download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Morgan Sarah Sycylijski chirurg
- Morgan Raye Rodzina Caine'Ăłw BliĹşniaczki
- Morgan Raye Spelnione marzenia
- fr 22
- Andersen's Fairly Tales
- Angela Carter Burning Your Boats (ssc) v4.0
- 26 Dom w Eldafjord
- Antologia SF StaśÂ‚o sić™ jutro 21 Róśźni
- Goethe Johann Wolfgang Cierpienia mćąĂ˘Â€Âšodego Wertera
- Historia WydziaśÂ‚u
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedział, co w tej sytuacji powinien powiedzieć.
- No więc? - zawtórowała Maggie, patrząc na niego dziwnie.
Wzruszył ramionami, wyciągnął rękę i ujął dłoń dziewczyny. Uścisnął ją
mocno.
- Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza? - zapytał, wpatrując się w nią z na-
pięciem. - Czy to do ciebie dotarło?
Bez względu na to, jak ułożą się sprawy między nami, już zawsze będziemy
ze sobą związani, nierozerwalnie. Do końca życia.
R
L
T
Wbiła w niego wzrok. Rzeczywistość ją przytłaczała. Na zawsze, do końca,
bez względu na wszelkie okoliczności jej życie już zawsze będzie splecione z
jego.
- Rozumiesz? - zapytał, zniżając głos. Oczy mu błyszczały. - W tej sytuacji
powinniśmy się pobrać.
- Przestań! - Wyszarpnęła rękę. - Nie wracajmy do tego tematu.
Kane odchylił się na krześle. Nie zamierzał tak łatwo ustąpić. Chciał się z
nią ożenić. I dopnie swego, przekona ją. To tylko kwestia czasu, choć nie przy-
puszczał, że Maggie będzie się tak opierać. Od soboty przedstawiał jej swoje ra-
cje, a ona wciąż powtarzała: nie i nie. Dla kogoś, kto nie przywykł do oporu, nie
było to przyjemne. Ale nie podda się i postawi na swoim.
Tylko że Maggie była nieugięta. Zaczynał się łamać, ale natychmiast przy-
pomniały mu się słowa Jill. Bez aktu małżeństwa nie miał nic do powiedzenia w
sprawie dziecka.
Niestety, to prawda. Podobnie było w biznesie. Tylko członkostwo w radzie
nadzorczej zapewniało wpływ na los firmy.
A zatem koło się zamyka. Musi przekonać Maggie, by zechciała za niego
wyjść.
- Maggie - zaczął łagodnie, uważnie obserwując jej reakcję - będziemy ro-
dzicami. Ułatwmy sobie życie, zostając partnerami.
Popatrzyła mu w oczy i pospiesznie odwróciła wzrok.
- Już nimi jesteśmy. Po co nam urzędowy papierek?
- Bo będziemy mieć dziecko.
R
L
T
Zamknęła oczy, ale szybko się pozbierała. Wstała, sięgnęła po dokument le-
żący na biurku, podeszła do dębowej komody i włożyła go we właściwą prze-
gródkę. Zamknęła szufladę.
Odwróciła się i omiotła wzrokiem gabinet, sprawdzając, czy nie pozostało
coś jeszcze do uporządkowania. Kane nie ruszył się zza biurka i przez cały czas
uważnie obserwował każdy jej ruch.
- Czemu nie może zostać po staremu? - zapytała, splatając dłonie. Ze zde-
nerwowania mówiła nieco za szybko.
- Lubię tu pracować. Dobrze się rozumiemy, nie mamy problemów. Stano-
wimy zgrany zespół. Zależy mi na tej pracy.
- Popatrzyła na niego żarliwie. - Czy tak nie może zostać?
Pod wpływem tego spojrzenia, gotów był na każde ustępstwo. Piękne oczy
pełne przejęcia, lekko odęte usta, mimowolne pochylenie ciała... Ale nie może
ulec, nie w tym przypadku. Musi być stanowczy.
- Niestety, Maggie. Wykluczone. Będziesz mieć dziecko, a to wszystko
zmienia.
Odwróciła się na pięcie i nerwowym krokiem zaczęła przemierzać pokój.
Czuła się osaczona, jak zwierzę uwięzione w klatce. Miała wrażenie, że ściany
zaczynają na nią napierać. Była w pułapce bez wyjścia. Ale nie podda się, nie
przyzna do porażki. Jeszcze nie teraz.
- Wszystko da się jakoś Urządzić - odezwała się z udaną pogodą. - Będę
pracować do końca, a gdy dziecko przyjdzie na świat, mogę zabierać je ze sobą
do pracy. Do tej pory żłobek zacznie działać i...
R
L
T
- %7łłobek - wymamrotał, wzdychając ciężko. Raczej na to nie licz.
Zmarszczyła brwi.
- Dlaczego? Przecież...
Kane machnął ręką, ucinając temat. Podszedł do niej.
- To bardzo naiwne podejście, sama doskonale wiesz. Gdy jest dziecko,
większości rzeczy nie da się tak po prostu zaplanować. Już nie będzie tak jak
dotÄ…d.
Oczywiście. Miał absolutną rację. Dziecko wszystko zmieni.
