download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 166 Małżeństwo z przymusu
- Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- 127. Delinsky Barbara Czlowiek z Montany
- Cartland_Barbara_ _PowrĂłt_syna_marnotrawnego
- Cartland Barbara Z piekła do nieba
- Cartland Barbara Niezwykła misja
- Cartland Barbara Lucyfer i anioł
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Paryż z Jonno był po prostu boski.
Kolejne mijające dni były niewyobrażalnym pasmem szczęścia. Nigdy nie przypuszczała, że
można doświadczać tylu cudownych uczuć, tylu uniesień. Każda minuta była świętem.
Ich dwoje i Paryż. Bez znajomych, zobowiązań, planów. Wszystko działo się spontanicznie.
Wyjście do sklepu po bagietki i sera brie skończyło się piknikiem w Ogrodzie Luksemburskim,
wędrówka po galeriach, kolacją w Dzielnicy Aacińskiej, wieczór w teatrze spacerem wzdłuż
leniwie płynącej Sekwany.
Raz Jonno pożyczył sportowy samochód i pojechali za miasto. Sielskie widoki pól i rzadko
rozrzuconych kamiennych domostw działały uspokajająco. Lunch zjedli nad rzeką, tuż przy
kamiennym moście. Mury ogrodów schodziły aż do jej brzegu, odbijały się w cichej toni. Rzeka
wiła się zakolami, ginęła gdzieś w oddali, skrywając się między wierzbami i dębami.
Tu jest zupełnie inaczej niż u nas zauważyła Camille.
Jonno wyciągnął się na kocu, oparł na łokciu. Przesunął wzrokiem po krajobrazie,
uśmiechnął się do dziewczyny.
Chyba się zgodzimy, że we Francji wszystko jest bardzo francuskie.
Camille uśmiechnęła się, zamknęła oczy. Pocałował ją żarliwie.
I znowu byli w Paryżu. Zapalili świeczki w katedrze Notre Damę. Całowali się na ulicach. A
potem, w zaciszu hotelowego apartamentu, zatracali w miłości.
Nigdy nie byłam taka szczęśliwa powiedziała, wtulając się w jego ramiona i patrząc w
wysokie wąskie okno. Na tle porannego nieba cienką kreską rysowały się nagie gałęzie.
Ja też wyszeptał, dotykając ustami jej barku. Odwróciła się, rozjaśniła w uśmiechu,
patrząc na jego twarz. Przesunęła palcem po jego czole, dotknęła ust.
Dziękuję ci, Jonno szepnęła. Dziękuję, że tak bardzo mnie pragniesz.
Przytrzymał jej dłoń, zaczął całować jej palce.
Ja też powiedział, przesuwając usta na wierzch dłoni, nadgarstek, i wyżej, aż do łokcia.
Nie rozmawiali o miłości. To jej nie przeszkadzało. Takie rozmowy nieuchronnie wywołują
inne tematy: małżeństwo, wspólna przyszłość, stały związek. Ich to nie dotyczy. Są nowocześni,
w sam raz dla siebie. Liczy się terazniejszość.
Uśmiechnęła się i ziewnęła. Przeciągnęła się jak kotka, rozkoszując się chwilą, upajającym
poczuciem szczęścia i wolności. Pieszczotliwie przytuliła się do niego, czule, prowokująco...
Tę pięknie zapowiadającą się chwilę przerwało brzęczenie komórki Jonno.
Popatrzył na zegarek.
To pewnie Piper. Chce się dowiedzieć, co słychać. Pocałował ją i sięgnął na nocną szafkę
po telefon. Camille oparła się o poduszki i wodziła za nim zachwyconym spojrzeniem. Opalone,
muskularne plecy, widoczne pod skórą mięśnie, gładka, złocista skóra...
Pochłonięta obserwacją, nie przysłuchiwała się rozmowie. Dopiero po dobrej chwili dotarło
do niej, że Jonno prawie się nie odzywa. Rękę trzymającą aparat zacisnął tak mocno, że aż
pobielały mu kostki. Zaklął, opuścił nogi na podłogę. Nie odzywał się, tylko słuchał. I nagle
zawołał:
Nie! Nie, nie!
Ogarnął ją lęk, a zaraz potem poczucie winy. Czuła się jak dziecko przyłapane na gorącym
uczynku. Skoro to ważne prywatne sprawy, to nie powinna się przysłuchiwać. Co zrobić? Wyjść
czy zostać?
Wstała i zatrzymała się. Jeśli da jej znak, żeby została, wszystko będzie jasne. Jonno nie
podniósł głowy. Policzyła do dwudziestu, potem do czterdziestu. Nie spojrzał na nią. Przyciskał
słuchawkę do ucha. Chyba nie zauważał jej obecności.
Czyli ten telefon jej nie powinien obchodzić. Poszła na palcach do łazienki i zamknęła za
sobÄ… drzwi.
ROZDZIAA DZIEWITY
Stanęła pod prysznicem. Spodziewała się, że Jonno skończy rozmowę i przyjdzie do łazienki.
Czas mijał, a on się nie pojawiał. Zaniepokoiła się. Pośpiesznie się wytarła, włożyła szlafrok i
wyszła do pokoju.
Jonno nie było.
Jego ubranie znikło. Czyli wyszedł. Bez słowa.
Ogarnął ją lęk. Co się wydarzyło? Z pewnością coś musiało się stać. Ale dlaczego choćby nie
krzyknÄ…Å‚, dokÄ…d idzie?
W głowie kłębiły się jej niespokojne myśli. Coś się stało. Coś ważnego. Nie mogła sobie
darować, że zostawiła go samego.
Nie chciała być wścibska. Szanowała jego prywatność, ale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]