download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 04 Pora na miłość (Mercenary's Woman)
- 2005 10. Zbrodnia i miłość 2. Skarb gangstera Child Maureen
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 166 Małżeństwo z przymusu
- 223. Steele Jessica Uwierz w moją miłość
- Legut Lucyna Miłosne niepokoje pana Zenka
- Elizabeth Bevarly Najpierw przychodzi miłość
- Clair Joy St. Przebudzenie miłości
- Cobb South Sheri Nie igraj z miłością
- 0047. Lamb Charlotte Trudna miłość
- Bonnie Dee & Laura Bacchi Butterfly Unpinned [Samhain] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lat. Ojciec był tak załamany, że przez dwa lata nie odróżniał dnia od nocy. Przez
cały czas nie mogłam pojąć, dlaczego mama przestała nas kochać. Za-
stanawiałam się, co złego zrobiłam...
- A potem twój ojciec ożenił się z matką Charlesa - powiedział cicho
Alex.
- Tak. - Wciągnęła powietrze w płuca i dodała niezręcznie: - Nie wszystko
było ponurą tragedią. Uratowała nas. Okazała mi wiele uczucia. Charles był
dużo starszy, ale po jakimś czasie zostaliśmy przyjaciółmi. - Wzruszyła
ramionami. - Nie rozumiem, po co ci to mówię.
- A potem twój ojciec i macocha zginęli oboje w wypadku
samochodowym - dokończył za nią Alex. - I znów wszystkich straciłaś.
- Oprócz Charlesa. - Bezskutecznie próbowali zdobyć się na uśmiech. -
Bywa i tak - mruknęła.
- Niedługo potem wyszłaś za Paula?
- Tak, po kilku tygodniach.
- Czułaś się bardzo samotna. Potrzebowałaś kogoś. A co z twoją rodzoną
matką? - kontynuował Alex. - Gdzie ona jest?
Lucy znów poczuła bolesny skurcz serca. Czy kiedykolwiek zdoła
spokojnie o tym myśleć?
- Wyjechała do Australii. Nie miałam z nią kontaktu przez... dziesięć lat.
- I nie próbowałaś go nawiązać?
- Raz. Po tym wypadku - odparła ostrym, wysokim tonem. - Stworzyła
sobie nowe życie. Nie chciała nawet o mnie słyszeć. To zamknięty rozdział. Nie
będę o tym mówić.
- Opowiedz mi o Paulu.
- Nie! - Gwałtownie potrząsnęła głową. - Nie ma o czym opowiadać. Paul
nie żyje. Został pogrzebany. Nie chcę o nim mówić.
- 55 -
S
R
- Bardzo ci go brak?
Pokręciła głową, zaskoczona tak bezpośrednim pytaniem. Cóż miała
powiedzieć? Tak? Nie? Nie wiem? Ból ścisnął jej gardło. Gdyby Alex poznał
prawdę, wówczas wszyscy dowiedzieliby się, jakim niewypałem było jej
małżeństwo. Gdyby opowiedziała o Paulu... o okrucieństwie jego słów, o
alkoholu, o hazardzie... Gdyby opowiedziała o dziecku... wówczas zarówno
Charles, jak i wszyscy dowiedzieliby się, w jakim grzęzła bagnie.
- To nie twoja sprawa! - parsknęła.
- Dlaczego nie chcesz przyznać, że to nie było udane małżeństwo? - spytał
spokojnie.
- Przestań! - krzyknęła. - Odczep się od mojego małżeństwa! Nie wtykaj
w nie nosa!
- Chcę ci pomóc.
- Wcale nie chcesz! Wtrącasz się z ciekawości, albo Charles cię prosił,
żebyś wyciągnął ze mnie wszystkie bolesne szczegóły, a potem doniósł mu o
nich.
Alex z wyraznym trudem hamował wybuch gniewu.
- Zachowujesz się, doprawdy, jak paranoiczka - powiedział z dławioną
irytacją. - Nie doprowadzaj ranie do ostateczności! Cierpliwość i poczucie
odpowiedzialności też mają swoje granice! - Obrócił się na pięcie i opuścił taras,
a słowa ostrzeżenia długo jeszcze brzmiały w jej uszach.
- 56 -
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Następne dwa dni Lucy spędziła w przekonaniu, że Alex rzeczywiście
prowadzi samotny tryb życia. Przez cały ten czas unikali siebie wzajemnie, a
ona, na pozór wylegując się w słońcu, w istocie cierpiała męki niepokoju i
wyrzutów sumienia.
Trzeciego dnia nagle pojawił się Alex, by zburzyć stworzony przez siebie
mit samotnika.
Właśnie kończyła jeść śniadanie na tarasie. Słońce stało już wysoko, a ona
dokładała wszelkich starań, by osiągnąć stan względnej równowagi. Obok
talerza leżała książka.
- Czytasz coÅ› ciekawego?
Zerknęła na niego spod ciemnych okularów. Stał u wejścia, z rękami
skrzyżowanymi na piersi. Miał na sobie wyblakłą dżinsową bluzę z rozpiętym
kołnierzem i zawiniętymi do łokcia rękawami oraz dżinsowe spodnie z krótko
obciętymi nogawkami. Dostrzegła piękny kształt muskularnych, opalonych nóg
i szybko opuściła oczy na książkę.
