download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anderson Caroline Medical Duo 473 PowrĂłt buntownika
- Cartland_Barbara_ _PowrĂłt_syna_marnotrawnego
- 2.Brown Sandra PowrĂłt do Ĺźycia
- Januszewska Krystyna Dolina motyli
- Anderman_Janusz_ _Gra_na_zwloke
- Burroughs Edgar Rice 3.Prawo dżungli
- Amy Redwood Prawo jaguara
- zajdel janusz paradyzja
- 4 triaki k2634
- Y05256 WW 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i korzystam z moich uprawnień zgodnie z instrukcją.
Zgoda, rozumiem. Stan wyjÄ…tkowy?
Powiedzmy. Ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Dlatego musisz. . .
przespać się trochę.
W porządku. Którego z lekarzy mam zwitalizować?
27
Obojętne. Zresztą, sam to zrobię, a ty zajmij się Erwinem i sobą. Czy uwa-
żasz, że w tym stanie można go odłożyć do przetrwalnika?
Można. Fizycznie jest w porządku, z wyjątkiem, ma się rozumieć, tego
guza na głowie, ale to drobiazg. Jego stan w niczym nie odbiega od stanu Enrica
i Teda.
Po kilkunastu minutach Erwin i Bunn zniknęli we wnętrzu przetrwalników.
Kamil uruchomił automat witalizujący i wybrał z rejestru numer pojemnika,
w którym spoczywał Adam, inny lekarz wyprawy. Teraz mógł wrócić do swo-
jej kabiny i spokojnie rozważyć sytuację. Sięgnął po długopis.
Dziś byłem o krok od klęski. Gdybym wypił tę filiżankę kawy nie wia-
domo, czy nie znalazłbym się, jako czwarty, w przetrwalniku obok Enrica, Teda
i Erwina. Tajemnicza kosmiczna przypadłość czy też świadome działanie? Do
dziś nikt nie brał tej drugiej możliwości pod uwagę. Lekarze skłaniali się raczej ku
pierwszej, choć nie potrafili właściwie niczego powiedzieć o przyczynach dziw-
nego stanu Enrica i Teda.
Gdybym wypił tę kawę. Czyżby ten ktoś wiedział lub podejrzewał, że je-
stem tu nie tylko socjologiem specjalistą od stosunków międzyludzkich w mi-
ni społecznościach ? Albo po prostu miałem być kolejną przypadkową ofiarą sza-
leńca. Tak, to jedyne, co nasuwa mi się w tej chwili. Tylko szaleniec może działać
przeciwko członkom wyprawy, w której sam uczestniczy. Podcina gałąz, na której
siedzi wraz z nami. Każdy z nas ma tu przecież swoje miejsce, swoją funkcję. Bez
współdziałania całej załogi nie dotrzemy do celu i nie mamy szans powrócić do
Układu Słonecznego.
A może. . . Może ktoś chce, aby wyprawa zawróciła już teraz, z połowy dro-
gi? Dwa wnioski wyciągnąłem z wydarzeń dzisiejszego dnia. Po pierwsze jest
ktoś, kto nam chce zaszkodzić. Niesamowite to, ale fakty świadczą niezbicie,
że tak jest naprawdę. Czy działalność tego człowieka ogranicza się do uniesz-
kodliwiania poszczególnych członków załogi? A może robi jeszcze coś więcej?
O czym to chciał mówić ze mną Erwin? Co chciał mi pokazać? Może znalazł do-
wód działalności tego szaleńca? (Wciąż myślę o tym człowieku jako o szaleńcu,
bo trudno mi znalezć inną motywację jego działań!)
Drugi wniosek: niemożliwe, aby ci, którzy powierzyli mi moje zadania, nie
przewidzieli takiej sytuacji jak dzisiejsza, z tą kawą i w ogóle, całego szeregu
innych możliwości osiągnięcia podobnego celu.
A więc oprócz mnie, ktoś jeszcze ma na głowie ten sam zakres spraw. Być
może, podobnie jak ja o nim nie wie o mnie. Ale na pewno ktoś taki jest. Może
w tajnych instrukcjach będzie coś o tym, ale na razie brak przesłanek dla urucho-
mienia postępowania nadzwyczajnego, więc tajne instrukcje muszą spoczywać
tam, gdzie umieścili je moi mocodawcy. Myślę, że nie zostałem jeszcze zdekon-
28
spirowany. Jedynym sposobem na to byłoby zawładnięcie moim notatnikiem, i to
na czas dłuższy. To był zupełnie dobry pomysł, by pisać w moim ojczystym języ-
ku. Nikt go tu nie zna oprócz mnie, a tłumaczenie przez komputer wymagałoby
specjalnego programu i trwałoby sporo czasu. Jeśli Erwin odkrył coś ważnego, to
dzisiejsza próba uśpienia mnie była raczej tylko przejawem ostrożności przeciw-
nika. Kto nim jest? Jakie są motywy jego działania? Jakie ma cele?
O, gdybym mógł porozmawiać o tym z kimkolwiek! Ale z kim, jeśli każ-
dy z czuwających członków załogi może być tym podejrzanym. Odesłać ich do
przetrwalników? Na jak długo? Wcześniej czy pózniej, każdego z nich trzeba bę-
dzie witalizować. . . W chwili obecnej czuwa czternaście osób, odliczając Erwina
i Bunna, których hibernowałem, i doliczając Adama, który właśnie się witalizu-
je. Z wyjątkiem tego ostatniego, no i mnie, oczywiście napastnikiem, który
[ Pobierz całość w formacie PDF ]