Zagryzła wargi. Wiedziała o tym, ale nie słuchała głosu rozsądku. Zależało
jej na dziecku i była gotowa na wszystko, byle tylko je mieć. Pragnienie posiada-
nia dziecka zagłuszyło wszelkie racjonalne argumenty, opętało ją.
Tylko jak mu to teraz wytłumaczyć? Jak wyznać, że dziecko jest dla niej tak
ważne, że za nic się nim nie podzieli i chce mieć całkowity i wyłączny wpływ na
jego los? Nie może teraz powiedzieć, że nie wyjdzie za Kane'a, bo pragnie mieć
dziecko tylko dla siebie. Na to było już za pózno.
Powiedział, że jest naiwna. I miał rację. Skoczyła na głęboką wodę, nie ba-
cząc na konsekwencje, nie zastanawiając się, jak sobie poradzi, udając, że nie ma
problemu. Czy teraz, odrzucając jego propozycję, nie postępuje podobnie?
- Już nic nie będzie takie, jak dotąd - powtórzył Kane. - Wszystko się zmie-
ni. To naturalna kolej rzeczy.
- Wiem - potwierdziła cicho.
R
L
T
- Skoro tak, to czego oczekujesz? - zapytał. - Jak według ciebie powinniśmy
postąpić?
Zawsze, gdy stał tak blisko, nie mogła zebrać myśli. Poczuła lekko uchwyt-
ny zapach jego wody po goleniu i zaczynało wirować jej w głowie. Jeśli nie cof-
nie się na bezpieczną odległość, będzie z nią zle. Popatrzyła na niego zdespero-
wana.
- Potrzebuję czasu na zastanowienie - wydusiła, starając się, by zabrzmiało
to przekonujÄ…co.
- Tak, ale czas to jedyna rzecz, której nam brakuje - powiedział i znienacka
wziÄ…Å‚ jÄ… w ramiona. Pobierzmy siÄ™, Maggie.
- Nie możemy - wyjąkała bez tchu, opierając obie dłonie o jego mocną pierś.
Silne męskie ramiona dawały poczucie pewności i bezpieczeństwa, to wrażenie
upajało... Lecz nie mogła zapomnieć o najważniejszym. Gorączkowo szukała
argumentów przemawiających za jej racją. Musi go przekonać. - Kane, posłu-
chaj... my siÄ™ nie kochamy.
Kane rozluznił uścisk i cofnął się.
- To prawda - powiedział. Jego głos nie brzmiał już tak miękko. - Nigdy nie
twierdziłem, że jest inaczej.
Zajrzała mu w oczy. Nie chciała zrobić mu przykrości, jedynie przerwać tę
chwilę bliskości, bo nie ręczyła za siebie. Czyżby poczuł się dotknięty? Przecież
powiedziała prawdę. Chyba nie wyobrażał sobie, że...?
- Nie kochamy się - powtórzył spokojniej niż poprzednio. - Ale bardzo się
lubimy - ciągnął. - Czyż nie?
R
L
T
- Chyba tak.
- I oboje mamy ten sam cel. Zależy nam na dziecku.
- Tak.
Przysiadł na blacie biurka, skrzyżował ręce na piersi.
- Maggie, pierwszy raz ożeniłem się z miłości. I nic z tego nie wyszło.
Skinęła głową. Aż za dobrze wiedziała, że tak bywa.
- Współczuję ci.
- Wydawało mi się, że złapałem pana Boga za nogi, że będę szczęśliwy po
wieczne czasy. Mój raj okazał się piekłem na ziemi. - Skrzywił się z goryczą. -
Być może trochę przesadzam, ale miłość rozwiała się bardzo szybko. Wystar-
czyło, że poznaliśmy się lepiej. Wkrótce po ślubie każde z nas zaczęło walczyć o
swoje. Nie wmawiaj mi, że miłość jest taka ważna. Przypomina lukier na cieście.
Jeśli do ciasta użyto właściwych składników, to i bez lukru można je zjeść.
Rozśmieszył ją tym porównaniem.
- I myślisz, że dysponujemy wszystkimi niezbędnymi składnikami? - zażar-
towała.
W odpowiedzi uśmiechnął się rozbrajająco. Trwało to mgnienie, bo nagle w
jego ciemnych oczach przemknęło coś innego, jakaś iskra, która ją poraziła. Po-
spiesznie uciekła wzrokiem. Znowu zaczęła przemierzać pokój.
- Opowiedz mi o sobie - odezwał się. - Wyszłaś za mąż z miłości?
Odwróciła się i odważnie spojrzała mu w oczy.
R
L
T
- Oczywiście.
- I było tak, jak sobie wyobrażałaś?
Odwróciła głowę, przygryzła usta.
- To teraz nie jest istotne.
- Ależ jest, Maggie, miłość to bardzo ulotne uczucie. Wybucha jak ogień i
równie szybko gaśnie.
Spochmurniała. Wbrew temu, czego doświadczyła na własnej skórze, nie
chciała przyznać mu racji. Przesadzał. Czy naprawdę nie istniało coś tak cudow-
nego jak miłość, czy powinna wyzbyć się resztek nadziei?
Kane ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej.
- Pracujemy razem od dwóch lat. Mamy pewność, że potrafimy się ze sobą
dogadać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]