download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- 27 Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i Tajemnice Warszawskich FortĂłw
- 632. Field Sandra Milioner i tajemnicza nieznajoma
- Christie Agatha Tajemnica reztdencji Chimneys
- 1106. Way Margaret Tajemnicza nieznajoma
- G.M Siedem Tajemnic Seksu
- Dynastia DanforthĂłw 11 Banks Leanne Prywatne Ĺźycie senatora
- Family in Transition Ch 11
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć
- Bell Joyce W niewoli uczuć
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pełnym zrozumieniem. Wyraziła \al, \e Gillian opuszcza ich
grono, ale nie usiłowała podwa\yć decyzji Olivera.
Podziękowała mu za wyrozumiałość wobec Helen, a potem
posłała jedną z dziewcząt po Gillian.
- Wczoraj wieczorem poszła do swego pokoju z
migreną - poinformowała Olivera pani Guarding. Jak
przypuszczam, została w łó\ku przez cały ranek.
Oliver skinął głową ze zrozumieniem.
- Bez wątpienia dlatego, \e przyjechałem ją zabrać.
Niestety, z niemałym zdumieniem dowiedzieli się
niebawem, \e Gillian nie ma w pokoju.
- Mo\e poczuła się lepiej i postanowiła zejść, panie
Brandon - rzekła dyrektorka. - Wydaje mi się, \e ma zajęcia z
panną de Coverdale. Poślę jej bilecik, \eby ją tu
przyprowadziła.
- Ale\ to zbyteczne - rzekł Oliver, zmierzając do drzwi.
- Sam jÄ… przyprowadzÄ™.
Gillian nie było w klasie Helen, która nie widziała jej od
rana. Słysząc to, Oliver poczuł niepokój.
- Powinniśmy przeszukać budynek - rzekł potem
dokładnie przeczesać ogrody, a następnie...
- Przepraszam państwa.
Oliver obejrzał się i ujrzał stojącą w drzwiach Elizabeth
Brookwell. Trzymała coś w ręce, a z jej miny mo\na było
wywnioskować, \e jest bardzo nieszczęśliwa.
- O co chodzi, panno Brookwell? - spytała szybko
Helen.
- Mam list, panno de Coverdale. Dla pana Brandona. -
Dziewczyna mówiła ledwo słyszalnym głosem. -Gillian
prosiła mnie... bym mu go dała, kiedy przyjedzie.
- Kiedy ostatni raz widziałaś Gillian? - spytała Helen,
gdy Oliver wziÄ…Å‚ list.
- Bardzo wcześnie dziś rano, proszę pani. Ubrana była
do wyjścia, ale kiedy ją spytałam, dokąd się wybiera, nie
chciała wyjawić. Dała mi tylko list i powiedziała, \e pan
Brandon koniecznie musi go otrzymać. - Dolna warga
Elizabeth dr\ała. - Poleciła mi oddać list dopiero dziś
wieczorem, ale uznałam, \e lepiej tak długo nie czekać.
- Dziękuję, panno Brookwell, mo\esz odejść.
Gdy dziewczę usunęło się w milczeniu, Oliver przeczytał
list na głos.
Drogi Oliverze!
Przykro mi, \e cię rozczaruję, ale wyjechałam z panem
Wymingtonem. Wiem, \e jego osoba jest Ci niemiła, ale ja go
kocham i nie mogę znieść myśli, \e będę zmuszona do
mał\eństwa z kimś innym - zwłaszcza z człowiekiem, którego
nawet nie znam. ProszÄ™, nie martw siÄ™ o mnie. Pan
Wymington mnie kocha i obiecał, \e będzie się mną dobrze
opiekował. Zapewnia mnie, \e to jedyny sposób, byśmy mogli
być razem, Napiszę znowu, kiedy będziemy ju\ mę\em i \oną.
Pozdrowienia
Gillian
Helen czuła, jakby pokój zawirował wokół niej.
- Bo\e drogi, musimy ich powstrzymać!
- Niewątpliwie. Jak daleko mogli ju\ ujechać?
Na szczęście, w stajniach dowiedzieli się wszystkiego, co
ich interesowało. Jeden ze stajennych przypadkiem zobaczył
zamknięty powóz, ciągniony przez jednego konia, który
zatrzymał się na tyłach szkoły o piątej rano. Po paru minutach
z budynku wyszła młoda dama, ubrana w płaszcz podró\ny i
usiadła obok d\entelmena. Miała ze sobą mały sakwoja\.
Najwyrazniej pan Wymington rzeczywiście zdołał
przekonać Gillian, by z nim uciekła.
- Prawdopodobnie jadą do Szkocji - powiedziała
Helen.
Oliver skinął głową.
- Bez wątpienia. Dlatego muszę wyruszyć natychmiast
- odrzekł z ponurą miną. - Wymington ma tylko jednego
konia, ale dwukółka jest lekka i prawdopodobnie zdą\yli ju\
ujechać kawał drogi.
- Biedna, naiwna dziewczyna - powiedziała Helen. -
Nie ma pojęcia, co jej grozi.
