download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cykl Gwiezdne Wojny Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) Kevin J.Anderson & Rebecca Moesta
- HT105. Schuler Candace Cykl Dynastia z Hollywood 02 Jeszcze jeden śliczny chłopiec
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (03) Ukryta Przeszłość (M) Jude Watson
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzępy honoru
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
- Margit Sandemo Cykl Opowieści (24) Białe kamienie
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- Krystyna Siesicka Cykl Zapałka na zakręcie (2) Pejzaż sentymentalny
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (07) Bezbronni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dańskim, musieli oboje poszukać sobie dodatkowych zajęć, ona na cały, a on na
pół etatu. Od osiągnięcia celu dzieliły go trzy lata pracy, gdy miał nieszczęście
spaść na egzaminie konkursowym poniżej poziomu siedemdziesięcio-percentylo-
wej mediany. Pech chciał, że zdarzyło się to akurat w chwili, gdy Cassida prze-
prowadzała pobór rekruta zakupionego przez Nową Ziemię na potrzeby trwającej
właśnie kampanii, która miała na celu stłumienie rebelii w Partycji Północnej.
Odjechał w sołdaty.
Myślicie może, iż Eileen nie czekając zwróciła się do mnie o pomoc. Nic
41
z tych rzeczy chociaż kiedy się w końcu o wszystkim dowiedziałem, fakt, że
tego nie zrobiła, dał mi do myślenia. A przecież dziwić mnie to nie powinno. Gdy
w końcu mi powiedziała, wówczas jej słowa obdarły mą duszę z żywego ciała,
a jej nagie kości rzuciły na pastwę zawodzących w nich wichrów wściekłości
i szaleństwa. Ale to było pózniej. W rzeczy samej o tym, że Dave odjechał na
Nową Ziemię z kontyngentem rekrutów, dowiedziałem się, gdy nasz wuj Mathias
niespodziewanie i bez hałasu rozstał się z tym światem, a ja zmuszony byłem
skontaktować się z przebywającą na Cassidzie Eileen w sprawach majątkowych.
Jej niewielki udział w spadku (Mathias na znak pogardy czy wręcz szyderstwa
lwią część swej pokaznej fortuny zostawił Projektowi Encyklopedii Finalnej jako
świadectwo, że wszelkie projekty tyczące Ziemi i Ziemian uważa za tak jałowe,
iż nawet największa pomoc nie jest w stanie uchronić ich od klęski) przedstawiał
dla niej jakąkolwiek wartość tylko wtedy, gdyby udało mi się w jej imieniu do-
bić targu z jakimś pracującym na Ziemi Cassidaninem, który zostawił rodzinę na
ojczystej planecie. Tylko rządy oraz wielkie organizacje mogły przekładać plane-
tarne dobra materialne na wartość ludzkiej pracy i kontraktów, będących w rze-
czywistości jedyną walutą wymienialną w stosunkach między jednym a drugim
światem. W ten sposób dowiedziałem się, że Dave opuścił żonę i swój świat ro-
dzinny, by wziąć udział w nowoziemskiej awanturze.
Nawet wówczas Eileen nie zwróciła się do mnie o pomoc. To ja sam, z wła-
snej inicjatywy, pomyślałem o tym, by poprosić o przydzielenie mi Dave a jako
asystenta na czas kampanii. Poinformowałem listownie Eileen o tym, co mam za-
miar zrobić, i poczyniłem odpowiednie kroki. Teraz, kiedy dopełniłem obietnicy,
nie byłem do końca pewien, czemu to uczyniłem, a nawet czułem się z tym po
trosze nieswojo, tak samo jak wówczas, gdy Dave, kiedy wreszcie pozbyliśmy się
naszego przewodnika i wyruszyliśmy do Castlemain, najbliższego dużego miasta
za linią frontu, próbował mi dziękować.
Możesz sobie tego oszczędzić! warknąłem na niego. Wszystko, co
zdziałałem do tej pory, to jeszcze nawet nie połowa roboty. Będziesz musiał pójść
ze mną na linię frontu jako nie uzbrojony obserwator. A nie możesz tego uczy-
nić bez przepustki podpisanej przez obie strony. Komuś zaś, kto jeszcze niespełna
osiem godzin temu brał na muszkę swojej broni samostrzelnej żołnierzy z Zaprzy-
jaznionych, niełatwo będzie ją zdobyć!
Na te słowa się zamknął. Był nieco zmieszany. Fakt, że nie chciałem przyjąć
jego podziękowań, sprawił mu wyrazną przykrość. Za to zniechęcił go do mówie-
nia, a o to mi właśnie chodziło.
