download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Arthur Keri Zew Nocy 05 W objęciach ciemności (Embraced By Darkness)
- świat nocy 2 Anioł‚ Ciemności,...(całość)
- Christina Dodd Wybrańcy Ciemności 4 W Płomieniach
- 01 Kiedy nadciąga ciemność
- 35 Droga w ciemnościach
- Ancient Greek Nicomachean Ethics Aristotle
- Darcy Maguire Spragnieni uczuć‡
- Howard Linda Mackenzie 04 Sunny
- Felicjan SśÂ‚awoj SkśÂ‚adkowski Strzć™py meldunków (1988)
- 05 Bracia Rinucci Gordon Lucy WśÂ‚oski kaprys
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiących. Najpierw zdołałem dokładniej uchwycić jakieś fragmenty zdań wypowiedzianych przez mówiący
aparat.
(Mówiący aparat)
...przynieś do mnie... odesłać listy i zapis fonograficzny... zakończyć na tym... wziąć... wzrok i słuch... nie
szkodzi... bezosobowa siła, mimo wszystko... nowy, błyszczący cylinder... dobry Bóg...
(Pierwszy bzyczący głos)
...czas, abyśmy przestali... mały i ludzki... Akeley... mózg... mówiący...
(Drugi bzyczący głos)
... Nayarlathothep... Wilmarth... zapisy i listy... tanie szalbierstwo...
(Noyes)
...(trudne do wymówienia słowo albo nazwisko, prawdopodobnie N'gah-Kthun )...nieszkodliwy... spokój... kilka
tygodni... teatralne... powiedziałem ju\ przedtem...
(Pierwszy bzyczący głos)
...nie ma powodu... zasadniczy plan... efekty... Noyes mo\e dopilnować... Round Hill... nowy cylinder... samochód
Noyesa...
(Noyes) ...dobrze... wszystko wasze... tutaj na dole... reszta... miejsce...
(kilka głosów jednocześnie - rozmowa niezrozumiała)
(Liczne kroki, w tym tak\e to szczególne stukanie i szuranie luznych drewniaków)
(Dziwne odgłosy człapania)
(Odgłos zapalonego silnika i oddalającego się auta)
(Cisza)
To wszystko, co pochwyciły moje uszy, kiedy le\ałem w napięciu na łu\ku, w tej nawiedzonej farmie, pośród
demonicznych gór... w ubraniu, z rewolwerem w zaciśniętej dłoni i kieszonkową latarką w drugiej. A le\ałem, jak
ju\ zaznaczyłem, całkowicie sparali\owany i nie ruszałem się, choć echo tych odgłosów ju\ dawno zamilkło.
Gdzieś z daleka na dole dochodziło głuche, miarowe tykanie starego zegara z Connecticut, a wkrótce dotarło do
mnie chrapanie. Akeley musiał wreszcie zasnąć po skończeniu tej dziwnej narady i bardzo mu to było napewno
potrzebne.
Nie mogłem się zdobyć na decyzję, co robić w tej sytuacji. Bo przecie\ usłyszałem tylko to, czego się mogłem
spodziewać na podstawie uzyskanych wcześniej informacji, nic więcej. Dobrze te\ wiedziałem, \e Obce Istoty
mają wolny dostęp do farmy. A jednak Akeley był najwyrazniej zdziwiony ich niespodziewaną wizytą. Lecz coś w
zasłyszanych fragmentach ich dyskusji zmroziło mnie na wskroś, wzbudziło tak groteskowe i straszne wątpliwości,
\e zapragnąłem, aby się to okazało tylko snem. Myślę, \e podświadomie coś wyczuwałem, czego świadomość nie
mogła jeszcze objąć. Ale jak ma się sprawa z Akeleyem? Czy\by nie był on moim przyjacielem, czy\by nie
zaprotestował, gdyby miało mi grozić jakieś niebezpieczeństwo? Rozlegające się na dole spokojne chrapanie
zdawało się naśmiewać ze wszystkich moich, tak nagle narosłych obaw.
Mo\liwe to, \e Akeleya oszukano i posłu\ono się nim jako przynętą, aby wyciągnąć mnie w te góry wraz z listami,
zdjęciami i zapisem fonograficznym? Czy\by te istoty zamierzały zniszczy\ nas obu dlatego, \e za du\o wiemy?
Znowu przyszła mi na myśl ta nagła i niezwykła zmiana sytuacji, która znalazła odbicie w jego ostatnich listach.
Instynktownie czułem, \e dzieje się coś bardzo złego.
