download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cykl Gwiezdne Wojny Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) Kevin J.Anderson & Rebecca Moesta
- HT105. Schuler Candace Cykl Dynastia z Hollywood 02 Jeszcze jeden śliczny chłopiec
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (03) Ukryta Przeszłość (M) Jude Watson
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzępy honoru
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
- Margit Sandemo Cykl Opowieści (24) Białe kamienie
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- Krystyna Siesicka Cykl Zapałka na zakręcie (2) Pejzaż sentymentalny
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (07) Bezbronni
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nacięcia i rysy. Dalej jednak dostrzegłem świeże bruzdy, które układały się w kształt
przypominajÄ…cy kratÄ™.
Wszędzie widziałem połyskujące kryształy. Część z nich wciąż tkwiła w ścianach,
inne leżały porozrzucane na ziemi. Moje zainteresowanie kamieniami niemal mnie
zdradziło. Przypomniałem sobie jednak w porę, że powinienem udawać otępiałego.
Z całą pewnością jednak nie tych kamieni szukali załoganci. I choć połyskiem
przypominały drogie klejnoty, porzucono je. Zdziwiło mnie to bardzo.
Wiedziałem, że ludzie z Cechu nie przeszliby obojętnie koło czegoś, co mogło
stanowić jakąś wartość.
Doszliśmy do końca tunelu. Wgłębienia i rysy na ścianach były tutaj o wiele większe.
Zupełnie jakby poszukiwacze sądzili, że właśnie w tym miejscu znajdował się cel ich
pracy. Mutant wskazał na kupkę kamieni.
Siadaj!
Usiadłem sztywno, wykonując posłusznie rozkaz. Cały czas wysysałem z tuby
jedzenie. Mutant ustawił lampkę na kamieniu i nastawił ją na rozproszone światło tak,
że oświetlała teraz całe pomieszczenie z wyjątkiem największych wgłębień w ścianach.
Sam zajął miejsce między mną a wyjściem z tunelu.
Słyszałem odgłos kapiącej gdzieś wody, choć w tunelu nie było wilgotno. Przez
skalne ściany docierały głosy ludzi pracujących w innej części klifu.
Czy to właśnie tutaj ciągnął nas kamień nicości? Porozrzucane na ziemi kryształy
w niczym go nie przypominały. Jednak pierścień przez wiele lat był używany w kosmosie
i mógł przez ten czas całkowicie zmienić swój wygląd.
Schyliłem się, żeby podnieść jeden z połyskujących kamieni. Strażnik położył rękę na
kolbie lasera, ale nie próbował mnie powstrzymać. To z pewnością kwarc, pomyślałem,
choć nie dałbym sobie za to uciąć głowy. Nie należało zbyt pochopnie oceniać znalezisk
z obcych światów. Vondar z pewnością poddałby taki materiał wnikliwemu badaniu,
zanim wyraziłby swoją opinię, ale ocena ta i tak, na ile go znałem, byłaby raczej
wstrzemięzliwa. Woził ze sobą różne znaleziska, których natury, mimo wielu lat badań,
nie udało mu się poznać do końca, choćby dlatego, że niektórych właściwości nie można
96
określić przy użyciu znanych nam środków. Każdy handlarz klejnotami miał podobne
kamienie. Gdy dochodziło do spotkania z kolegą po fachu, zawsze porównywało się
takie klejnoty.
To zatem, co trzymałem teraz w ręce, mogło być jedynie bezwartościową bryłką
kwarcu, ale mogło też być czymś zupełnie innym.
W tunelu usłyszałem kroki i po chwili dołączył do nas medyk. Pchał przed sobą
małe pudełko na kółkach. Za nim podążało dwu innych załogantów, niosących resztę
potrzebnego sprzętu. Poddano mnie testom.
Najpierw chyba chcieli się upewnić, że choroba, która pozostawiła tak wyrazne znaki,
już minęła. Poza tym medyk naświetlił ranę na mojej nodze promieniami gojącego
lasera i znów mogłem normalnie chodzić. Nie protestowałem, gdy założyli mi na głowę
hełm wykrywacza kłamstw. Skoro jednak mieli na wyposażeniu takie urządzenie,
musiało być im ono niejednokrotnie potrzebne i z pewnością używali go nielegalnie.
Z przyssawkami na czole i szyi mogłem mówić tylko szczerą prawdę lub to,
co wydawało mi się prawdą. Kapitana wezwali dopiero wtedy, gdy wszystko było
przygotowane, i to on właśnie zadawał mi pytania.
JesteÅ› Murdoc Jern, syn Hywela Jerna?
Nie.
Kapitan, całkiem zaskoczony, spojrzał na medyka. Ten sprawdził odczyt z maszyn
i potwierdził prawdziwość moich słów.
Nie jesteś więc Murdoc Jern? spytał ponownie kapitan.
Jestem.
Zatem twoim ojcem był Hywel Jern...
Nie.
Kapitan znów spojrzał na lekarza i po raz kolejny otrzymał twierdzącą odpowiedz.
Więc kto jest twoim ojcem?
Nie wiem.
Należałeś jednak do rodziny Hywela Jerna?
Tak.
Uważałeś się za jego syna?
Tak.
Co wiesz o swoich prawdziwych rodzicach?
Nic. Powiedziano mi, że jestem dzieckiem przydzielonym z urzędu.
Na twarzy kapitana dostrzegłem wyraz ulgi.
Jednak byłeś blisko z Hywelem Jernem?
Uczył mnie.
O kamieniach?
Tak.
I to on oddał cię pod opiekę Vondara Ustle a?
97
Tak.
Po co?
Chciał, jak sądzę, zabezpieczyć mi przyszłość. Wiedział, że po jego śmierci to nie
ja dostanÄ™ sklep.
Czułem się, jakbym sam stał z boku i słuchał tego, co mówię. Teraz jednak wydaje mi
się, że moja odpowiedz była zawiła i niejasna.
Czy kiedykolwiek pokazał ci pewien pierścień, który można nosić na rękawicy
skafandra?
Tak.
Powiedział ci, skąd pochodził klejnot?
Mówił, że kupił go od człowieka, który potrzebował gotówki i że znaleziono ten
przedmiot przy ciele obcego, w przestrzeni.
Co jeszcze powiedział ci o pierścieniu?
Nic poza przypuszczeniem, że może mieć jakieś specyficzne właściwości.
I chciał, żebyś je odkrył w czasie podróży z Ustle em?
Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]