download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika SÄdziwoja
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki
- (33) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Ĺup barona Ungerna
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- 03 Pan Samochodzik i ĹwiÄty relikwiarz
- edigey Jerzy Ewa wzywa 07 Szkielet bez palcĂłw
- Jankowski Jerzy Monarsze sekrety
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tablica pamiątkowa.
- A niech to! Tablica pamiątkowa!- roześmiał się Jacek. - Ku czci Bormanna, Goringa
czy samego Hitlera?
- Czytaj, Zośka - powiedziałem.
- W tym miejscu stał barak, w którym 20 lipca 1944 roku Claus Schenk hrabia von
Stauffenberg dokonał zamachu na Hitlera. Zarówno on, jak i wielu innych, którzy stawiali
opór dyktaturze hitlerowskiej, zapłaciło za to życiem.
Odeszliśmy od tablicy w milczeniu. Przerwałem je dopiero przed restauracją:
- Mam nadzieję, że pomimo tych okropności nie straciliście apetytu?
Popatrzyli na mnie dziwnie. Dopiero po chwili Jacek mruknął:
- Owszem, przekąsiłoby się to i owo...
Na przekąskę złożyły się: węgorz, wilcza potrawka i kotlet piastowski.
- Przepyszny węgorzyk - mlasnął Jacek.
Zosia z pewną obawą patrzyła na ślady szalunku widoczne pod farbą sufitu.
- Możesz jeść spokojnie - zaśmiałem się. - Tutaj nie mieszkał żaden zbrodniarz
hitlerowski. Mieściły się tu garaże. Zresztą jesteśmy poza pierwszą, najtajniejszą strefą
Wilczego Szańca.
- Całkiem sympatyczny lokal - stwierdził Jacek. - A kelnerki!
- Już ci któraś wpadła w oko?
- Pani Anna Tankielun!
- To przez nią tak długo bawiłeś przy bufecie! - mrugnęła Zośka.
- A co? Musiałem odreagować żywym pięknem na martwotę betonu!
- Beton... - zamyśliłem się. - Pomyślcie, ile go tu zgromadził Hitler dla ochrony swego
cennego życia, a przecież to on miał go zabić. I zrobiłby to, gdyby nie przypadek.
- Beton? Zabić Hitlera? - zdumiała się Zosia. - Nie pojmuję.
- Gdyby narada, na którą przemycił bombę w teczce pułkownik Claus Schenk hrabia
von Stauffenberg w dniu 20 lipca 1944 roku, odbyła się w bunkrze, fala uderzeniowa
zmiażdżyłaby, odbijając się od potężnych ścian, wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu.
Ponieważ jednak przeprowadzono ją w lekkim baraku, wybuch odrzucił na boki uczestników
narady wraz ze ścianami budyneczku.
- No no! - pokiwał głową Jacek. - Czasem i nadmiar troski o siebie może być
szkodliwy...
Po obiedzie wynajęliśmy pokój w hoteliku, który znajduje się w drugim skrzydle
budynku restauracyjnego. Wręczyłem moim podopiecznym fundusze na zakup przewodników
i planów. I wysłałem na dalsze zwiedzanie Wolfschanze.
- A wujek? - spytała Zosia.
- Wujek był tu już tyle razy i prywatnie, i służbowo...
- Zostawia nas wuj sam na sam z duchami przeszłości!
- Pod opieką Jacka nic ci nie grozi.
- Czy to znaczy, że jestem beton? - uprzejmie zapytał siostrzeniec.
Delikatnie wypchnąłem go na korytarz i zamknąłem drzwi.
- Muszę odpocząć - powiedział Jacek.
- To sobie siedz! - zaśmiała się Zośka. - Ja jeszcze pójdę dokładnie obejrzeć makietę
kwatery. Jak się tak chodzi ścieżkami, to trochę trudno się zorientować, jak to w całości
wyglądało...
Wróciła szybciej, niż myślałem.
- Wujku, Batura!
- Tutaj?! - poderwałem się z krzesła.
- Tak! I ta jego hrabianka też! Ale już pojechali! - jęknęła dziewczyna.
- To co mi głowę zawracasz?! - zawołałem - Nie mogłaś wcześniej dać znać?
