download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Saga o Ludziach Lodu 42 Cisza przed burzÄ
- 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika SÄdziwoja
- (33) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i ... Ĺup barona Ungerna
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- Catherine George Sekret milionera
- Desmond Bagley Cytadela w Andach
- CRC Press Access Device Fraud and Related Financial Crimes
- Wallace, B. Alan. The Taboo of subjectivity
- 02. May Karol Krolowa Cyganow
- Norw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osiadła gruba warstwa sadzy, a drzwi z dykty rozpadły się na kawałki... Wewnątrz kręcili się
dwaj policyjni technicy i jakiś wyższy rangą funkcjonariusz.
- Pan jest właścicielem? - zapytał.
Przytaknąłem.
- Ktoś bardzo pana nie lubi - pokiwał głową. - Butelka z napalmem, wrzucili ją
wybijając szybę. Tak nawiasem mówiąc, to prawdziwy cud, że nie ma pan kuchenki na gaz,
bo przy takim pożarze mogło dojść do wybuchu...
- Nie mam tu instalacji gazowej - wyjaśniłem. - To mieszkanie powstało z podziału
dwóch większych. Sąsiad dostał kuchnię, a moja rodzina musiała sobie zrobić oddzielną...
- Rozumiem.
Zamyślił się na chwilę.
- Można przypuszczać, że wróg sądził, iż to na przykład sypialnia...
- Tak.
- Ma pan jakichś wrogów? - zainteresował się.
- Zaraz przedstawię listę.
Następnie opowiedziałem mu o tym, gdzie pracuję i co się ostatnio wydarzyło.
Zafrasował się.
- Będę musiał skontaktować się z nadkomisarzem Skorlińskim, bo najwidoczniej to
podpalenie jest częścią sprawy, którą prowadzi - powiedział z powagą. - Chyba lepiej, żeby
pan tu nie nocował, na wypadek gdyby wrócili.
- Rozumiem.
Zanocowałem w biurze.
ROZDZIAA DWUNASTY
SOBR ALEKSANDRA NEWSKIEGO " POMNIK KORUPCJI " BADANIE PLACU "
DR%7łYMY SZYB " W KRYPTACH
Rano wpadłem do szpitala. Pan Samochodzik czuł się już zupełnie dobrze, ale lekarze
upierali się, że musi zostać na kilkudniowej obserwacji. Potem pojechałem do siebie. Jeszcze
z biura zadzwoniłem po ekipę wymieniającą okna. Michaił i Juanita pojawili się o dziesiątej.
- To już nie przelewki - mruknął mój przyjaciel oglądając zniszczenia. - Dlaczego tak
ostro grają?
- Coś mi tu nie pasuje - Juanita zmarszczyła brwi. - Im chyba nie chodzi o ikonę, a
jeśli nawet, to nie tylko o nią. Szefa chcieli po prostu zabić. Dokumenty zabrali jakby
mimochodem...
Zadzwonił mój telefon komórkowy. Odebrałem. Batura.
- Witaj - odezwał się. - Mam informację, która może być ważna. Stadelmann kupił
wczoraj rano karabin snajperski...
- Wiemy - mruknąłem.
- Coś się stało? - zaniepokoił się
- Pan Samochodzik walczy o życie w szpitalu.
Milczenie trwało tylko chwilę.
- Pomogę wam - powiedział. - Jak tylko czegoś się dowiem, natychmiast dam znać.
- Dzięki.
Rozłączył się. Zreferowałem rozmowę Michaiłowi. Pokiwał głową.
- Miło z jego strony.
Zabraliśmy się do zmywania ścian, na razie nie miałem czasu ich odmalować...
Szafki kuchenne, zamieniając się w popiół, strasznie wszystko zakopciły... Na
szczęście, z pomocą przyjaciół, dość szybko doprowadzałem wnętrze do jako takiego
porządku...
- Opowiedz nam o soborze na placu Saskim - poprosiła Juanita. - To informacja, którą
pan Tomasz zdobył w Tobolsku...
- Nie wiem, co było w papierach, które mu zabrali, ale mogę opowiedzieć wam w paru
słowach dzieje tej budowli... W Warszawie istnieje, dziś słabo już widoczne, założenie
przestrzenne zwane osią saską. Wytyczono je w XVIII wieku. Wyobrazmy sobie długą, prostą
linię. Zaczyna się od Pałacu Namiestnikowskiego, gdzie obecnie mieszka prezydent, biegnie
przez plac Marszałka Piłsudskiego, przecina resztki kolumnady kryjące Grób Nieznanego
%7łołnierza, biegnie przez park Saski, plac %7łelaznej Bramy i kończy się na stojącym tam
pałacyku... Oś jest osią symetrii założeń parkowych znajdujących się na lewo i prawo...
