download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem numerem cztery Lore Pittacus
- Elizabeth Bevarly Najpierw przychodzi miłość
- Lowell Elizabeth Sen zaklęty w krysztale(1)
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo zła
- Elizabeth Mayne Lion's Lady
- Elizabeth Bevarly Kuszenie Monahana
- Gjersoe Ann Christin Dziedzictwo 07 Wiatry przeznacz
- Bevarly Elizabeth Kompromis
- 674. Gordon Lucy Ocalone dziedzictwo
- MacLean Alistair (1984) San Andreas
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak to wszystko się potoczy. Chciał to powiedzieć ojcu, ale w tej właśnie chwili lady Blakemere
wróciła do salonu.
Claud od razu przygotował się na kolejne ciosy, tymczasem ze zdumieniem stwierdził, że
matka się uśmiecha.
- Devenick, cieszę się, że jesteś sam.
Bez wątpienia chodziło jej o to, że nie ma już przy nim Kitty, chociaż odzywając się w ten
sposób, potraktowała lekceważąco swego męża. Hrabia na powrót przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Co cię tak cieszy, madame? - zapytał Claud najspokojniej, jak tylko mógł.
- Chciałam się z tobą zobaczyć, gdyż odbyłam długą rozmowę z Silvią. Po tym, co mi
powiedziała, zrozumiałam, że jesteś niewinny i tylko popełniłeś błąd. yle cię oceniłam, Devenick.
Zdumiony, ale wciąż czujny, Claud pozostał niewzruszony.
- Czyżby, madame?
- Gdybyś przyszedł do mnie, nie musiałbyś czuć się zobowiązany do poślubienia tej
dziewczyny.
- ZobowiÄ…zany?
- Przypuszczam, że to było motywem twego postępowania. Nie widzę innej możliwości,
Devenick - wyjaśniła, już mniej serdecznym tonem.
Claud zauważył, że hrabia nieznacznie się poruszył i przyglądał mu się uważnie. Zacisnął
wargi. Jeśli Blakemere spodziewał się, że syn skorzysta z okazji, to bardzo się mylił!
- Dałeś się zwieść, mój chłopcze - ciągnęła hrabina. - Wcale nie musiałeś żenić się z tą
dziewczyną. Gdybyś znał pewne okoliczności, wiedziałbyś, że to całkowicie zbyteczne.
- Czy to znaczy, że zamierzasz wyjawić mi te okoliczności ?
Zawahała się.
- Chyba znasz mnie na tyle, że sam możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie - odparła w
swoim stylu.
- A ty znasz mnie, madame! O co w tym wszystkim chodzi? Widzę, że nie jesteś w nastroju do
pochlebstw. Czego oczekujesz? Oczy hrabiny błysnęły złowrogo.
- No dobrze, skoro sam się tego domagasz. Istnieją powody do unieważnienia małżeństwa.
Niezależnie od tego, czy to ci się spodoba, czy nie, zamierzam dopilnować, żeby ta błazenada
dobiegła kresu.
- Mówisz ciekawe rzeczy, madame - wycedził Claud. Jak chcesz tego dokonać?
- Dowiesz się w swoim czasie. Roześmiał się szyderczo.
- Sama nie wiesz jak. To tylko czcze przechwałki. Nie; masz możliwości żadnego ruchu!
Wyraz oczu hrabiny dowodził, że Claud się nie myli. Jednak i tak powiedziała za dużo.
Zwróciła się do hrabiego. - Blakemere, przywołaj go do porządku!
Hrabia popatrzył na żonę. - Co to ma znaczyć, moja droga? Claud ma swoje lata i jest
niezależny. %7łyczyłbym sobie, żebyś uwierzyła w jego rozsądek.
- O jakim rozsądku można mówić w przypadku kogoś, kto podjął tak nieprzemyślaną decyzję?
- Podeszła do męża, zwracając się do niego tak, jakby obecność Clauda nie miała żadnego znaczenia. -
Trzeba go natychmiast wysłać do Shillingford, i niech tam siedzi, dopóki nie znajdziemy jakiegoś
rozwiÄ…zania. Dziewczyna zostanie tutaj pod mojÄ… opiekÄ….
- Nigdy na to nie pozwolÄ™!
Claud pośpiesznie wybiegł z salonu, z nowym mocnym postanowieniem. Znalazł Kitty w
pokoju dziecinnym, tym razem w towarzystwie Tess. Chwycił żonę za ramię i poderwał z krzesła.
- Nie mamy czasu do stracenia, Kitty. Uciekamy.
Nie protestowała, kiedy pociągnął ją za sobą. Tess wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
- Dokąd jedziemy? - zapytała Kitty.
- Do Shillingford. Zabarykaduję wszystkie drzwi i postawię straże z bronią przy oknach, a nie
pozwolę, żeby hrabina mi cię zabrała!
Nowy dom Kitty był uroczym siedemnastowiecznym budynkiem z tradycyjnymi słupkami
okiennymi i strzelistymi mansardami. Choć niezbyt okazały, miał wiele zakamarków, a liczne pokoje
mogły przyprawić o zawrót głowy kogoś, kto wychował się w czworobocznym budynku z czerwonej
cegły, mającym służyć określonemu celowi i pozbawionym jakiegokolwiek charakteru. Państwo
Duxford mieszkali w sąsiednim, przytulnym domku, do którego starsze dziewczęta były w niedziele
zapraszane na kieliszek wina.
Kiedy dojeżdżali do posiadłości, pokryte patyną czasu kamienne ściany Shillingford Manor
lśniły w zachodzącym słońcu. Dom wzniesiony na miejscu dawnej rezydencji baronów, odziedziczył
po niej nazwę. Claud powiedział Kitty, że dwór znajduje się na terenie jednej z najstarszych
rodzinnych posiadłości.
- Podobno pierwotna rezydencja została wzniesiona jeszcze w czasach normańskich. Myślę,
że ten stary dwór nie za bardzo by nam odpowiadał; został zburzony, a na jego miejscu w ubiegłym
stuleciu wybudowano obecną posiadłość. Widziałem plany starego budynku. Musiały w nim panować
straszliwe przeciągi. Mam nadzieję, że nasz dom wyda ci się przytulny.
Kitty istotnie bardzo dobrze czuła się w Shillingford Manor. Podobała jej się niewymuszona
elegancja dużych pokoi z wyściełanymi fotelami, a także stolarka bogato zdobiona motywami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]