download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Braun Gałkowska Maria Psychologia domowa. Małżeństwo dzieci rodzina
- 0974. Blake Ally Imperium rodzinne 04 Największe wyzwanie
- Fielding Liz Imperium rodzinne 08 Diamentowe walentynki
- Roberts Nora Rodzina Stanislawskich t2 Księżniczka
- Morgan Sarah Sycylijski chirurg
- 659. Morgan Raye Pospieszny ślub
- Morgan Raye Spelnione marzenia
- Brenda Adcock Pipeline
- Bevarly Elizabeth Kompromis
- Jacquelyn Webb Maskarada
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przecież ta sytuacja nie może trwać wiecznie. Trzeba w końcu coś zrobić z tymi
dziećmi.
- Chyba masz rację. - Mitch popatrzył na ustawione obok siebie szuflady ze śpiącymi
w nich maluchami. - Ale musisz przyznać, że one są strasznie fajne.
Britt skinęła głową. Uważała, że dziewczynki są cudowne, ale tym bardziej zależało
jej na tym, żeby znalezć im prawdziwy dom. Spojrzała na Mitcha i zamarła z wrażenia. Minę
miał taką, jakby żałował, że będzie się musiał rozstać z blizniaczkami.
- Jak myślisz - zapytał - czy Janine przyjdzie dzisiaj po dzieci?
- Nie mam pojęcia, co może zrobić Janine - obruszyła się Britt. Nawet nie próbowała
PDF stworzony przez wersjÄ™ demonstracyjnÄ… pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
wyrazić słowami tego, co myślała o matce, która w tak nieodpowiedzialny sposób porzuca
swoje dzieci.
- Co zrobimy, jeśli nie uda nam się odszukać Janine ani Sonny'ego? Moim zdaniem
powinniśmy przekazać dziewczynki opiece społecznej do czasu, kiedy znajdą się ich rodzice.
Myślisz, że opiekunowie społeczni pracują w soboty?
- Na pewno jest coś w rodzaju pogotowia - potwierdziła obojętnie Britt, chociaż
zrobiło jej się zimno na myśl o oddaniu niemowląt w obce ręce.
Zapadła cisza. Każde z nich osobno zastanawiało się nad problemem, który czym
prędzej należało rozwiązać. Jeszcze kilka godzin temu Mitch z największą radością pozbyłby
się kłopotu. Teraz jednak, nie wiadomo właściwie dlaczego, miał na to coraz mniejszą ochotę.
Oczywiście, że chciał, aby dzieci znalazły rodziców, pod warunkiem jednak, że ci rodzice
zapewnią im właściwą opiekę.
- Wiesz, chyba coś wymyśliłem - odezwał się po chwili. - Mówiłem ci już, że pracuję
w biurze prokuratora okręgowego. Dzięki temu mam dostęp do informacji policyjnych.
Mógłbym pojechać do biura i sprawdzić, co się dzieje z Sonnym. Może przy okazji udałoby
mi się także dowiedzieć czegoś o Janine. Co o tym sądzisz?
- Wspaniały pomysł - rozpromieniła się Britt, uszczęśliwiona, że ktoś podejmuje się
zdjąć z jej barków przerastający siły ciężar. - Myślisz, że uda ci się ich znalezć?
- Jeśli policja coś o nich wie, to ja też się tego dowiem - zapewnił ją Mitch. Nie
rozumiał, dlaczego tak bardzo go cieszy sprawianie przyjemności tej dziewczynie. Jeden jej
uśmiech wystarczył, żeby poczuł się jak bohater. - Obiecuję ci, że zajrzę nawet w mysie
dziury.
- Zwietnie! - ucieszyła się Britt, ale nawet nie spojrzała na sąsiada. Obawiała się, że
znów się zaczną do siebie uśmiechać, co tym razem może doprowadzić do zupełnie
nieprzewidzianej sytuacji. Zresztą należało wreszcie wstać z łóżka i doprowadzić się do stanu
używalności. Do łazienki było dość daleko. Za daleko w każdym razie, żeby tam iść w samej
bieliznie.
- Powinnam wziąć prysznic - zaczęła dyplomatycznie Britt. - Obok kuchni jest druga
łazienka, więc jeśli masz ochotę...
- Może zapomniałaś, ale mam własną łazienkę. Pójdę do siebie. Muszę się przecież
przebrać i w ogóle...
- Dobrze, tylko... - Britt nie dokończyła zdania, ale za to uśmiechnęła się do Mitcha.
- Co tylko?
- Chciałam powiedzieć, żebyś unikał sąsiadów. Wolałabym, żeby nikt nie widział, jak
PDF stworzony przez wersjÄ™ demonstracyjnÄ… pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
wychodzisz ode mnie w tym stanie i o tej porze. Dopiero potem przypomniałam sobie, że ani
ja, ani ty nie znamy naszych sąsiadów, wobec czego nie musimy się nimi przejmować.
- Słusznie. - Mitch wstał z łóżka i przeciągnął się tak mocno, że aż kości mu
zatrzeszczały. - Pani reputacja nie została narażona na szwank, milady.