Odebraliśmy rozkazy, przygotowane w dowództwie operacyjnym, w których
przydzielano mi go na stałe, a potem dokończyliśmy przejażdżki platformą do
Castelmain, gdzie wraz z moim sprzętem zostawiłem go w hotelu, wyjaśniwszy,
że rano po niego wrócę.
Mam nie opuszczać pokoju? zapytał, gdy wychodziłem.
42
Rób, do cholery, na co masz ochotę! odrzekłem. Nie jestem twoim
grupowym. Bądz tylko tutaj jutro o dziewiątej czasu miejscowego, kiedy wrócę.
Wyszedłem. Dopiero za drzwiami uświadomiłem sobie, co nim powodowało,
a mnie przyprawiało o gęsią skórkę. Uważał, że jako szwagrowie powinniśmy
spędzić kilka godzin razem na wzajemnym poznawaniu się, mnie zaś na samą
myśl o takiej perspektywie cierpła skóra. Ze względu na Eileen mogłem uratować
mu życie, ale nie miałem ochoty na nawiązywanie z nim stosunków towarzyskich.
Nowa Ziemia i Freilandia, jak to powszechnie wiadomo, to siostrzane planety
w układzie Syriusza. Położone są niedaleko od siebie, naturalnie nie aż tak, jak
skupisko Wenus-Mars-Ziemia, lecz dostatecznie blisko, by z orbity Nowej Ziemi
na orbitę Freilandii można było dostać się jednym skokiem przesunięcia, z nie-
złą, choć nie absolutną statystyczną szansą osiągnięcia celu z ograniczonym do
minimum błędem. Dla tych zatem, którzy nie boją się podróży między światami
niewielkiego ryzyka, przelot z jednej planety na drugą trwa około godziny pół
godziny w górę na stację orbitalną, zero godzin na skok i pół godziny w dół na
powierzchnię u celu podróży.
Wyruszyłem tym właśnie sposobem w drogę i nie minęły dwie godziny od
pożegnania ze szwagrem, gdy już pokazywałem odzwiernemu u wejścia do rezy-
dencji Hendrika Galta, Pierwszego Marszałka Sił Zbrojnych Freilandii, zdobyte
z trudem zaproszenie.
Było to zaproszenie na przyjęcie wydane na cześć człowieka, który wówczas
nie był jeszcze tak dobrze znany jak dzisiaj, obywatela Dorsaj (jako że Galt był
oczywiście Dorsajem), szefa podpatrolu kosmicznego, nazwiskiem Donal Gra-
eme. Wtedy właśnie Graeme po raz pierwszy zwrócił na siebie uwagę opinii pu-
blicznej. Dokonał z siłą jakichś czterech czy pięciu statków zupełnie wariackiego
ataku na obronę planetarną Newtona ataku, który złagodził newtoniański na-
pór na Oriente, nie zamieszkany siostrzany świat Freilandii i Nowej Ziemi i tym
samym wydobył planetarne siły Galta z paskudnego taktycznego dołka.
Wedle mego ówczesnego rozeznania Graeme, jak większość ludzi tego pokro-
ju, był kimś w rodzaju żołnierza ryzykanta o dzikim spojrzeniu. Tak czy owak, na
szczęście nie do niego miałem interes. Moje zamiary dotyczyły kilku wpływo-
wych ludzi, którzy mieli pojawić się na przyjęciu.
Zależało mi zatem w szczególności, by na dokumentach Dave a znalazła się
kontrasygnata szefa oddziału Freilandzkiej Służby Prasowej mimo że nie za-
pewniało to mojemu szwagrowi jakiejkolwiek ochrony ze strony Służby Prasowej.
Ten rodzaj ochrony obejmował tylko członków Gildii oraz, z pewnymi ogranicze-
niami, takich jak ja czeladników-stażystów. Lecz komuś nie wtajemniczonemu,
na przykład żołnierzowi na polu walki, mogło się wydawać, że Służba Prasowa
rzeczywiście udzieliła swego poparcia. W następnej kolejności potrzebny był mi
dodatkowy podpis jakiejś ważnej osobistości spośród Zaprzyjaznionych po to, by
zapewnić Dave owi bezpieczeństwo na wypadek, gdybyśmy w trakcie kampanii
43
natknęli się na polu bitwy na jakichś ich żołnierzy.
Szefa oddziału Służby Prasowej, rozsądnego i pogodnego Ziemianina nazwi-
skiem Nuy Snelling, znalazłem z łatwością. Bez żadnych ceregieli dokonał na
przepustce Dave a adnotacji stwierdzającej, że Służba Prasowa wyraża zgodę na
to, by Dave mi asystował, i notatkę podpisał.
Zdajesz sobie oczywiście sprawę powiedział że to nie jest warte funta
kłaków. Zerknął na mnie z ciekawością, oddając mi przepustkę. Ten Dave
[ Pobierz całość w formacie PDF ]