download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Mortimer Carol Chcę tylko ciebie
- Mortimer Carol Weekend z szefem
- 13_Mortimer Carole Zamek na wrzosowisku
- 492.Mortimer Carole Londyńskie negocjacje
- Małżeństwo z milionerem Mortimer Carole
- verne_phare_bout_monde_mv
- Anderson Caroline Medical Duo 473 Powrót buntownika
- Anne McCaffrey JeśĹźdśĹźcy smoków z Pern 5. Smoczy spiewak
- Joel Rosenberg KOTHW 03 The Crimson Sky
- J. D. Robb śÂšmiertelna ekstaza (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Shay po prostu zgłasza pretensje do udziału w rodzinnym przedsiębiorstwie. %7ładna kobieta
nie zrezygnowałaby ze zdobycia takiego kąska dla swego dziecka. - Marilyn spojrzała na
Shay z jawną nienawiścią. - Jestem pewna, że to dziecko urodzi się grubo po terminie!
Shay nie zdążyła powstrzymać dziadka. Mogła tylko patrzeć jak wymierza Marilyn
głośny policzek, Patrick nie był człowiekiem skłonnym do użycia siły, ale tym razem nie
mógł się powstrzymali. Shay sama miała ochotę uderzyć Marilyn.
- Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się słyszeć takich plugastw - warknął dziadek. -
Gdyby nie obecność kobiety, mam na myśli moją wnuczkę, powiedziałbym, co o pani sądzę,
używając jej własnego słownictwa.
- Nie martw się, Patrick, zrobię to za ciebie - odezwał się Matthew. - Teraz
odprowadzę Marilyn do wyjścia - dodał.
- Nie rozumiem, dlaczego tak na mnie krzyczycie - jęknęła Marilyn. - Chyba
przyznacie, że to dziecko jest dla niej bardzo wygodne.
- On nie jest dla mnie wygodą. - Shay podniosła dumnie głowę. - Rick i ja gorąco
pragnęliśmy mieć dziecko. Nie pozwolę, aby ktokolwiek uczynił mu krzywdę. Radzę ci, abyś
powstrzymała się od szerzenia oszczerczych płotek. Moje dziecko urodzi się w moim domu.
Nie dopuszczę, aby wychowywało się w atmosferze tej rodziny, jeśli w ogóle można tu
mówić o rodzinie - dodała z wyraznym obrzydzeniem. - Teraz, jeśli pozwolicie, chciałabym
pójść do siebie.
Lyon patrzył z osłupieniem, jak Shay wychodzi z salonu. Prawie nie słyszał awantury
między Marilyn a Patrickiem Matthew. Dotychczas nie przyszło mu do głowy, że Shay może
być brzemienna. Gdy zemdlała na pogrzebie, uznał, że to z powodu nerwowego napięcia.
Dopiero teraz zrozumiał, że jest osłabiona ciążą.
Shay urodzi dziecko Ricka. Lyon usiłował zrozumieć swoją reakcję na ten takt, ale nie
był w stanie uporządkować myśli. Wiedział tylko, że teraz nie może pozwolić jej wyjechać.
Nie zwracając uwagi na gorącą dyskusję, jaka wybuchła w salonie, udał się w ślad za Shay.
Tylko Lyon i Derrick powstrzymali siÄ™ od skomentowania nieoczekiwanej
wiadomości. Ten ostatni był tak oszołomiony gwałtownym przebiegiem wydarzeń, że
najwyrazniej nie wiedział, jak ma się zachować. Natomiast Shay nie miała pojęcia, co
naprawdę myśli Lyon. Nigdy nie potrafiła tego odgadnąć. Spodziewała się. że wybuchnie
gniewem. Adwokat z Los Angeles powiedział jej, że Lyon przygotował już wszystkie do-
kumenty, konieczne do odkupienia od niej udziału w finansowym imperium rodziny. Marilyn.
jako prawnik, z pewnością pomogła przygotować mu tekst umowy. Nic dziwnego, że od razu
się zorientowała, jakie konsekwencje ma fakt, iż Shay spodziewa się dziecka. Teraz, nawet
gdyby chciała, nie mogłaby sprzedać spadku, który przypadał dziecku.