Niestety, w latach pięćdziesiątych postawiono kilka bloków, które psują efekt. Na tej właśnie
osi, pośrodku dzisiejszego placu Piłsudskiego wybudowano największą rosyjską cerkiew
Warszawy - sobór pod wezwaniem świętego Aleksandra Newskiego. Od wmurowania
kamienia węgielnego w 1894 roku do zakończenia prac wykończeniowych minęło
osiemnaście lat... Obok wzniesiono dzwonnicę wysokości sześćdziesięciu metrów, którą
ludek warszawski złośliwie nazwał wieżą ciśnień prawosławia , gdyż jej wzniesienie zbiegło
się w czasie z dekretami mającymi zapewnić prawosławiu dominującą pozycję w Kraju
Nadwiślańskim - jak nazywano tę część zaboru rosyjskiego. Zwiątynię zbudowano na planie
krzyża greckiego, miała cztery wieże zwieńczone kopułami oraz, oczywiście, kopułę
centralną... Na ich pozłocenie zużyto kilkaset kilogramów złota...
- O rany - gwizdnęła przez zęby Juanita. - Za kilogram czystego złota można kupić
samochód...
- Nie było ono takie znowu czyste - wyjaśniłem. - Kopuły bez przerwy czerniały,
należy przypuszczać, że wykonawcy ukradli część kruszcu, zastępując go miedzią albo
podobnym metalem... Tym samym z zamierzonego symbolu rosyjskiego panowania powstał
gigantyczny pomnik korupcji i nieuczciwości zaborcy... Warto też wspomnieć, że koszt
budowy początkowo szacowany na osiemset tysięcy rubli pochłonął ponad trzy i pół
miliona...
- Nie znam kursu rubla - powiedziała Juanita. - Ale to chyba dużo...
- Dobra dniówka robotnika wynosiła wówczas około rubla - wyjaśnił Michaił.
- Destrukcja soboru zaczęła się już w chwili, gdy do Warszawy wkroczyli Niemcy -
powiedziałem. - Jednym z ich pierwszych zarządzeń na wszystkich okupowanych terenach
było wyznaczenie kontyngentów metali kolorowych i żelaznych... Front pochłaniał
codziennie tony miedzi, mosiądzu, brązu, stali... W Warszawie konfiskowano miedziane
rondle, cerkiewne i kościelne dzwony. Wycinano metalowe parkany, na przykład park Saski
był kiedyś w całości ogrodzony. Oczywiście uwagi komisji rabującej mienie publiczne nie
uszły kopuły soborów wykonane ze złoconej blachy. Miedz, a nie zapominajmy, że było jej
wiele ton, przetopiono, zaś sobór nakryto byle jak papą... W tym stanie stał jeszcze przez
kilka lat. Po odzyskaniu niepodległości pojawiły się kolejne problemy. Przystąpiono do akcji
odmoskwiania Warszawy. Zburzono carskie pomniki, rozebrano większość cerkwi i kaplic.
Sobór stanowił problem. Była to ogromna budowla, poza tym bardzo piękna, aczkolwiek
stylem architektonicznym zupełnie nie pasowała do naszej stolicy... Postanowiono sobór
przebudować. Po wyburzeniu czterech wież i zmianie kopuły z cebulastej na zwyczajną,
miałby stać się kościołem garnizonowym Wojska Polskiego. Były też pomysły, aby urządzić
we wnętrzu ekspozycję pamiątek narodowych. Wszystkie jednak upadły. W 1925 roku sobór
oglądała komisja architektoniczna. Jak się okazało, prowizoryczne zabezpieczenie kopuły
było niewystarczające. Woda spływała po ceglanych ścianach, a zimą, zamarzając, odsadzała
od nich rzezbione detale kamienne. Ich fragmenty, niekiedy ważące po kilkadziesiąt
kilogramów, spadały na plac obok. Wreszcie podjęto decyzję o wyburzeniu budynku. W 1928
roku zakończono prace i splantowano teren.
- Pomyślmy - zastanawiał się Michaił. - Rosjanie wycofując się zostawiają swoją
najpiękniejszą cerkiew w rękach nieprzyjaciela... Wiemy już, że każda świątynia miała
swoich zakamuflowanych opiekunów. Czy jednak ryzykowaliby utratę naprawdę cennych
przedmiotów liturgicznych? Te zapewne wywiezli.
- Ikony też powinni - zauważyłem. - Dla was, prawosławnych, to nie są zwykłe święte
obrazy.
- Owszem, ale ikony tej wielkości były nieco nieporęczne... Przypomnij sobie skrytkę
pod pałacem Konopackich.
- Sadzisz, że gdzieś to ukryto?
- Myślę, że tak. Kto wie, czy nie spoczywają w jakiejś skrytce pod powierzchnią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]