Niech sobie poczeka, pomyślała. Przez dwa ostatnie dni traktował ją jak
powietrze. Kilkakrotnie uprzejmie skinął głową lub rzucił zdawkowe zdanie...
- To zapewne porywająca lektura - stwierdził przeciągłym tonem. - Który
rozdział czytasz?
Lucy zdołała zachować lodowaty spokój przez całe dziesięć sekund.
Wolno uniosła głowę, z trudem tłumiąc spowodowane jego obecnością
zdenerwowanie.
- Owszem, ciekawa. - Przewertowała kilka stron. Lecz gdy dostrzegła
wyraz jego oczu, pomimo ciepła poranka przeniknął ją zimny dreszcz. - Właśnie
kończę trzeci rozdział. - Uśmiechnęła się zdawkowo. W istocie nie przeczytała
- 57 -
S
R
ani słowa. Po prostu w drodze na taras wzięła z półki w salonie pierwszą lepszą
książkę.
Przez chwilę panowało milczenie pełne napięcia.
- Masz jakieś szczególne życzenia? - spytała wreszcie sztucznie słodkim
głosem. - Czy przyszedłeś podziwiać widoki?
Dostrzegła, jak dalece nie podobał mu się jej ton. Zresztą i jej się nie
podobał. Ale w tej sytuacji był najbardziej odpowiedni. Jedyny, jaki wchodził w
rachubę. Zamknęła książkę, silnie zaciskając dłonie na okładce. Alex obrócił się
w stronę doliny. Patrzyła na niego, wciąż niezdolna wymazać z pamięci
doznanej w jego objęciach rozkoszy, dotyku jego warg...
- Dziś wieczorem mam gości. - Wolno odwrócił się i patrzył w jej twarz. -
Jeśli nie masz ochoty, nie musisz brać w tym udziału. Możesz zostać u siebie, na
górze.
Dopiero po kilku sekundach uświadomiła sobie sens jego słów.
- %7łyczysz sobie, żebym się nie pokazywała? O to ci chodzi?
- Nie! - Nie spuszczał oczu z jej twarzy. - Uprzedzam cię tylko, że zjawi
się wiele osób. To naruszy spokój, w którym żyłaś tu do tej pory. Może
stanowić dla ciebie wstrząs...
- Spokój?! - parsknęła szyderczo.
- Względny spokój - odparł sucho. - Przez ostatnie dwa dni niemal nie
wychodziłem z gabinetu. Więc miałaś chyba spokój?
Czyżby naprawdę tak sądził? - myślała, niezdolna policzyć godzin
spędzonych na rozważaniu ich wzajemnych relacji.
- Goście przyjdą o ósmej. - Spojrzał na nią z kamienną twarzą. - Jak już
mówiłem, nie musisz brać w tym udziału..
- Nie muszę. - Przez moment miała wrażenie, że w jego oczach pojawił
się błysk ulgi. Czyżby nie chciał, żeby poznała jego przyjaciół? Czyżby się jej
wstydził?
- 58 -
S
R
- To sympatyczni ludzie - dorzucił szorstko. - Ale bardzo hałaśliwi. Datę
spotkania ustaliliśmy przed twoim przyjazdem. - Objął jej twarz chłodnym
spojrzeniem. - Myślę, że powinienem je odwołać.
- Dlaczego imałbyś z mojego powodu rujnować swoje życie
towarzyskie!? - wykrzyknęła. - Rozumiem cię. Będę cię kompromitować.
- Widzę, że postanowiłaś celowo utrudniać mi sytuację. Interpretujesz po
swojemu wszystko, co mówię. Nie zamierzam wdawać się w dalsze spory. Jeśli
chcesz, przyjdz. W przeciwnym razie zapowiem wszystkim, że zabawa kończy
siÄ™ o przyzwoitej godzinie.
- Nikt nie będzie mi narzucał żadnych godzin! - wyrzuciła gniewnie.
- Więc przyjdziesz, czy nie? - Jego wzrok przez chwilę spoczął na jej
twarzy, by następnie ześlizgnąć się niżej. Nagle uświadomiła sobie, jak ciasno
przylegają do jej ciała płócienne szorty i jak skąpy jest stanik, który ledwie
przykrywał jej kształtny biust. Niepewnie poruszyła się na leżaku.
W oczach Alexa pojawił się krótki błysk - dostrzegł jej zmieszanie. Gdy
wyciągnął rękę, zamarło w niej serce.
Jego palce, niemal dotykając jej skóry, delikatnie ujęły leżącą na piersiach
Lucy książkę. Ogarnęło ją przejmujące uczucie rozczarowania i dotkliwego żalu
- wyraznie unikał fizycznego kontaktu. W jego silnych, dużych dłoniach tom
wydawał się mały i niepozorny. Obserwowała ze zmarszczonym czołem, jak go
otwierał.
- No... no, widzę, że mam przed sobą osobę wielce uczoną... - mruknął.
Był wyraznie rozbawiony.
Po chwili odrzucił książkę w jej stronę, a ona instynktownie złapała ją w
powietrzu.
- Nie przypuszczałem, że tak dobrze znasz hiszpański. Zerknęła na tytuł i
zaklęła pod nosem.
- 59 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]