Shay, podobnie jak Rick, była zachwycona, że zaszła w ciążę. Znalazła się jednak w
przymusowej sytuacji. Wbrew własnym chęciom musiała porozumieć się z Lyonem.
Pocieszała się myślą, że były kochanek dobrze wie, co ona o nim myśli.
Zrzuciła ubranie i poszła do łazienki. Wiedziała, że gdy jest naga, można bez trudu
dostrzec zmiany w jej sylwetce. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała powiększone,
ciężkie piersi, a otoczki wokół brodawek wyraznie ściemniały. Zerknęła na zaokrąglony
brzuch. Nie potrzebowała żadnego innego dowodu na to, że ciąża nie jest urojeniem.
Związała włosy aksamitką i weszła do wanny. Przymknęła powieki. Gorąca woda z
dodatkiem płynu do kąpieli działała na nią rozluzniając. Shay powoli pozbywała się napięcia -
Już po wszystkim, pomyślała z ulgą. Teraz powinna tylko znalezć godnego zaufania
adwokata, który załatwiłby wszystkie sprawy związane ze spadkiem. Już wkrótce opuści ten
koszmarny dom i zajmie się przygotowaniami do porodu. Shay miała wrażenie, że ktoś zdjął
z jej ramion ogromny ciężar.
Wyszła z wanny i zarzuciła szlafrok. Uśmiechając się do siebie wróciła do sypialni, po
drodze zawiązując pasek. Nagle zobaczyła siedzącego na łóżku Lyona. Na jej widok od razu
wstał. Shay wyprostowała dumnie ramiona. Jej nabrzmiałe piersi wyraznie zarysowały się
pod klejącym się do ciała, czarnym jedwabnym szlafrokiem, ozdobionym fiołkowym haftem.
To Rick przywiózł jej go z Japonii.
- Co ty tu robisz? - spytała ostro, wściekła. że Lyon ośmielił się wtargnąć do jej
apartamentu. Wcale jej nie interesowało, dlaczego zdecydował się na taką prowokację.
- Kiedy przyszedłem, nie wiedziałem, że się kąpiesz - wytłumaczył.
- Alę już się dowiedziałeś, więc czego tu jeszcze szukasz?
- Muszę z tobą porozmawiać. - Lyon wzruszył ramionami i zacisnął usta.
- Czy ty również masz wątpliwości, w którym jestem miesiącu? - spytała z gniewnym
błyskiem w oczach.
- Marilyn, jak każdy prawnik, jest bardzo podejrzliwa...
- Marilyn myśli i mówi jak lump z rynsztoka - prychnęła pogardliwie Shay.
- Być może - westchnął Lyon. - Dlaczego nic nam nie powiedziałaś o dziecku? -
spytał, a jego brązowe oczy wyraznie pociemniały.
Shay rzuciła mu pełne niechęci spojrzenie. Podeszła do lustra i rozpuściła włosy. Bez
makijażu i w szlafroku czuła się niemal naga, wystawiona na jego atak. Blada twarz ostro
kontrastowała z czarnymi włosami.
- Miałam taki zamiar - odpowiedziała wreszcie. - Po prostu nie było stosownej okazji.
- Rzeczywiście, wybrałaś idealną porę - zakpił Lyon.
- Ataki ze strony twojej żony to jeszcze jedna wątpliwa przyjemność, jaką muszę
znosić, przebywając w tym domu. - Shay niemal krzyknęła. - Dzisiaj Marilyn przeszła samą
siebie!
- Marilyn nie jest już moją żoną - przypomniał jej Lyon.
- Jeszczeście się nie rozwiedli - prychnęła z wyraznym niedowierzaniem. Miała
poważne wątpliwości, czy to kiedykolwiek nastąpi. - Kto wpadł na ten pomysł?
- Marilyn poznała Derricka i uznała, że chce wyjść za niego - powiedział sztywno
Lyon. - On również jest prawnikiem.
- Ani przez chwilę nie sądziłam, że to ty zdecydowałeś - w głosie Shay zabrzmiała
gorycz.
- Shay...
- Po co tu przyszedłeś, Lyon? - spytała ze znużeniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]