download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Morgan Sarah Sycylijski chirurg
- 021. White Tiffany Spełnione marzenia
- Bell Jane Koniec marzen
- Morgan Raye Rodzina Caine'Ăłw BliĹşniaczki
- 659. Morgan Raye Pospieszny ślub
- Lisa J Smith Vampire Diaries 4 Dark Reunion (v1.0)
- FTS LOOX N 100 EN
- MikośÂ‚aj Gogol Rewizor
- Bova, Ben Cyberbooks
- Brad Thor Pierwsze przykazanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Milczała.
Liso przerwał ciszę, Jakieś dziwne nuty zabrzmiały w jego głosie..
Zmień zdanie. Pojedz ze mną.
Chwile długie jak wieczność minęły, nim zdołała wreszcie wykrztusić:
Nie mogÄ™, Carsonie. Bardzo mi przykro.
Nie odzywał się tak długo, \e pomyślała ju\ nawet, i\ rozłączył się. Lecz gdy
wreszcie zaczął mówić, jego głos brzmiał zupełnie zwyczajnie.
Posłuchaj, mam przesiadkę w San Francisco. Przylecę w południe i będę miał
dwie wolne godziny. Mo\e pojechałabyś ze mną na lunch? Bardzo chciałbym
zobaczyć się z tobą dodał zduszonym głosem.
To był koszmar. Prawdziwa tortura. Tęskniła za nim. Pragnęła krzyczeć głośno
z radości i popędzić na spotkanie z nim. Ale nie mogła tego zrobić. Musiała być
silna.
To dla dobra dziecka, powtarzała sobie, kładąc dłoń na brzuchu. To dla dobra
dziecka.
W sobotę rzuciła z udawaną lekkością. Och! Tak mi przykro, Carsonie.
Mam ju\ inne plany na sobotę. Obawiam się, \e ju\ nie mogę ich zmienić.
Mogłabyś, gdybyś chciała rzucił prawie gniewnie.
Zamknęła oczy.
Masz rację przyznała. Ale zrozum, Carsonie, próbuję tylko robić to, co
najlepsze dla nas obojga.
Oczywiście. Milczał przez chwilę. Mam nadzieję, \e znajdziesz kiedyś
kogoś, kto zasłu\y sobie na ciebie, Liso powiedział. I nie było w jego głosie
cienia ironii. Jesteś naprawdę wyjątkowa. Ja... tęsknię za tobą. Bardzo.
Azy zamgliły jej oczy. śal ścisnął gardło tak bardzo, \e nie mogła wydusić ani
słowa. Próbowała wymówić jego imię, poruszała wargami. Lecz nie wydobył
się z nich \aden dzwięk.
śegnaj, Liso. Niech ci się darzy. Kocham cię.
Usłyszała trzask odkładanej słuchawki i spazm wstrząsnął jej ciałem. Rozłączył
się. Powiedział, \e ją kocha, i rozłączył się!
Carsonie krzyczała do słuchawki. Lecz on ju\ jej nie słyszał.
Chciała zerwać się, pędzić, szukać numeru jego telefonu. Ale powstrzymała się.
To nie miało sensu. Słowo kocham nie rozwiązywało niczego. I choć
powtarzała to sobie przez całą noc, natychmiast przekonywała samą siebie, \e
była bardzo dumna z tego, i\ potrafiła zapanować nad sobą. Ze nie popędziła do
niego.
Tak było najlepiej. Dla dobra dziecka.
Pocieszała się tą wiarą przez następne dni. śyła jak we śnie, jakby próbowała
oderwać się od rzeczywistości.
A\ nadszedł piątek. Wieczorem, gdy le\ała w łó\ku, poczuła nagle, \e coś się w
niej poruszyło.
Przyło\yła dłoń do brzucha, wstrzymała oddech. Znów! Poczuła to. Poczuła
kopnięcie dziecka!
Opanowała ją niezwykła radość, nie znane dotąd podniecenie. Cud, jaki się
wydarzył, przytłoczył ją. Jej dziecko... dziecko Carsona... było, istniało. Musiała
podzielić się z nim tą radością, tym nadzwyczajnym uczuciem.
Mówiła sobie, \e oszalała. Powtarzała to sobie, krą\ąc po domu, szykując się do
porannej podró\y do San Francisco. Lecz \adne rozsądne argumenty nie trafiały
do niej. Musiała spróbować jeszcze raz. Ten ostatni raz. Była to winna
Carsonowi.
Zdecydowała się wło\yć jasnozielony kostium z szerokim \akietem,
maskującym jej zaokrąglone kształty. O świcie wsiadła do samochodu i ruszyła
na autostradę. Póznym przedpołudniem szukała ju\ miejsca na parkingu na
lotnisku.
Wypatrzyła go natychmiast w tłumie pasa\erów samolotu ze Zrodkowego
Zachodu. Wyglądał mizernie. Był zmęczony i zgaszony. Lecz gdy ujrzał ją,
twarz mu się rozjaśniła. Gwałtownie porwał ją w ramiona.
Zlicznie wyglądasz powiedział, gdy wycałował ka\dy skrawek jej twarzy i
szyi. Słu\y ci przebywanie z dala ode mnie. Przytyłaś.
Odsunęła się od niego.
Poszukajmy jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie moglibyśmy porozmawiać.
powiedziała, rozglądając się po hali przylotów. Chciałabym powiedzieć ci
o czymÅ› wa\nym.
Ja te\. Carson objął ją i przytulił. Mo\e pojedziemy do którejś z tych
małych, kameralnych restauracyjek? Jest ich tu wiele w pobli\u. Zajmiemy
stolik na uboczu.
Znalezli coś odpowiedniego, zamówili jedzenie i \artowali ze sobą przez chwilę.
Obsługa była sprawna i \yczliwa. Kelnerka wskazała im stolik w cichym kącie,
szybko przyniosła zamówione potrawy i zostawiła ich w spokoju.
Lisa była szczęśliwa z tego spotkania. Zwiat stał się nagle wesoły i radosny.
Serce biło szybciej w jej piersi.
Nagle zamilkli, oboje unikajÄ…c swego wzroku.
Carsonie, ja...
Posłuchaj, Liso...
Zaczęli równocześnie i zamilkli.
Ty pierwszy nalegała Lisa. Ja mogę poczekać.
JesteÅ› pewna?
Kiwnęła głową.
W porządku. Carson westchnął. Krótko mówiąc, nie chcę jechać na
Tahiti.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]