download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Kraszewski JI Rzym za Nerona
- Kraszewski Józef Ignacy Dante. Studja nad Komedją Bozką
- Kraszewski_Józef_Ignacy_ _Stara_baśń_cz._2
- Kraszewski JĂłzef Ignacy Na krĂłlewskim dworze
- Fedora Core 2 Biblia
- Dusza śąydowska w Zwierciadle Talmudu Andrzej Niemojewski
- Dć™bski Eugeniusz Yeates 3 Flash Back
- James Herriot Kocie opowiesci
- Herbert Frank Tom 5 Heretics of Dune
- H.G.Wells WehikuśÂ‚ czasu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co dzień takie gody, na jakieśmy dziś trafili?
Owszem, porządek to powszedni, a czasem i gorzej bywa rozśmiał się Pawłek. To
tylko adwent, a w wielkim poście we dwoje ostrzejszy post, w dwójnasób dłuższa modlitwa
dzienna i nocna.
Wolałbym już naprawdę mnichem zostać! rzekł Zaręba.
Mnie się też zda, że stryj na tym skończy, iż dwa klasztory założy, córki w jednym, a sy-
nów w drugim zamykając odezwał się Pawłek. Dwaj prawi synowie, nie mogąc tu życia
znieść, poszli na inne wioski i rycersko służą.
Do tych by i nam potrzeba zakończył Zaręba bo rychło z głodu poumieramy.
Wrócili do dworku, gdy już dzwoniono na modlitwę i parami znowu ciągnęły dzieci do
kaplicy. Dwaj pobratymy podzielili się i Zaręba spoczywać, a Pawłek poszedł się modlić.
Kapliczka była nie wytworna, ale schludna. U wielkiego ołtarza stał sam Ojczulo, a Wło-
dek w komży mu posługiwał. Zpiewano pieśni, odmawiano modlitwy, padano na twarz i na-
bożeństwo niemal do nocy się przeciągnęło.
Wieczorne jadło przysłano gościom do dworku, a było tak chude i biedne, jak ranne, tylko
mniej niż pierwszym razem. Zaręba do innego stołu nawykły, bo jadał i pił dużo, posmutniał.
Jeśli ci tu życie smakuje odezwał się ocierając usta siedz sobie, a ja jutro w świat; nie
wytrwam.
Przecie wiesz, że razem być musiemy rzekł Nałecz. Jutro pójdziemy innego kąta szu-
kać, a pogoń nas może minie.
Pokładli się spać głodni. Pawłek, który był wyszedł pode dwór raz jeszcze, aby się z
Włodkiem rozmówić, dowiedział się od czeladzi, że to była godzina biczowania. Chłostę z
dala nawet posłyszawszy, prędko do dworku powrócił.
Rano trąbka nader wesoło grająca u wrót, zbudziła ich obu. Porwali się na nogi prawie
przestraszeni, nie mogąc zrozumieć kto w tym smutnym dworze tak się śmiał odzywać we-
soło. We wrotach stał konny ze psy i kilku ludzmi, śmiało jak do domu wtargnąwszy. Młody
był, przystojny mężczyzna. Ten na mnicha wcale nie wyglądał i twarz miał wesołą, a na tutej-
sze prawo domowe mało baczyć się zdawał.
Domyślili się łatwo, że syn być musiał starszy gospodarza, o którym wiedzieli, że w bli-
skości na wsi mieszkał. Tomko mu było na imię. Znał go Pawłek dawniej i, zarzuciwszy na
się kożuch, wybiegł przeciw niemu. Myśliwiec nierychło go sobie przypomniał i poznał, ale
gdy przemówił, zsiadł zaraz do niego, aby uścisnąć. Stary Włodek, który już był na modli-
twie, nie wychodził do syna.
76
Ty tu?! zawołał młody. A skądżeś się wziął? Co cię tu przyniosło? Wpadłeś, biedaku,
na post i umartwienie, na pokutÄ™ do ojca mego!
Nałecz prędko spowiadać mu się począł ze wszystkiego i zaprowadził go do izby, w której
Zaręba odziewał się dopiero. Powitali się. Tomko, który na dworze książęcym próbował żyć,
a nie powiodło mu się, Przemysława nie bardzo lubił. Słuchał więc powieści gorąco potakując
i biorÄ…c jÄ… do serca.