- Oczywiście, \e nie. Dla niej to wielka przygoda.
Pokładam tylko w Bogu nadzieję, \e ich dogonię, zanim
będzie za pózno.
- Niech mi pan pozwoli jechać ze sobą, panie Brandon
- poprosiła Helen. - W części ponoszę winę za to, co się stało.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Zaprzę\ony w parę wspaniałych koni, powóz Olivera
śmigał po pełnej kurzu drodze. Zakładając, \e Wymington
będzie zmierzał do Gretny, ruszyli tym samym traktem i
poczuli ulgę na myśl, \e dwoma końmi mogą podró\ować
szybciej ni\ Wymington jednym. Jednak uciekinierzy mieli
przewagę czasu, a w takim wyścigu liczyła się ka\da minuta!
Helen odzywała się bardzo mało podczas tej szalonej
jazdy na północ. Była nazbyt zatopiona we własnych
myślach, by prowadzić zdawkową rozmowę. Oliver równie\
był powściągliwy, skupiając uwagę na zaprzęgu i utrzymaniu
tempa jazdy.
- Nie mogą być bardzo daleko przed nami - powiedział
w pewnym momencie, omiatajÄ…c wzrokiem horyzont. - Bogu
dzięki wyruszyli dziś rano, a nie zeszłej nocy. Wtedy byłoby
ju\ za pózno, by wyrwać ją z łap tego oszusta.
Helen a\ za dobrze wiedziała, co Oliver ma na myśli.
Gdyby Gillian spędziła choćby jedną noc w gospodzie z
Wymingtonem, bezpowrotnie utraciłaby reputację. Wówczas
mał\eństwo byłoby najlepszym wyjściem.
Po drodze do granicy minęli kilka małych wiosek. Oliver
zatrzymał się w jednym z napotkanych po drodze zajazdów,
by zapytać, czy nie przeje\d\ała tędy dwukółka z młodą damą
i d\entelmenem i opisał ich najlepiej, jak potrafił. Ku swej
wielkiej radości dowiedział się, \e owszem, młoda para
odpowiadająca temu opisowi zatrzymała się nieco wcześniej,
ale odjechali po krótkim postoju. Nie, o ile mę\czyzna
pamięta, nic nie jedli ani niczego nie potrzebowali. Oliver
skinął głową z zadowoleniem, po czym szarpnął lejce i ruszył
w dalszÄ… drogÄ™.
W końcu, parę godzin pózniej, Helen a\ zaparło dech, gdy
w oddali ujrzała powozik, który ciągnął jeden koń.
- Niech pan spojrzy, panie Brandon, tam!
- Tak, widzę ich. - Oliver z nową energią śmignął
batem nad głowami koni. - Zaoszczędzone nam zostało wiele
zgryzoty. Panno de Coverdale, proszę mi powiedzieć, czy
zdoła pani pokierować powozem, gdyby okoliczności panią
do tego zmusiły?
Helen spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Tak, z pewnością.
- To dobrze. W wiosce, którą ostatnio mijaliśmy, jest
przyzwoita gospoda. Mo\e zabierze pani do niej Gillian i
zaczeka na mnie, a ja tymczasem rozprawiÄ™ siÄ™ z
Wymingtonem.
- Tak, oczywiście.
- Dobrze. Teraz niech się pani trzyma, a ja spróbuję ich
wyprzedzić.
Było to śmiałe posunięcie. Droga zwę\ała się tu bardziej
ni\ na innych odcinkach. Wreszcie Oliver doścignął
dwukółkę, a potem zepchnął ją na bok, tak \e oba pojazdy
zatrzęsły się i niebezpiecznie podskoczyły. Helen zapomniała
o niebezpieczeństwie, jakie im groziło, w razie gdyby oba
pojazdy się wywróciły, gdy ujrzała bladą twarzyczkę Gillian.
- Dalej nie pojedziecie! - krzyknÄ…Å‚ Oliver.
Wymington odwrócił się, rzucając im wściekłe
spojrzenie, a brzydki grymas zeszpecił jego przystojne rysy.
Przez chwilę Helen zastanawiała się, czy nie zlekcewa\y on
rozkazu Olivera i mimo wszystko nie ruszy naprzód. Musiał
jednak zorientować się, \e Oliver jest zdecydowany na
wszystko i \e dalsza ucieczka jest bezcelowa.
Oliver zeskoczył z kozła i nie zwracając uwagi na
Wymingtona, podszedł prosto do Gillian.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Oczywiście, \e nie, ale... co ty tu robisz?
- Przyjechałem, \eby cię zabrać do domu. Nie sądziłaś
chyba, \e dopuszczę do takiego bezeceństwa!
- Ale ja go kocham! - krzyknęła z rozpaczą.
- Nie chcę tego więcej słuchać, Gillian - odparł Oliver.
- Idz z pannÄ… de Coverdale. Ona siÄ™ tobÄ… zaopiekuje.
- Dlaczego? Co masz zamiar zrobić?
- Chcę zamienić słowo z panem Wymingtonem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]