download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 04 Pora na miłość (Mercenary's Woman)
- 2005 10. Zbrodnia i miłość 2. Skarb gangstera Child Maureen
- 223. Steele Jessica Uwierz w moją miłość
- Legut Lucyna Miłosne niepokoje pana Zenka
- Elizabeth Bevarly Najpierw przychodzi miłość
- Clair Joy St. Przebudzenie miłości
- Cobb South Sheri Nie igraj z miłością
- 0047. Lamb Charlotte Trudna miłość
- Laura Martin Miłość na Majorce
- Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podziać i za co żyć.
- Chyba nigdy dotąd nie spotkałem osoby, która miałaby
na głowie tyle problemów naraz - powiedział lord Locke z
uśmiechem. - Może mógłbym zaproponować pani, by
przeniosła się na kilka dni do mej posiadłości.
Gytha rzekła z błyskiem w oczach:
- Bardzo... bym chciała... ale obawiam się, że
rozdrażniłoby to bardzo pana przyjaciółkę.
Lord Locke dokładnie wiedział, kogo miała na myśli.
Zanim zdążył coś powiedzieć Gytha dodała:
- Z pewnością rozzłościłoby to również dziadka. Jednak z
przyjemnością przyjmę pana zaproszenie na lunch lub obiad.
Będzie to dla mnie miła rozrywka.
- Oczywiście, w każdej chwili ma pani moje zaproszenie -
odpowiedział lord - goście wyjeżdżają rano, więc umówmy
się, że przyjdzie pani na lunch, a pózniej jeszcze raz
wieczorem.
- Bardzo dziękuję, to bardzo uprzejmie z pana strony.
- Teraz niestety muszę panią opuścić, ale proszę by nie
zadręczała się pani z powodu swych kuzynów.
- Będę starała się ich unikać - stwierdziła Gytha. -
Zjadłam dziś lunch na górze i pozostanę tam tak długo, aż nie
wyjadą. Mam nadzieję, że znikną przed kolacją.
- Tak więc do zobaczenia na jutrzejszym lunchu - rzekł
lord Locke. - Proszę uważać na siebie panno Gytho, a gdyby
potrzebowała mnie pani, proszę wyślij lokaja, a natychmiast
przybędę.
- Dziękuję... dziękuję! - odparła Gytha. Czuł, że jest mu
wdzięczna z całego serca.
Odprowadziła go do drzwi. Wsiadł na konia i szarmancko
zdjął kapelusz na pożegnanie. Ten gest wydał jej się
niezwykle wytworny.
Ruszył, a Gytha prowadziła go wzrokiem, aż zniknął w
oddali. Pochlebiałoby jej, gdyby wiedziała, że jadąc przez
park lord rozmyślał o niej. Gdy stała na schodach patrząc na
niego, wydawała mu się taka krucha i bezbronna. Wyglądało,
jakby ten olbrzymi, ponury dom mógł ją zmiażdżyć,
przygnieść swym ciężarem. Pomyślał sobie, że ponosi go
wyobraznia. Starał się przecież za wszelką cenę spłacić dług
wdzięczności wobec jej ojca.
Rozdział 5
Lord Locke przez całą noc nie zmrużył oka. Dręczyła go
obawa, że wcześniej czy pózniej dojdzie do awantury z
Zuleiką. Za wszelką cenę pragnął tego uniknąć.
Wszyscy goście położyli się do łóżek dopiero o godzinie
drugiej nad ranem. Całą noc spędzili grając w karty, zresztą o
bardzo wysokie stawki. Gdy skończyli, lord Locke zamiast do
swego pokoju udał się do pokoju Perry'ego.
- Jak się sprawy mają? - zapytał Perry. Był on jedyną
osobą, której lord opowiedział
prawdę o swych rzekomych zaręczynach z Gythą. Po
kolacji Perry rozpływał się wręcz w pochwałach dla panny
Sullivan i były one zupełnie szczere:
- Jest naprawdę piękna i taka inteligentna - mówił - i choć
brakuje jej wytwornych strojów, by równać się z damami z St.
James, to, moim zdaniem, jest wyjÄ…tkowÄ… kobietÄ….
Lord Locke słuchał uważnie. Gdy wszedł do pokoju, Perry
od razu domyślił się co go trapi.
- Przypuszczam, że nic nie możesz zrobić w sprawie
Zuleiki - rzekł wesoło - pociesz się myślą, że już niedługo
nadejdzie jutro.
- Cały dzień usiłuje zostać ze mną sam na sam -
odpowiedział lord Locke - i pewnie ma nadzieję, że właśnie
nadszedł odpowiedni moment.
- Zamknij więc drzwi na klucz, stary - odparł Perry
uszczypliwie.
- Wstrętem napawa mnie myśl, że muszę ukrywać się
niczym pokojówka nagabywana przez swego lubieżnego
gospodarza - rzucił lord Locke ostrym tonem.
Perry uśmiechnął się, a lord kontynuował:
- Obawiam się, że nie pozostaje mi nic innego, tylko
wysłuchać, co ma mi do powiedzenia.
- Radziłbym ci tego nie robić - rzekł Perry. - Sam wiesz,
że ci ludzie ze Wschodu bywają niebywale natrętni i męczący,
gdy czują się czymś boleśnie dotknięci.
Lord Locke popatrzył na przyjaciela, który zdejmował
właśnie nienagannie zawiązany krawat, i czuł, że on ma rację.
- Mam przeczucie, że nie będzie łatwo pozbyć się Zuleiki
- stwierdził w zadumie, jakby mówił sam do siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]