download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cykl Gwiezdne Wojny Młodzi Rycerze Jedi (04) Miecze świetlne (M) Kevin J.Anderson & Rebecca Moesta
- HT105. Schuler Candace Cykl Dynastia z Hollywood 02 Jeszcze jeden śliczny chłopiec
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (03) Ukryta Przeszłość (M) Jude Watson
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzępy honoru
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
- Margit Sandemo Cykl Opowieści (24) Białe kamienie
- Deveraux Jude Cykl James River 02 Oszustka
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (07) Bezbronni
- Andre Norton Cykl Jern Murdock (1) Kamień nicości
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tofi! Tofi, piesku...
Wsunęła palce między siatkę, Tofi zaczął je oblizywać i podgryzać leciutko, z psią
pieszczotliwością. Już nie szczekał, tylko popiskiwał wesoło i trącał łbem palce Tiny.
Patrzyła na dom Ola ze zdumieniem.
Ktoś wreszcie kupił tę nie wykończoną chałupę czy właściciele wreszcie się do niej
zabrali?
Ktoś ją kupił kilkanaście dni temu.
Kto?
Małżeństwo z dwoma synami.
Spojrzała na mnie.
Poznałeś ich?
Tak przyznałem niechętnie.
A ten pies, Tofi... spójrz, tato, ile on ma ostów w sierści! powiedziała. Tofi,
biedaku!
Tina zawołała w stronę siedzącego na schodach mężczyzny:
Czy mogę go wypuścić, proszę pana?
Nie! Nie mój pies, jeszcze mi gdzieś pogna i szukaj wiatru w polu!
Chciałabym mu wyjąć osty, które ma w kudłach, muszą mu dokuczać.
Jutro będzie właściciel. Niech pani z nim rozmawia, mnie tam nic do tego.
A nie mogłabym wejść? zapytała przymilnie.
Zastanawiał się chwilę.
Pani wejdzie...
Tina poszła w stronę furtki, Tofi leciał obok przy siatce, a kiedy weszła, skoczył
na nią, widać było, że wita dobrą znajomą. Zastanawiałem się często, co będzie, jak
w końcu Kacper tu przyjedzie, ale czegoś obecność Tofiego wcale mnie dotąd nie nie-
pokoiła, nie sądziłem, że Tina go zna. Pies mojej siostry, powiedziała Alka. Do Remy
Kacper Tofiego nie mógł zabierać, więc Tina musiała go poznać w tym tajemniczym
czasie po cynamonie.
Wyjęła z kieszeni szortów krótki grzebyk, którym czasami przytrzymywała włosy,
i usiadła na przewróconej do góry dnem taczce. Tofi położył łeb na jej kolanach, schy-
liła się i czule ucałowała jego poczochraną psią czuprynę. Stojąc za siatką słyszałem, jak
przytulając go do siebie, w kółko powtarza jego imię, pózniej zaczęła grzebykiem deli-
katnie wydobywać z sierści ostre główki ostów. Zostawiłem ich, ale dopiero wchodząc
79
do domu, uświadomiłem sobie, że Tina przytulając do siebie psa Kacpra, tuli jednocze-
śnie psa Mady, i że świetnie o tym wie. Jeszcze przez chwilę stałem na ganku, spoglą-
dając za siatkę sąsiedniego domu. Myślałem o zawiłym skrzyżowaniu ludzkich i psich
dróg. Wiedziałem, że będę musiał coś powiedzieć, jeżeli nie chcę zmarnować nikłej
możliwości porozumienia między Tiną a mną.
Wróciła w chwili, kiedy Achmed zaczynał pakować swoje rzeczy do samochodu.
Stanęła obok i przyglądała się, jak układam jego przybory toaletowe w podręcznym ne-
seserze.
No i jak? zapytałem. Pomogłaś Tofiemu?
Jeszcze trochę ostów zostało, ale nie chciałam go dłużej męczyć, i tak był cier-
pliwy.
Lubi ciebie.
Tak. To bardzo miły pies.
Nie odzywała się przez chwilę, potem powiedziała z wahaniem:
Rozmawiałam z tym panem, który tam kładzie glazurę w łazience, powiedział mi,
jak nazywają się ludzie, którzy kupili dom. Znam ich, tato.
Zaskoczyła mnie.
Nie mówili mi o tym.
Bo ani Kacper, ani oni nie wiedzą, że ty jesteś moim ojcem, nie zgadało się
jakoÅ›...
A ja chyba powiedziałem, że moja córka ma na imię Martyna.
Możliwe, ale Kacper zawsze mówił o mnie Tina, więc nikt nawet tego nie skoja-
rzył.
Wzięła do ręki wodę toaletową Achmeda, otworzyła nakrętkę i powąchała. Nie pa-
trzyła na mnie, kiedy podawała mi butelkę, po którą sięgnąłem, żeby ją schować do ne-
seseru.
Przykro mi, tato powiedziała. To chyba będzie dla ciebie trudne.
A dla ciebie nie?
Pokręciła głową przecząco.
Nie, dla mnie jest już po wszystkim, kurtyna.
Nie rozumiem.
Kurtyna, koniec. To prawda, że życie zabrało się za pisanie kolejnego aktu, ale ja
już w nim nie wystąpię. To, co chciałam zagrać w tej sztuce, zagrałam.
Czy nie mogłabyś mi...
Nie! przerwała. Nie mogłabym.
To trzeba było nie zaczynać rozmowy.
Szybko zaciągnąłem suwak wokół neseseru Achmeda. Postawiłem go obok walizki,
może trochę zbyt energicznie, ale czułem, że niedomówienia Tiny ostatecznie wypro-
80
wadzają mnie z równowagi.
Spokojnie! Pies jest niewinny powiedziała nagle Tina.
A czy ona była spokojna? Spojrzałem na nią, nie miała na twarzy śladu emocji. Pies
niczemu nie jest winny, nie ma problemu. Popatrzcie na mnie, czy dobrze gram orÄ™-
downiczkÄ™ psa bez winy?
Achmed schodził z góry, dzwigając swoją drugą walizkę.
Wujku, ty rzeczywiście musisz jechać na noc?
Tak postanowiłem. Preferuję jazdę w ciemnościach, jest mniejszy ruch, a ja nocą
jako kierowca czujÄ™ siÄ™ doskonale.
Jeszcze dziś rano nie wybierałeś się w podróż.
Owszem, wybierałem się, nie wiedziałem tylko, czy przypadkiem coś mi się nie
odmieni, więc nic nie mówiłem, nie lubię rzucać słów na wiatr. Podczas gdy wy odby-
waliście swój spacer, zamówiłem hotele na całej trasie, którą chcę przebyć. Cieszę się
tą podróżą, Polska jest piękną krainą, a ja zamierzam przejechać ją wszerz i wzdłuż.
Marcinie, swój testament położyłem u ciebie na biurku pod przyciskiem w kształcie
lewka, w razie potrzeby znajdziesz go bez trudu.
Tina jęknęła.
Wujku, przestań!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]