download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 04 Pora na miłość (Mercenary's Woman)
- 2005 10. Zbrodnia i miłość 2. Skarb gangstera Child Maureen
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 166 Małżeństwo z przymusu
- 223. Steele Jessica Uwierz w moją miłość
- Legut Lucyna Miłosne niepokoje pana Zenka
- Elizabeth Bevarly Najpierw przychodzi miłość
- Clair Joy St. Przebudzenie miłości
- 0047. Lamb Charlotte Trudna miłość
- Laura Martin Miłość na Majorce
- 0693. WhiteFeather Sheri W pułapce
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I co sądzisz? - spytała, przybierając taneczną pozę.
Trudno mi było zachwycać się szczerze czymkolwiek związanym z balem, ale suknię
zaprojektowano chyba z myślą o Beth.
- Wyglądasz wspaniale - powiedziałam szczerze.
- No, nie wiem - szepnęła, przyglądając się krytycznie swemu lustrzanemu odbiciu. -
Chyba prezentowała się lepiej na manekinie.
- Manekin ma metr osiemdziesiąt wzrostu i nosi piątkę. Ale możesz mi wierzyć, że
jest ci w niej ślicznie. Ten turkus podkreśla twoje niebieskie oczy i...
Już jej chciałam powiedzieć, że fason wyszczupla talię, ale zamilkłam, bo drzwi
kabinki drgnęły lekko. Ktoś zajmował właśnie sąsiednie pomieszczenie.
- Colette! To już czwarta suknia, jaką dzisiaj mierzysz. - Zza ściany dobiegł nas nagle
zniecierpliwiony okrzyk.
- Piąta. - Drugi głos należał z pewnością do Colette Carroll. Zerknęłam na Beth i
znacząco położyłam palec na ustach.
- Dlaczego tak przebierasz? Z kim ty właściwie idziesz na ten bal?
- Z Garym. Tylko że on jeszcze nic o tym nie wie - powiedziała tajemniczo Colette.
Iskierka nadziei, jaka pojawiła się na chwilę w moim sercu, zgasła natychmiast, gdy
odezwała się ta druga dziewczyna.
- Nie zaprosił cię jeszcze? Oh, przecież wszyscy wiedzą, że on za tobą szaleje. Co go
powstrzymuje?
- Nieśmiałość - odparła Colette. - Na początku to było nawet miłe, ale teraz już mam
dość. Jutro jednak Gary na pewno się odważy. Z pewnością mu w tym pomogę.
- Co zamierzasz zrobić?
- Zaprosiłam na przyjęcie Molly McKenzie. To przyjaciółka Gary'ego, która usiłowała
nas kiedyś skojarzyć. Wtedy myślałam, że coś jej odbiło, ale teraz chcę widzieć w niej
sojusznika. - Usłyszałam szelest materiału. Colette zdejmowała suknię. - Nie, Lauren, ta
sukienka też mi się nie podoba. Nie jestem w niej sobą. Chodzmy lepiej gdzie indziej.
Usłyszałam tylko biadolenie niewidzialnej Lauren, a w chwilę pózniej znowu
skrzypnęły drzwi. Pózniej docierała do mnie jedynie muzyka z głośników.
A więc to dlatego Colette zaprosiła mnie na przyjęcie! Gary robił według niej niewy-
starczające postępy, więc chciała, żebym go trochę popchnęła we właściwym kierunku.
Pomyślałam, że może jednak pójdę na to przyjęcie, choć na pewno nie w charakterze
użytecznego sprzymierzeńca. Nie zamierzałam podać jej Gary'ego na tacy! W żadnym wy-
padku!
- Beth - powiedziałam impulsywnie. - Mogłybyśmy jeszcze raz zerknąć na ten
wieszak z okazjami? Ja też chcę sobie kupić suknię.
ROZDZIAA 11
Mama zabrała mi kluczyki do samochodu, więc poprosiłam Marka, żeby mnie zawiózł
na przyjęcie. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu brat wcale się nie wykręcał. Wręcz
odwrotnie. Bardzo chętnie się zgodził.
- Mam jakieś dziwne przeczucie - oznajmił z uśmiechem, gdy jechaliśmy krętymi
drogami Windsor Heighst, drogiej dzielnicy, w której mieszkała Colette. - Dziś wieczorem na
pewno wydarzy się coś fantastycznego. Po prostu to wiem. Pieniądze są już chyba moje.
Opracowałam pewien plan, więc nie chciałam go rozczarowywać. Opuściłam tylko
daszek przeciwsłoneczny, w którym zamontowano lusterko i przejrzałam się po raz ostatni.
Uczesałam włosy według najnowszej mody i przypięłam do nich różowe, jedwabne róże
pasujące do sukni. Byłam bardzo zadowolona z efektu. Gdyby nie piegi na nosie,
wyglądałabym olśniewająco. Niestety już wiele lat temu przekonałam się, że sok z cytryny
nie skutkuje, a nie chciałam nadużywać pudru w kremie, bo zbyt mocno umalowana wygląda-
Å‚am jak klown.
A już na pewno nie muszę się wstydzić sukni - pomyślałam.
Znalazłam ją na wieszaku z okazjami u Lundquista. Była to bladoróżowa kreacja o
przedłużonym stanie i spódniczce uszytej z trzech kolorowych falbanek. Wydałam na nią
ostatniego centa i znowu się zadłużyłam, ale tym razem u Beth, która okazała się na tyle
romantyczna, by uznać mój zakup za dobrą inwestycję. Zresztą miała rację. Gdyby bowiem
dzięki tej różowej sukience udało mi się wydrzeć Gary'ego ze szponów Colette, okazałoby
się, że nie zmarnowałam pieniędzy.
Zadowolona, uniosłam daszek, a Mark zatrzymał się przed pięknie oświetlonym
domem w kolonialnym stylu z czterema kolumnami na ganku.
- Jesteśmy - powiedział, wjeżdżając na zatłoczony podjazd. - I chociaż wycofałaś się z
umowy, mogłabyś przynajmniej przypilnować Gary'ego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]