- Pańska także nie, milordzie.
- Zaraz wracam - zapewnił Mitch. Spojrzał raz jeszcze na śpiące niemowlęta i
sprężystym krokiem wyszedł z sypialni. Był już w przedpokoju, kiedy nagle rozległo się
szaleńcze łomotanie do drzwi.
- Britt! - wrzeszczał stojący za drzwiami gość. - Jesteś tam? Otwórz!
Mitch w mgnieniu oka znalazł się z powrotem w sypialni.
- To na pewno Gary, mój szef z muzeum - powiedziała Britt zdziwiona i trochę
przestraszona. - Czego on tu szuka?
- Mam otworzyć? - zapytał Mitch.
- Otwórz - odrzekła po chwili zastanowienia. - I powiedz mu, żeby zaczekał. Muszę
się najpierw umyć i ubrać.
Mitch otworzył drzwi w chwili, w której Gary właśnie miał w nie uderzyć. Szczupły
rudzielec w okularach, ubrany w najmodniejszy w tym sezonie strój sportowy, omal nie upadł
na dywan.
- Gdzie ona jest? - wrzasnął, gdy tylko udało mu się odzyskać równowagę.
- Uspokój się, chłopie.
- Czy mogę zapytać, co pan tutaj robi? - Gary patrzył z przerażeniem na niekompletnie
ubranego Mitchella.
- Nie możesz - odrzekł wojowniczo Mitch. Wprawdzie zamierzał tylko otworzyć temu
facetowi drzwi i pójść do swojego domu, ale teraz zmienił plany.
- Nie mów mi tylko, że... że... - Gary był wstrząśnięty.
- %7łe spędziłem tu noc? - podpowiedział mu Mitch. Irytowanie rudego okularnika
sprawiało mu trudną do opisania przyjemność. - No cóż, tak się, niestety, złożyło. Przykro mi
tylko, że ode mnie musisz się tego dowiadywać.
- Ale dlaczego? - Gary chwycił się za serce. Wyglądał jak człowiek, którego za chwilę
trafi szlag. - Jakim cudem?
Mitch wiedział, że te pytania nie są skierowane do niego. Raczej do przeznaczenia. A
może tylko do Britt? W każdym razie Gary zachowywał się jak typowy bohater kiepskiego
melodramatu.
- Uspokój się, chłopie. - Mitch poklepał go po ramieniu. - Napijesz się soku? Albo
PDF stworzony przez wersjÄ™ demonstracyjnÄ… pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
może kawy?
- Nie. - Gary rozpaczliwie rozglądał się po pokoju. - Muszę natychmiast zobaczyć się
z Brittanny.
- Niestety, jest w tej chwili zajęta. Za to ja jestem wolny i mogę ci poświęcić trochę
czasu. Siadaj, człowieku...
- Dlaczego nie pozwalasz mi jej zobaczyć? - przerwał mu Gary, patrząc na Mitcha z
takim obrzydzeniem, jakby miał przed sobą jadowitego węża. - Gdzie ona jest? Co robi?
- KÄ…pie siÄ™.
- To ty tak twierdzisz - Gary kręcił głową na prawo i lewo, jak gdyby miał nadzieję, że
uda mu się zobaczyć ukrytą w jakimś kącie Britt. - Jak ona mogła? - mruczał pod nosem.
Mitch uznał, że w tej sytuacji lepiej będzie jednak odesłać Gary'ego do domu.
- Posłuchaj, Gary - zaczął, delikatnie popychając rudzielca w stronę drzwi. - Skoro nie
chcesz zaczekać... No, cóż, bardzo mi przykro, że musisz tak szybko nas opuścić. Powiedz mi
tylko, po co przyszedłeś, a ja na pewno przekażę tę wiadomość Britt.
- A skąd wiesz, jak mam na imię? - Gary nie dał się nigdzie wyprowadzić. Oparł się o
ścianę, dając do zrozumienia, że nie zamierza się ruszyć z miejsca co najmniej do końca
świata. Albo przynajmniej do pojawienia się Britt. - Nie przypominam sobie, żebyśmy byli
sobie przedstawieni.
- Jestem Mitch Caine. Jeśli nie masz nic przeciwko temu...
- Czy ona ci coś o mnie mówiła? - zapytał Gary z nadzieją w głosie.
- Tak - przyznał niechętnie Mitch. - Powiedziała mi, że jesteś jej szefem.
- A widzisz? - ucieszył się Gary. Natychmiast się opanował, chociaż widać było, że
nie przyszło mu to łatwo.
- Nie powinieneś robić sobie wielkich nadziei - powiedział z wyższością. - Musisz
wiedzieć, że ona przeżywa teraz trudne chwile.
- Ach tak - Mitch udał zdziwienie.
- Tak, tak. - Gary znów stracił pewność siebie - Mieliśmy wczoraj drobną sprzeczkę.
Ona zawsze bardzo się przejmuje takimi sprawami. Musi odreagować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]