download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Zajdel_Janusz_A_ _Prawo_do_powrotu
- Januszewska Krystyna Dolina motyli
- zajdel janusz paradyzja
- Lilian Peake Niebezpieczna gra
- Andria Davis A Matter of Tradition
- KlaśÂ›nij w dśÂ‚onie! point of tears tśÂ‚um. Kaczalka
- Clark Mary Higgins W pajć™czynie mroku
- 223. Steele Jessica Uwierz w mojć… miśÂ‚ośÂ›ć‡
- Dusza śąydowska w Zwierciadle Talmudu Andrzej Niemojewski
- 13_Mortimer Carole Zamek na wrzosowisku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wśród puszek na stole leżało kilka broszurek z plamami zacieków.
przeszkadza mi ta praca w polu, ale przecież , jak sie to wszystko naje, mam z pół dnia
czasu i sie myśli. albo ide spać, to myśle. śpie, ale w gruncie rzeczy to nie śpie, tylko myśle o
tym, jak to jest. przy pracy też, rozumi sie. a jakże. przy pracy fizycznej także sie robi, tylko
nie zawsze.
troche sie napisze, co jest warte, żeby nie uleciało pózniej z pamięci, i idzie sie do robaty
dalej. ja tu zeszytów zasmarowałem dość dużo. niektóre powyrzucałem, bo już niepotrzebne.
jeśli są rzeczy bardzo ważne, to ja ich pilnuje. mniej ważne to wszystko jedno. to i tak beze
mnie ktoś zrobi albo co. czasami tylko myśle, żeby mnie kto nie oszukał przy tej pracy. że-
bym tylko nie zrobił, a ktoś korzyść otrzymywał.
ajnsztajn to robił te błędy co wszyscy. on, głuptak, jeszcze gorzej zrobił. pierwsza rzecz
przy ruchu galaktyk, mówi tak dlaczego one mają ruch proporcjonalny do odległości. ano,
to powiedział dlatego, że istnieje opóznienie zaćmienia, ale nie podał trafnego uzasadnienia.
galaktyki oddalają się od nas i prędkość jest proporcjonalna do odległości. ale teraz przyczy-
na? to on powiedział tak, że istnieje siła odpychająca oprócz przyciągającej. i dzięki tej sile
odpychającej. ta siła tym bardziej odpycha, im większa odległość. więc to już wpadł w taki
wąwóz, że do niczego. tak ja mu to wytkne, nie ma gadania. teraz nie wszystko moge powie-
dzieć, dlatego, że ktoś mi potem przyjdzie i powie, że on jest autorem tych rzeczy. dlatego
nie wszystko moge powiedzieć. ja musze sam wydać.
cielakowi nie zimno, bo sie troche zamek przymyka, a sam dam jeszcze płyty pilśniowe
od zewnątrz. cielak lata koło obory i jak on lata, to płuca wtedy rozrobi i za dużo wciąga po-
wietrza. sierść mu urosła; na zime zawsze rasta.
da się płyty pilśniowe, a z tamtej strony laski takie z chrustu, żeby w ogóle wiatr ode-
pchnąć z grubsza. płyta nie puści. na razie ciele jest w najgorszym położeniu.
materiał mam, tylko dziś nie robie, bo święto. niedziela dziś? zaraz, od pierwszego bę-
dziemy liczyć, jak to jest, pierwszy niedziela, nie, środa. następnie ósmy środa, zaraz, zaraz.
jakoś to jest inaczej. w środe był pierwszy, prawda? siedem to też środa. jak dodamy do szó-
stego poniedziałek, a piątego niedziele. nie zgadza sie.
świat w jakiś sposób powstał. wiem, w jaki, ale nie moge tego powiedzieć. ja sie strzege
tego, dopiero jak wydam.
myśle, że zapoznałem budowe wszechświata. tak musze powiedzieć skromnie. a w grun-
cie rzeczy moge powiedzieć, że to wiem. kończe na tym prawie. bo już nie widze dla siebie
możliwości większych. daje sie zapoznać poznanie wszechświata. to nie tylko ruch galaktyk
będzie wchodził w grę; będą jeszcze inne rzeczy wchodziły, drobniejsze. ale też ważne, ja nic
nie moge mówić. krążą galaktyki i już! nie chce tego wypuścić z ust!
teraz to nie świece elektrycznością, tylko lampami naftowymi. nastąpił taki wypadek, że
nie może świecić elektryka. chyba coś sie zepsuło...
Od pewnego momentu siedział przy stale i był tak zgarbiony, że siedząc prosto, składał
niemal głowę na blacie. Teraz ta głowa opadła nieco, włosy rozsypały się wśród puszek i ko-
smyki wpełzały do zimnych wnętrz, gdzie znikały jak podziemne rzeki.