25 z 27 2007-08-13 00:18
R'lyeh - zaginione miasto cyklopów http://rlyeh.ms-net.info/index2.php
Wszystko wygląda zupełnie inaczej, ni\ się spodziewałem. A ta cierpka kawa, której nie wypiłem... czy Obce
Istoty nie miały mnie oszołomić jakimś narkotykiem? Muszę natychmiast porozmawiać z Akeleyem i przywołać go
do rzeczywistości. Zahipnotyzowali go obietnicami odkryć kosmicznych, ale teraz musi posłuchać głosu rozsądku.
Trzeba nam stąd uciekać, nim będzie za pózno. Jeśli nie starczy mu siły woli, \eby się z tego wyrwać, ja go
wspomogę. A jeśli nie zdołam go przekonać, to przynajmniej sam się wydostanę. Chyba pozwoli mi wziąć swego
Forda, zostawię go w gara\u w Brattleboro. Widziałem, \e stał w szopie - drzwi były w nim zamknięte, dobry znak
- gotów był do natychmiastowego u\ytku, więc niebezpieczeństwo mo\na ju\ było zaliczyć do przeszłości.
Chwilowa niechęć do Akeleya, która była skutkiem naszej wieczornej rozmowy, ju\ mi przeszła. Obaj znalezliśmy
się w podobnej sytuacji i musimy się trzymać razem. Wiedząc, \e jest chory, nie miałem ochoty go budzić, ale
było to konieczne. Nie mogłem przecie\ pozostać w tym domu a\ do rana.
Wreszcie, zdolny ju\ do działania, przeciągnąłem się, \eby rozluznić mięśnie. Pod wpływem raczej impulsu ani\eli
rozwagi wstałem ostro\nie, wło\yłem kapelusz na głowę, wziołem walizkę i przyświecając sobie latarką zacząłem
schodzić na dół w ogromnym napięciu nerwowym. Rewolwer trzymałem w zaciśniętej prawej ręce, a walizkę i
latarkę w lewej. Sam nie wiem, dlaczego zachowałem takie środki ostro\ności, bo przecie\ miałem obudzić tylko
jeszcze jednego mieszkańca tego domu.
Kiedy po skrzypiących schodach zszedłem do hallu, usłyszałem jeszcze wyrazniejsze chrapanie, ale dochodziło z
pokoju znajdującego się po lewej stronie - z salonu, w którym jeszcze nie byłem. Z prawej ział czarną nocą
gabinet, w którym słyszałem niedawno rozmowę. Pchnąłem nie domknięte drzwi salonu przyświecając sobie
latarką i kierując światło w stronę śpiącego. Natychmiast jednak odwróciłem się i wycofałem bezszelestnie, tym
razem ju\ nie instynktownie, ale kierowany rozsądkeiem. Na kanapie spał nie Akeley, ale mój były przewodnik
Noyes.
Nie miałem pojęcia, jak naprawdę przedstawia się sytuacja, ale zdrowy rozsądek nakazywał mi dowiedzieć się jak
najwięcej, zanim kogokolwiek obudzę. Zamknąłem cicho drzwi od salonu, \eby nie obudzić Noyesa i ostro\nie
wszedłem do gabinetu spodziewając się tam znalezć Akeleya, śpiącego, czy rozbudzonego, w fotelu, najwidoczniej
jego ulubionym miejscu odpoczynku. W blasku latarki dostrzegłem najpierw du\y stół pośrodku gabinetu, na nim
jeden z tych piekielnych cylindrów z podłączonymi aparatami wzroku i słuchu oraz z aparatem mowy stojącym w
pobli\u, a uszykowanym do podłączenia w ka\dym momencie. Pomyślałem, \e w nim napewno znajduje się mózg,
który słyszałem podczas tej strasznej konferencji; przyszła mi ochota, \eby go na chwilę podłączyć i usłyszeć, co
ma do powiedzenia.
Był zapewne świadom mojej obecności; podłączone aparaty wzroku i słuchu odnotowały blask mojej latarki i
skrzypienie podłogi. Nie miałem jednak odwagi manipulować przy tej aparaturze. Zauwa\yłem tylko, \e był to
nowy, błyszczący cylinder z nazwiskiem Akeleya, który wieczorem stał na półce i na który miałem nie zwracać
uwagi. Teraz, patrząc wstecz, \ałuję, \e brakło mi odwagi i nie posłuchałem tego, co mógłby mi powiedzieć. Bóg
jeden wie, jakeie tajemniece, jakie straszne wątpliwości i czyją to\samość byłby mi wyjaśnił! Wtedy jednak
uznałem, \e lepiej to zostawić w spokoju.
Skierowałem następnie latarkę w róg pokoju, gdzie spodziewałem się znalezć Akeleya, ale ku memu zaskoczeniu
stwierdziłem, \e wielki fotel jest pusty, nie ma w nim ani śpiącego ani rozbudzonego Akeleya. Natomiast z fotela
[ Pobierz całość w formacie PDF ]