download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 28. Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik Tom 28 Sekret alchemika Sędziwoja
- Terry Goodkind Cykl Miecz Prawdy (00) Dług wdzięczności (tom prequel)
- Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 3 Imperium Tysiąca Słońc
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- Crownover Jay NIEPOKORNY Tom 1 Jego Walka
- Herbert Frank Tom 5 Heretics of Dune
- Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiezniku_Tom_2
- E Michael Fisher & James Clifford Bird Aliens, the Other White Meat
- Koryta Michael Lincoln Perry 02 Hymn Smutku
- Loius L'Amour Comstock_Lode_v1.0_(BD)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
strzępy przez Hybrydę. Co do sowy Barryego, to zadomowiła się w jednym z kątów i
wypełniła go starymi piórami i niedopałkami wyłowionymi z rynsztoka (Hybryda
traktowała produkty tytoniowe tak, jak sokół zdobycz wielu Hokpokczyków
przeżyło błyskawiczny sowi atak, a ich papierosy padły łupem jej zachłannych
szponów). Stosy brudnych ubrań w tym bielizny - leżały na ziemi tak długo, że
zaczynały fermentować. Puste opakowania i resztki żywności stały się bogatą
pożywką dla najróżniejszych bakterii. Krótko mówiąc, był to standardowy pokój
nastolatka.
- Usiądz - zaproponował Barry.
Bea zawahała się. Na każdej powierzchni poziomej coś leżało.
- O, przepraszam, pozwól. - Barry szybko zrzucił z łóżka szaty do quitkitu.
Ciskając je w kąt, poczuł świeżą falę zapachu. Upłynęło już cztery i pół sezonu,
a ów szlachetny strój ani razu jeszcze nie zetknął się z wodą ani mydłem.
- Dzięki. Bea przysiadła na skraju łóżka.
- No i tak. - Barry usiadł obok niej.
- No i tak - powtórzyła.
Wpatrywali się w siebie, aż w końcu cisza stała się nie do zniesienia. Barry
próbował coś powiedzieć, lecz głos mu się załamał. Za drugim razem zdołał
wykrztusić:
193
- Mógłbym cię pocałować?
No dobrze, jeśli to dla ciebie takie ważne.
Barry rzucił się na nią. Nieco zaniepokojona Bea przesunęła się i usta chłopaka
trafiły w jej prawe nozdrze.
Ups. - Nie wiedział co powiedzieć. - Przepraszam, nie
chciałem.
- Nic nie szkodzi - odparła. - To ja się poruszyłam. Moglibyśmy spróbować bez
rozpędzania się do prędkości światła?
Barry'ego aż skręcało ze wstydu.
-Tak, jasne, przepraszam. Nie chciałem, przepraszam.
Spróbowali ponownie, tym razem z powodzeniem. Barry zauważył, że lekko smakowała
mięsem. Zawsze lubił mięso, teraz jednak polubił je jeszcze bardziej. Po jakiejś
półgodzinie Bea cofnęła się.
Zaczynają mnie boleć wargi oznajmiła. - Moglibyśmy na trochę przestać?
Dobra - odparł Barry. - Czy coś robię nie tak?
Sama nie wiem. Nie jestem specjalistkÄ… w tej dziedzinie.
Chyba masz spuchniętą wargę - zauważył Barry.
Masz tu może lusterko?
-Nie.
Naprawdę, Barry, mieszkasz jak pieprzony jaskiniowiec. Wiedziałeś o tym?
Mogę rozpalić ogień - rzekł zawstydzony Barry, próbując zademonstrować swoją
użyteczność. - Na dworze jest zimno. Mogłabyś wystawić głowę za okno, to
pomogłoby na opuchliznę.
Bea ostrożnie obmacywała wargi, krzywiąc się lekko.
Udam, że tego nie słyszałam.
194
Barry stwierdził, że nie idzie mu najlepiej. Było znacznie łatwiej, gdy dawał
Doris syfka i miał z głowy wszelką gadaninę. Im bardziej kogoś lubił, tym
trudniejsze stawały się te sprawy. I nagle przyszedł mu do głowy pomysł.
- Hej, mam dla ciebie jeszcze jeden prezent - oznajmił z dumą.
- Naprawdę? - Bea uśmiechnęła się. - Barry, nie trzeba było.
- Odsuń się trochę poprosił Barry. Po prostu zepchnij pisma z łóżka.
Bea uniosła egzemplarz Magika".
- Nie mów. Prenumerata?
- Nie, coś znacznie lepszego. Barry rozpiął odświętną szatę, wyciągnął ze
spodni koszulę i zaczął odpinać guziki.
Beę znowu ogarnął niepokój.
- Barry, nie podoba mi się to, do czego to zmierza. Nie znam cię aż tak dobrze.
- Co? spytał Barry. - O, nie, przepraszam, to nie tak. To znaczy, nie chodzi o
to, że nie chcę, ale nie będę tego robił. Rozumiesz? To znaczy owszem, ale
nie... Och, do diabła, po prostu zobacz.
Uniósł koszulę. Mniej więcej w okolicy serca na jego piersi widniało wypisane
krzywo słowo Bea".
- O mój Boże. - Bea zaśmiała się z lekką zgrozą. To chyba nie na stałe?
Barry nie potrafił stwierdzić, jakiej odpowiedzi oczekuje, toteż zdecydował się
na prawdÄ™.
- Nie, zrobiłem to dziś po południu za pomocą markera i lusterka. Bardzo się
denerwowałem i chciałem się czymś zająć.
195
-WidzÄ™.
- W każdym razie, Beo, chciałem ci tylko powiedzieć, że naprawdę cię lubię.
Ja też cię lubię, Barry mruknęła Bea.
- No wiesz, jesteś taka zabawna i bystra, i ładna, i... -Barry zaczął wpychać do
spodni koszulę. - I mnóstwo innych rzeczy, których w tej chwili nie pamiętam,
ale cały czas myślę o nich, kiedy nie ma cię przy mnie. - Rozpiął pasek, by
dokładnie schować koszulę:
Dziwnie wyglÄ…dasz, Beo. Dobrze siÄ™ czujesz?
Nagle pokój napełnił ogłuszający ryk syreny, wylewający się z ust Bei. Barry
natychmiast zasłonił dłońmi uszy, potem jednak musiał je oderwać, by spróbować
zamknąć jej usta. Zastygły sztywno otwarte. Po jej oczach widział, że dziewczyna
nie ma pojęcia, co się dzieje, i umiera ze strachu. Usiłował zagłuszyć dzwięk
ręcznikiem, ale to też nic nie dało Bea by się udusiła. Poduszka wydała mu się
jeszcze gorsza.
- Chwileczkę, Beo, nie bój się, zaraz coś wymyślę! Najwyrazniej włączył się
alarm pettingowy, ale to by znaczyło, że...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]