download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 16 Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Testament Rycerza Jedrzeja
- (17) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i... KindĹźaĹ Hasan beja
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- 49 Pan Samochodzik i Pruska Korona Sebastian Miernicki
- 17 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Testament Rycerza JÄdrzeja
- Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- 03 Pan Samochodzik i ĹwiÄty relikwiarz
- 33 Demon nocy
- (42) Olszakowski Tomasz Ikona z Warszawy
- 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika SÄdziwoja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wychodziło na step.
- Skacz. Po ciemku nie znajdą nas - popchnął młodzieńca.
Ten wyskoczył w ciemność. Pan Tomasz nie namyślając się długo poszedł w jego
ślady. Trzask i łomot dobiegające z wnętrza zajazdu oznaczały, ze napastnicy wdarli się do
środka przez nadwątlone pociskami drzwi. Uciekinierzy oddalili się cicho. Mrok i wysokie
trawy ukrywały ich przed wzrokiem wrogów.
- Swoją drogą to wyjątkowo amatorski napad - powiedział Pan Samochodzik. - Zwróć
uwagę, młody przyjacielu, że nasi niespodziewani goście zastosowali najgłupszą taktykę ze
wszystkich możliwych. Podjechali oświetlonymi pojazdami i przystąpili do szturmu, zamiast
podkraść się po cichutku i wyłapać nas, gdy będziemy wychodzili do toalety... Nie martw się
radarem. Nawet jeśli wiedzą, co to jest, to chyba nie będą potrafili go użyć?
- Aby uruchomić radar, trzeba umieścić w czytniku kartę mikrochipową i wystukać
dwa kody - wyjaśnił Mark. - Nie ma mowy, by obejść zabezpieczenia. A jeśli spróbują to
sprzedać... Zresztą urządzenie jest zabezpieczone pluskwą, którą można wyśledzić z satelity...
- To po co tyle czasu zmarnowaliśmy? - obruszył się Pan Samochodzik.
- Bo zapomniałem o tym. Ale pułapka faktycznie zrobiona po amatorsku. W dodatku
nie zabezpieczyli terenu i mogliśmy łatwo się wymknąć.
Trzask repetowanej broni zabrzmiał prawie tak głośno jak wystrzał. W słabym świetle
księżyca spostrzegli przed sobą dwóch mężczyzn z automatami Kałasznikowa w dłoniach.
Mężczyzni ubrani byli w drelichowe kombinezony, a na głowach mieli gogle noktowizyjne.
- Wymknęliśmy się... - zdążył mruknąć Pan Samochodzik, nim dosięgnął go strumień
gazu usypiającego.
ROZDZIAA JEDENASTY
JAK TO Z HERBAT BYAO " PONOWNIE STOLICA " ODWIEDZAM
SKLEP Z MOTOCYKLAMI " PAAA ZBJA MADEJA "
PRZEBUDZENIE W TRUMNIE! " BIJATYKA NA STEPIE
Nad stepem wstał świt. Michaił ciężko dzwignął się od ogniska.
- Panowie - powiedział w zadumie. - Nasze położenie wymaga choćby prowizorycznej
narady.
Paul Vandersyft popatrzył na niego spokojnie.
- Podsumujmy fakty - powiedział spokojnym mocnym głosem. - Porywacze mają w
swoim ręku w tej chwili pannę Damao, mojego bratanka, Pana Samochodzika i
prawdopodobnie Awenira Owsianowa... Jeśli moje przypuszczenia są słuszne...
- Gdybyśmy mogli poprosić o ich zreferowanie... - wtrąciłem nieśmiało.
- Istnieje kilka możliwości, kilka przesłanek porwania... Po pierwsze, okup. To
wysoce prawdopodobne. Po drugie, mogła to być próba zniechęcenia nas do poszukiwań. Ale
znając mentalność ludzi postradzieckich, homo sovieticus raczej strzela między oczy niż pisze
listy z pogróżkami.
- Jesteśmy w Mongolii - zauważył Michaił. - Może tu porywają, by odesłać
okaleczone zwłoki. Przepraszam, tak mi się pomyślało... - spuścił głowę.
- A ja sądzę, że nie - zaprotestował Vandersyft. - Gdyby chodziło o zastraszenie,
egzekucji dokonaliby tutaj. Z jakiegoś powodu nasi przyjaciele i krewni są im potrzebni
żywi... A to może oznaczać, że potrzebują ich wiedzy lub ich mózgów...
- Czyli że Pan Samochodzik ma dalej szukać skarbów krwawego barona, tylko że nie
dla nas, a dla jakichś Czerwonych Mścicieli?
Paul skinął głową.
- Tak sądzę. Prawdopodobnie Damao zostanie użyta jako karta przetargowa wobec
Ungerna. Zmuszą go szantażem, aby zdradził, co wie na temat skrytek. Mój bratanek z kolei
może służyć do szantażowania waszego szefa. To człowiek o gołębim sercu i jeśli zagrożą, że
chłopcu może stać się krzywda, zgodzi się na współpracę.
- Tak czy siak wygląda to nieciekawie - powiedziałem. - Czerwoni Mściciele. Brzmi
to jak nazwa jakiejś komunistycznej organizacji terrorystycznej....
- Niewykluczone - powiedział Michaił. - Sprawdzę to przez moje kontakty.
- Proponuję wracać do Ułan-Bator - odezwał się Vandersyft. - Po pierwsze, trzeba
zameldować służbom specjalnym o tym znalezisku - wskazał napis. - Po drugie, dalsze
poszukiwania chyba chwilowo należy przerwać. Po trzecie wreszcie, pan - zwrócił się do
Michaiła - potrzebuje nowego śmigła, żeby uruchomić samolot.
- Nie da się ukryć....- uśmiechnął się mój przyjaciel.
- Wreszcie w Ułan-Bator spotkamy barona Ałmaza Ungerna... I może dowiemy się,
gdzie wcięło Awenira...
- Oto głos rozsądku - uśmiechnął się Michaił.
Zapakowaliśmy wszystkie nasze obozowe graty do samochodu i pojechaliśmy. Podróż
ciągnęła się jak guma do żucia.
- Trakt biegnący przez step - powiedział w zadumie Holender. - Ledwie widoczny,
pozarastany trawą. Nie wiem, dlaczego drogi puszczono nie dawnymi szlakami, tylko nową
trasą...
- Może nowe szosy biegną na skróty? - zaryzykowałem przypuszczenie. - Trakt może
biec od osady do osady. Gdy przekracza rzekę, musi być tam bród. Wreszcie na stepie ważne
są zródła wody... Szosę można wyznaczyć linijką na mapie...
- Być może ma pan rację - mruknął Paul. - Jednak szkoda. Pomyślcie tylko: tędy gdzie
jedziemy, przed laty biegł szlak herbaciany.
- O jedwabnym słyszałem...
- Szlak herbaciany prowadził z grubsza z Pekinu, przez pustynię Gobi, do Urgi. Z Urgi
wiódł na północny zachód do Irkucka i dalej, w stronę Europy. Wiele jest ludów, które
przypisują sobie sprowadzenie herbaty na nasz kontynent. Portugalczycy podkreślają tu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]