Aóżko, na którym siedziałem, wyścielone było szmatami i starymi gazetami; takie gazety
długo trzymają ciepło. Uniosłem jedną z nich na wysokość oczu; półmrok nie dopuszczał
słów do głosu, ale udało mi się odczytać kilka zdań; była to strona tygodnika studenckiego,
który rozchodził się w ciągu godziny, odtkąd wprowadzono tam rubrykę z poradami na te-
30
maty seksualne; właśnie trzymałem stronę z tą rubryką, jestem nieśmiałą, ale podobno atrak-
cyjną dziewczyną, studiuję. Nie jestem szczęśliwa i czuję się zagubiona. Akademik wspomi-
nam jak koszmar, ani chwili samotności i spokoju. Ordynarni chłopcy, którzy szukali przy-
gód i publicznie pieścili naiwne dziewczęta. Byłam przymusowym świadkiem stosunków w
naszym pokoju. Zawsze marzyłam o chłopcu subtelnym, delikatnym, kulturalnym. Niestety,
maje znajomości kończą się bardzo szybko. Poznani, podobający mi się chłopcy dążą tylko
do stosunku. Nawet ich pieszczoty nie są przyjemne; są za szybkie, brutalne, a przecież
wiem, że jestem pobudliwa, i wystarczy pieszczenie piersi, abym osiągnęła orgazm, nieraz
sama do tego doprowadzam. Moją tajemnicę odkryła przyjaciółka, która również jest rozcza-
rowana i nigdy z nimi nie przeżyła orgazmu w stosunku. Z powodu zimna zaczęłyśmy spać
w jednym łóżku, z jej strony wyszła inicjatywa pieszczot. Na początku udawałyśmy, że ro-
bimy to przez sen, teraz wystarczy już zgaszenie światła. Czy to znaczy, że mam skłonności
lesbijskie? Nigdy nie interesowały mnie dziewczęta. Od 13 roku zaspokajałam się sama, ale
zawsze wyobrażałam sobie pieszczoty chłopca. Czy utrata dziewictwa mogłaby mnie uchro-
nić od pociągu do dziewcząt? A może moja przyjaciółka jest lesbijką? Proszę mi pomóc.
Odłożyłem opłatek gazety na swoje miejsce, podniosłem się cicho i zrobiłem tych kilka
kroków w kierunku drzwi. Bezszelestnie, by nie płoszyć snu.
Potem w stronę przeciwną tej, z której mnie wydał świat, ruszyłem zboczem w dół, w kie-
runku szosy. W kierunku, gdzie powinna się znajdować. Krople deszczu uderzały w podłoże
tak zaciekle, że gleba unosiła się lekko nad powierzchnią jak obłoki czarnej mgły.
Przeszedłem kilkanaście minut i ujrzałem żółtą tarczę słoneczną; był to krążek wycięty z
blachy i umocowany na metalowym słupku: Na przystanku, oparty o ten słupek, stał mężczy-
zna w skórzanym płaszczu i czapce z daszkiem; od razu poznałem kontrolera; nieco z boku
grupili siÄ™ ludzie.
Nie czekaliśmy długo, bo na czarnym języku asfaltu zażółciła się baryłka autobusu; ludzie
wyciągnęli szyje, ale po chwili znów zobojętnieli, luks leci, a nie nasz, ale wtedy wszystko
się nagle odmieniło, bo na skraj szosy wystąpił mężczyzna w skórzanym płaszczu, z kieszeni
wydobył czerwone kółeczko z białą plamą pośrodku i uniósł rękę.
Autobus zatrzymał się bez szemrania; ludzie rzucili się do drzwi, w których ukazał się
konduktor z ogromną głową, o wzroście karła. Popatrzył na ludzi z niemym wyrzutem i roz-
paczÄ….
no urwijcie te drzwi, urwijcie, ludzie! co wyprawiacie! ludzie! wyrwiecie te drzwi, z ko-
rzeniami wyrwÄ…!
Po chwili byliśmy wszyscy w środku, starzy pasażerowie na widok kontrolera zaczęli się
nerwowo kręcić w fotelach; ci nowi rozglądali się po eleganckim wnętrzu, ale ten autobus
luks to jest luks, nie? Można sobie usiąść wygodnie. Nie potrzeba stać i nóg dręczyć. Ale tu
nawet stać nie wolno, świat się kończy!
Dwóch lekko zaćmionych od wczoraj pasażerów rozmawiało sobie cicho.
kierowca to kierowca.
a jak.
musi mieć refleks.
nie ma prawa przegapić.
taki fach...
Wykupiłem bilet i siadłem z przodu, na miękkim fotelu. Autobus płynął szosą, grało radio,
potem muzyka urwała się i usłyszałem głos: to mówił milicjant o sytuacji na drogach; rok w
rocznie zabezpieczenie bezpieczeństwa dzieciom. Ale przede wszystkim od rodziców zależy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]