Wy tu nie macie co robić rzekł jedzcie ze mną. Ja, choć ojca kocham i szanuję, z nim
bym pono nie wyżył. On teraz tak się do nieba dobija, jak dawniej żywot pełnymi ustami76
spijał. Wola jego! Wszystkim jednak tak żyć trudno. Z tej dziatwy, którą w mnisze habity
pozaszywał, zawczasu już mu dwoje starszych dziewcząt i ze trzech chłopców przez tyny77
pouciekało.
Tomko śmiał się, ale u drzwi posłyszawszy kroki, zamilkł. Stary Włodek z rękami rozpo-
startymi wchodził witać syna. Był to jego najmilszy, którego on tak kochał, że mu nawet jego
światowe usposobienie przebaczał mówiąc, że mu nawrócenie wymodli. Zcisnął go za kolana
Tomko, a ten, drżąc, głowę mu ujął i całował.
Cóż, już na łowy? Od rana? A mszy słuchałeś?
Nie zdążyłem na nią rzekł Tomko.
Włodek, milcząc, na gości ukazał, jakby chciał powiedzieć: Uwolnijże ty mnie od nich!
Ja Pawłka i Zarębę do siebie namawiam zawołał, domyśliwszy się, Tomko. Oni tu u
was umrą z głodu i tęsknicy.
Stary poruszył ramionami.
Poganieście wy wszyscy, poganie rzekł. Gdybyśmy my się za was nie modlili, Pan
Bóg by tę ziemię karał srożej jeszcze.
Westchnął, ale, spojrzawszy na syna, wnet poweselał. Zciskał go, przyglądał mu się z wi-
doczną pociechą. Piękny był, życia pełen. Myśl pobożnego ojca mimo woli tą bujną młodo-
ścią się radowała.
Do stołu ja ciebie i tych gości dziś nie wzywam mruknął po namyśle. My dziś z su-
chotami78, a ty, poganinie, z ojca i z postu, i z nas gotóweś sobie drwiny stroić. Przyślę wam
tu co przekąsić.
Gubcie dusze, ale niech ja na to nie patrzÄ™. U nas dziÅ› suchoty.
Dobrze, ojcze kochany odparł Tomko. A ja za pozwoleniem twym sam pójdę do
piwnicy i na kuchnie pogospodarować.
Idz, ale bez pozwolenia rzekł Włodek.
Dano do dworku dnia tego obficiej jadła i lepszego, co Tomkowi zawdzięczali. Po obie-
dzie rannym pożegnali gospodarza i wyruszyli z Nałęczyna. Młody zawiózł ich do swojego
dworu. Nowy on był na wydartych świeżo trzebieżach79 w puszczy, nie obronny, bo las do-
koła go osłaniał. Mało się tu najazdu obawiano. Dostatnio było na nowosiedlinach, wesoło i
ochoczo.
Wyszła przeciw przybywającemu młoda żona, Sulisława, nie wiedząc, że gości z sobą
prowadził. Zobaczywszy ich, skryła się zaraz, bo po domowemu odzianą była, a do obcych
musiała wystąpić inaczej. I przyjęcie ich też dostatniejsze nakazać trzeba było niż chleb po-
wszedni. Zaręba tu odżył i poweselał dopiero, gdy siedli za stół dobrze zastawny, do którego
wyszła piękna i strojna gospodyni, którą małżonek tak miłował, że jej to i przy obcych oka-
zywał.
76
Ustami słowo dodane, bez którego zdanie pierwodruku niejasne.
77
Tyn wał obronny opatrzony częstokołem.
78
Suchoty tu: post o chlebie i wodzie.
79
Trzebieże oczyszczony grunt z drzew, nowizna.
77
Zaczęła się rozmowa o dworze, o Lukierdzie, o życiu Przemysława, Zaręba z serca mówił i
gorąco, a młoda pani płakała rzewnymi łzami nad losem księżnej. Tomko się oburzał.
Twoja sprawa rzekł w końcu nasza sprawa! Nałęcze i Zarębowie razem pójdą mścić
się za krzywdę pani i za waszą. O pomstę do Boga woła takie okrucieństwo.
Tyranem jest dla żony i tyranem dla wszystkich! zawołał Zaręba. Dalej ziemianie u
niego nic znaczyć nie będą i pójdą w niewolę. Pamiętajmy, że nasi ojcowie ich wybierali i
podnosili na księstwa, a zrzucali, gdy chcieli. Dziś my co? Sługi tylko, którym, co każą to
robić muszą. Rodu tego Piastowego dosyć jest. Mamy w kim wybierać. Czy to nowa rzecz
będzie, gdy go wygnamy, a posadzim innego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]