download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cykl Gwiezdne Wojny Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) Kevin J.Anderson & Rebecca Moesta
- HT105. Schuler Candace Cykl Dynastia z Hollywood 02 Jeszcze jeden śliczny chłopiec
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (03) Ukryta Przeszłość (M) Jude Watson
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzępy honoru
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- Krystyna Siesicka Cykl Zapałka na zakręcie (2) Pejzaż sentymentalny
- Andre Norton Cykl Jern Murdock (1) Kamień nicości
- Cykl Pan Samochodzik (29) Kaukaski wilk Sebastian Miernicki
- Gordon R.Dickson Cykl Childe (3) Żołnierzu nie pytaj
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mała dziewczynka drżała z przejęcia. Blizniaki poważnie się obawiały, czy nie
zdradzi komuś ich najświeższej tajemnicy, ona zapewniała jednak, że nie piśnie
ani słowa.
Tylko obiecajcie, że po obiedzie znowu się spotkamy prosiła. Musi-
my zbadać, czy rzeczywiście w zamku znajduje się ten, co to wiecie. O, ja tego
nie wytrzymam, jak ja doczekam końca obiadu?
Zaciskała małe piąstki, zagryzała wargi.
Rafaelu szeptała ze łzami w oczach. Nie, to nie może być prawda. Ja
z pewnością śnię!
Taran i Villemann bardziej dziwili się temu, jak rodzice mogą ogłosić, że ich
żyjące dziecko umarło. Jeśli ich przypuszczenia były słuszne, rzecz jasna.
Blizniaków nie zaproszono do stołu w jadalni, wysłano je do niewielkiego
pokoiku opodal, gdzie usługiwała im dziewczyna prawie nie zwracająca na nich
uwagi. Danielle siedziała z rodzicami, którzy uznali, że dziewczynka jest jakaś
podniecona i rozgorączkowana, chcieli więc odesłać ją do łóżka, przeciwko cze-
mu ona zaprotestowała gwałtownie.
Ponieważ Danielle nigdy przedtem nie oponowała, ojciec spojrzał na nią su-
rowo i postraszył rózgą.
Mała dobrze wiedziała, co jest dla niej najlepsze, przeprosiła więc i stała się
znowu dawną, pokorną Danielle. Ku zadowoleniu rodziców. I pózniej nie było już
mowy ani o rózgach, ani o odesłaniu do łóżka.
99
Najwyrazniej nikt z dorosłych mieszkańców Virneburg nie miał pojęcia, że
dzieci spotkały się za ich plecami.
Blizniaki podziękowały za jedzenie i oznajmiły, że najchętniej wróciłyby do
przerwanej zabawy w parku. Prośba padła na podatny grunt, upomniano je tyl-
ko ponownie, by niczego nie zniszczyły. Ciekawe, co tam jest do niszczenia?
zastanawiały się dzieci. Te proste i nudne żwirowane alejki, czy idiotycznie strzy-
żone krzewy? Niektóre przypominały śmieszne podskubane kurczęta, inne były
jak obdarte ze skóry zające, przeważnie jednak przypominały jakieś skrzyżowa-
nie koślawego osła z niedorozwiniętym wielbłądem.
Dzieci umówiły się na spotkanie w oranżerii, bo tam mało kto zaglądał. Była
zresztą pora odpoczynku dla pracujących we dworze i trójka spiskowców mogła
bezpiecznie wymknąć się z parku do lasu na tyłach starego zamku.
Danielle nieczyste sumienie ciążyło bardziej niż kiedykolwiek. Raz po raz po-
wtarzała swoje: Ale czy to naprawdę można? Albo: Mnie tego nie wolno. . .
Wszystko było niebezpieczne, wszystko zakazane i biedactwo kuliło się przera-
żone przy najmniejszym szeleście, a kiedy z drzewa, pod którym przechodzili,
zerwał się gołąb, wybuchnęła histerycznym płaczem.
Była niemal sztywna ze zdumienia i podziwu dla wszystkiego, co Taran i Vil-
lemann odważyli się robić. Niestety chłopiec zaczynał się popisywać, bo przecież
niecodziennie człowiek ma najzupełniej bezkrytyczną wielbicielkę. Taran musia-
ła ostrym tonem przywoływać go do rozsądku, prosić, żeby się w ten sposób nie
wygłupiał. Przecież nie mogą za żadną cenę wzbudzać niczyjej uwagi, a on ryzy-
kuje wszystko, bo zachciało mu się robić przewroty na balustradzie w parku albo
puszczać kaczki na wodzie. Tak, widziała, że jeden kamień wywołał aż siedem
kręgów, ale powstał przy tym hałas.
Villemann uznał, że skrzyczała go niesprawiedliwie, i szedł dalej naburmu-
szony, ze wzrokiem wbitym w ziemię kopał trawę i kamienie.
Najrozsądniejsza z całej trójki okazała się Taran. Widząc, jak bardzo Danielle
jest zdenerwowana, pociągnęła ją za krzaki, żeby, jak powiedziała, ukoić nerwy .
Dziewczynka, która nie znała takiej typowej kobiecej cechy, pozwalającej pójść
razem do toalety, tam się zwierzać i plotkować w niezwykłym poczuciu wspól-
noty, była trochę zaszokowana. Kiedy jednak obie ukucnęły w trawie i Taran po-
wiedziała: Chyba ci się zabrudzi ta śliczna biała sukienka, Danielle , najpierw
zrobiła wielkie oczy ze strachu, a potem oświadczyła: Mam to w nosie!
I nagle obie zaczęły chichotać jak szalone, a Villemann uznał, że ma okazję
do rewanżu. Kiedy nareszcie do niego wróciły, wciąż rozchichotane, rzekł z wy-
rzutem: No i kto tutaj jest nieostrożny?
Po tej uwadze wszyscy się uspokoili i równowaga została przywrócona.
Villemann popatrzył w niebo.
Będzie padać.
Tak potwierdziła Taran. Musimy się jak najszybciej znalezć pod
100
dachem, zanim przyjdzie tu ktoś z dorosłych i nas przyłapie.
Myślę, że nikt nie wyjdzie mruknął Villemann. Dotychczas nikt nam
zainteresowania nie okazywał.
Danielle zadrżała. Pod dachem oznaczało zamek. Przemykali się wśród
drzew i krzewów, coraz bardziej zbliżali się do zamku, gdy nagle Villemann gwał-
townie przystanął i dziewczynki na niego wpadły.
Spójrzcie tam powiedział cicho. Od dworu aż do zamku prowadzi
dobrze wydeptana ścieżka.
No jasne, przecież on musi dostawać coś do jedzenia przyznała Taran
szeptem.
Och, Rafael zawodziła cichutko Danielle. O Boże, spraw, żeby on
żył!
Teraz znajdowali się już wewnątrz murów starego zamku i nikt od strony dwo-
ru nie mógł ich zobaczyć.
Nie wydaje mi się, żeby mur gotów był się zawalić stwierdziła Taran.
Nie, stoi całkiem pewnie zgodził się Villemann. Ale popatrzcie tutaj,
ścieżka wiedzie wprost do tamtych drzwi. Czy myślicie, że moglibyśmy wejść do
wnętrza?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]