
szczegółów mogących pomóc w identyfikacji.
- Z ogrodu albo czegoś podobnego weszliśmy do komórki z drewnianą podłogą. Z niej
wchodziło się do lochu, ale trzeba było się dobrze schylić.
- Niezupełnie o to nam chodzi - powiedział szef. - Czy słyszał pan jakieś niesione
wiatrem odgłosy, zanim weszliście do komórki?
- Tak. Koła dorożki stukały po kamieniach gdzieś wyżej. A tak w ogóle to
schodziliśmy do komórki trochę w dół, jakby po skarpie. I śmierdziało. Upiornie
śmierdziało, ile razy powiał wiatr.
- Zmierdziało - powtórzył szef. - Jakiego typu to była woń? Przemysłowa czy może na
przykład z garbarni.
Pan Jabłoński zamyślił się głęboko.
- Jeśli mam porównywać, to kojarzyła się raczej z zapachem śmietnika nagrzanego
przez słońce. Musiałby być oczywiście ogromny bo fetor kręcił momentami w nosie. I
cuchnęło trochę jakby gnijącą rybą.
Niespodziewanie uderzył się dłonią w czoło.
- Masz ci los. Zapomniałbym o najważniejszym.
Oczekiwaliśmy w napięciu.
- Gdy się rozstawaliśmy zapytałem podchorążego Edwarda, czy to bezpieczne
pozostawiać klejnoty bez nadzoru. Sądziłem, że uśmiechnie się i powie, że będzie ich
pilnował z Siwym, ale on zrobił coś innego. Popatrzył mi prosto w oczy i powiedział, że
skarbu będą strzegli Siergiej, Georgij i Paweł legioniści. Potem dodał, że gdyby zginął,
mam po wojnie przekazać tę informację prezydentowi Mościckiemu, a on będzie potrafił
ich odnalezć. Myślałem, że któryś z wymienionych Rosjan to Siwy, a mało się odzywa,
żeby ukryć akcent, ale teraz nie jestem już tego pewien. To brzmiało raczej jak szyfr.
- Georgij, Paweł i Siergiej - mruknąłem. - Legioniści. Ciekawe, z jakiego legionu.
- Siergiej, Georgij i Paweł - sprostował Pan Samochodzik. - Kolejność może być
ważna.
42
Dopiliśmy herbaty i staruszek zaproponował nam, żebyśmy udali się na spoczynek.
Jego wnuczka pościeliła nam w pokoju gościnnym. Za oknami ciągle wył wiatr.
- Co mogą znaczyć te słowa? - zastanawiał się szef nakryty kołdrą. - Może pierwsze
litery imion... Na przykład Si - krzem, Ga - gal, Pe - fosfor. W skarbie miała być nieduża
sztabka Itru.
- Itr ma symbol Y - zauważyłem. - Poza tym sztabka pojechała w stronę Lublina
razem ze złotem FON-u.
- Tu właśnie jest coś, co nie daje mi spokoju - westchnął szef. - Jeśli podchorąży
wybebeszył depozyt Muzeum Narodowego, to jakim cudem zaplątał się tam wieniec
przekazany na FON?
- Może już zaczęto spieniężać precjoza i zakupiło go Muzeum Narodowe? -
wyraziłem przypuszczenie. - Albo może skrzynie ze skarbami FON-u nie zmieściły się w
pierwszych dwu depozytach i niektóre umieszczono w trzecim, razem z depozytem
muzealnym?
- Ci, którzy ewakuowali złoto wiedzieliby o tym.
- Niekoniecznie. Wszystko odbywało się w szaleńczym pośpiechu, może nie
wiedzieli, a dyrektor banku, który był wtajemniczony we wszystko, zajmował się
właśnie ładowaniem złota.
- Hm, mogło tak być.
Zapadłem w sen. Przyśnił mi się wyjątkowy koszmar. Trzej młodzieńcy - rewizjoniści
gonili mnie długim podziemnym korytarzem. Wreszcie dobiegłem do skrytki. Dalszą
drogę ucieczki blokował mi podchorąży Mróz kończący wznoszenie ściany w poprzek.
"Wypuść mnie" - jęknąłem. "Za pózno" - powiedział z drugiej strony wstawiając ostatnią
brakującą cegłę. W tym momencie dogonili mnie. "Popełniłeś zdradę ojczyzny" -
powiedział jeden z nich unosząc przedwojenny pistolet marki VIS.
Obudziłem się zlany potem. Szef nie spał. Siedział przy biurku i na kartce papieru
usiłował dopasować do siebie trzy imiona.
- To musi być coś prostego - powiedział. - Coś, co prezydent Mościcki bez trudu
byłby w stanie zidentyfikować.
- Może umówili się wcześniej? - zauważyłem.
- Niewykluczone. Ale wiesz co, mam pomysł. Jakieś papiery po prezydencie mogły
się zachować w Wielkiej Brytanii w tamtejszych archiwach naszego rządu na
wychodzstwie. Wyślę do nich dzisiaj list z prośbą, żeby przejrzeli je dokładnie. Może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]