- Miałam do wyboru: albo ich śledzić, albo lecieć po wujka. Wybrałam to pierwsze. I
chyba dobrze zrobiłam. Bo nawet gdyby wujek był ze mną, to niczego więcej by się nie
dowiedział!
- No to mów, czego się dowiedziałaś!
- Może nie tyle dowiedziałam się, co zobaczyłam.
- Skaranie boskie z tą dziewczyną! Gadaj!
- No więc zobaczyłam ich, jak idą od parkingu. A ja za drzewa. A od autokarów duża
wycieczka i strasznie głośno po niemiecku gadali... Batura z hrabianką dołączyli do nich.
Zmiać mi się zachciało, że taki bogaty facet chce na przewodniku oszczędzić. Ale nic, patrzę
sobie dalej, a tu jeden z wycieczki lekko skinął głową Baturze i on jakby mu się odkłonił. Po
chwili coś hrabiance powiedział, pewno, że musi do toalety i zawrócił, a ona poszła dalej z
wycieczką, od której odłączył też tamten drugi. Stanęli za kioskiem z pamiątkami. Krótka
rozmowa. Batura dał coś bardzo małego tamtemu. Rączka, rączka i rozeszli się. Każdy inną
ścieżką dogonił wycieczkę. Batura zaraz hrabiankę pod ramię i zawrócił do swojej alfy romeo.
Pokazywał na głowę, widocznie udawał, że go rozbolała, grunt że zaraz odjechali. A ta
wycieczka, to była wie wujek skąd? Z Wiednia!
Zamyśliłem się:
- Wygląda na to, że wiedeński jubiler, pan Stockhausen, przysłał tu kogoś po próbkę
skarbu Hasan-beja. Batura przekazał mu jeden z klejnotów do wglądu . Ponieważ wierzę, że
był to naprawdę drogi kamień, a nie falsyfikat, wkrótce możemy się spodziewać wizyty pana
Stockhausena w Polsce. Już moja w głowa, by czekał go właściwie przyjęcie!
- Ale dlaczego ten goniec przyjechał do Gierłoży, a nie do Mikołajek? - zaciekawił się
Jacek.
- Chciał ukryć się najlepiej jak mógł. Wycieczkowicz mniej interesuje służby
graniczne niż indywidualny turysta...
- Uff - westchnęła Zosia, gdy następnego dnia rano przejeżdżaliśmy przez Kętrzyn. -
Dosyć Zła, ciekawe jakie Dobro wujek przygotował na dzisiaj...
Milczałem prowadząc Rosynanta, podobnie jak wczoraj, bocznymi drogami.
Jacek narzekał, że znów nie zna miejscowości, przez które przejeżdżamy: Biedaszki,
Pudwągi, Jurtkowo, Klewno...
- O, tę nazwę chyba gdzieś słyszałem! - ucieszył się, patrząc na tablicę z napisem
Reszel . A widząc drogowskaz zakrzyknął:
- Tym razem wujkowi się nie uda! Wiem, dokąd jedziemy! Do Zwiętej Lipki!
- Czy naprawdę tamtejszy kościół jest taki piękny? - spytała Zośka.
Pomimo powtarzanych pytań milczałem, aż wreszcie mogłem powiedzieć:
- Patrz!
Biało-złota bazylika wznosiła ku niebu swe dwie smukłe wieże z zegarami. Lewy
wybijał godziny, a prawy kwadranse. Wsparta na kolumnach fasada stanowiła jak gdyby
ołtarz, poświęcony Matce Boskiej, której kamienną postać wyrzezbił Maciej Pórtzel z
Królewca. Całość zaś fasady wykonał Jerzy Ertli z Tyrolu.
Zatrzymałem samochód na wzgórzu, aby Zosia i Jacek mogli się dłużej przyjrzeć
kościołowi, o którym poetka Maria Zientara-Malewska pisała:
W klamrę jeziornych turkusów ujęty
Brylant baroku słońcem szlifowany...
- Jakaż ta bazylika piękna! - szepnęła Zośka. - Co sprawiło, że wzniesiono tak
wspaniały kościół z dala od wielkich miast?
Uśmiechnąłem się:
- To prawdziwa perła baroku. A znalazła się tu, gdyż jak głosi czcigodna legenda,
zapisana w 1626 roku przez Michała Claritiusa: pewnemu skazańcowi, a było to w XV wieku,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]