download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Kraszewski JI Rzym za Nerona
- Kraszewski Józef Ignacy Dante. Studja nad Komedją Bozką
- Kraszewski JĂłzef Ignacy Na krĂłlewskim dworze
- Kraszewski JÄ‚Å‚zef Ignacy Pogrobek
- HT106. Ross JoAnn Nowa szansa, nowe śźycie
- Izabela Litwin, Joanna Carignan Zanim wyjdziemy na ulicć™
- Margit Sandemo Cykl OpowieśÂ›ci (24) BiaśÂ‚e kamienie
- asimov isaac nastanie nocy
- Carmen Opera Journeys Libretto Series
- Ashley, Tiffany Love Script
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mgły i nic nad nie nie widzą.
Za mgłami na wschodzie czerwieni się i złoci, wiatr poszedł po
ziemi, miota leżącą na niej zasłoną, drze ją i precz znów rzuca na lasy.
Ludzie patrzą z wałów, mur stoi przed nimi, głowa przy głowie,
ramię przy ramieniu jak piasek u brzegu tłum... Przodem Myszków
gromada konna i kmieca starszyzna
Chwostek już na drugie stolowanie w wieży wlazł, stoi, liczy i poli-
czyć nie może. Głową potrząsa.
Niech postoją... pójdą!
Gdziekolwiek oko zwróci, spotyka znane twarze; tam stoją bracia
tych, których pobił, tu synowie tamtych, co ich potopiono w jeziorze, a
owo ci, co na zamku z Myszkami byli... czereda ich cała. Stoją murem i
patrzą na, gród, jakby go oczyma zjeść chcieli.
Niech się napatrzą! zamruczał i zszedł powoli z drabiny. Tu
smerdowie pijani lud rozstawiajÄ…, a serca dodajÄ….
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
110
Hej! hej! to czerń, nie wojaki, licha drużyna, od sochy to i od ra-
dła.. motłoch...
Wyszła Brunhilda, spojrzała dokoła, ręce łamie i oczy zakrywa.
Chwost się śmieje, ale blady chodzi jak trup.
Z tamtej strony dziwnie, ani krzyku, ani wołania, stanęli, stoją, po-
suwają się tylko coraz bliżej, coraz bliżej. Jedni na plecach czółna nio-
są, drudzy u brzegu tratwy wiążą. Z tej strony łuki i proce się sposobią.
Słońce weszło, jasny dzień na niebie. Myszkowie wołają z dala:
Ot tobie dzień ostatni, Chwoście obrzydły! Pokłoń się słońcu, a
pożegnaj, bo go nie zobaczysz więcej!
Knez nie słucha, siadł na ławie i pije. Auki naciągają. Na prawo, na
lewo czółna się gromadzą, jakby z ziemi rosły, ludzie się do nich cisną,
tratwy spuścili i płyną, czółen z czółnem, gąska z gąską powiązane,
szeregiem aż pod wały.
Na okopach leżący lud wstał nagle, huknął okrzyk ze stron obu, aż
się ziemia zatrzęsła, stado krucze ze stołba zerwało się z wrzaskiem i
uniosło w obłoki. Zwisnęły strzały. Kamienie posypały z obu stron. Na
dół toczą się głazy i belki, ludzi ciągnąc z sobą do jeziora, a co pluśnie
w głębię szereg cały napastników, to na grodzie okrzyk zwycięski.
Padają odepchnięci i cisną się na ich miejsce drudzy, po zabitych
drapią się żywi.
Na wały! Na wały!
Smerdy biegają, popychają, krzyczą... Dwa razy odparto napaść,
toczy się trzecia gromada, nacisnęła grodową załogę dusi ją w podwó-
rze i do wrót... Ludzie się wpół pozwierali i mocują...
Chwostek spojrzał i zbiegł.
Do izby wpadł i żonę wyniósł na plecach. Niewiasty za nią gonią
płaczące... Na drabinę! Do wieży!...
Na stołb! Na stołb!
Niosą węzły i opony, kto co pochwycił... Na wieżę lub doborny!
Na drabinie się roi czarno, gnie się pod ciężarem ludzi, a wieżyca
chłonie niesyta i chłonie uciekające gromady.
Z wrzaskiem strasznym załoga wbiegła w podwórze z wałów wy-
parta. Nacisnęli ją ze wszech stron, obronić się nie mogła, trupami usła-
ne drogi, trupem pokryte wały... ciała pływają po jeziorze, ze
skrwawionymi twarzami.
Kto żyw wspina się na drabinę, a tu już z góry ciągną ją do wnętrza
i drzwi zapierajÄ… dylami.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
111
Grodzisko opanowali Myszkowie. Co się nawinęło, padło... co
oszczepy rzuciło, związano w pęta... Po izbie i komorach rozbiegli się
ludzie, zabierać, szukać, wiązać ale pustkę znalezli wszędzie.
Knezna tylko w izbie postawiła żółty dzban z miodem zatrutym, ale
Myszko pierwszy wpadł do świetlicy, postrzegł go i o podłogę nim ci-
snął, aż go roztrzaskał w kawały.
Pełen gród zwycięskiego ludu. Czapki podrzucają do góry i wołają:
Aado1... Górą Myszkowie!... Chwost niech sczeznie!
Na wieżę teraz patrzą wszyscy. Ani się przybliżyć do niej. Kto
przystąpi, ginie. Kamienie się sypią z góry i gniotą. Odstąpili od stołba
ludzie.
Wtem ktoś żagiew do szopy rzucił, drugi ognia naniecił w malowa-
nym dworze... buchają dymy, świetlice się palą!
Niech kamień na kamieniu, niech belka na belce nie zostanie... w
popiół Pepełków obrócić!
Myszkowie poczęli wołać i otrębywać na swój lud, do kupy... Ka-
zano się położyć w podwórzach niech dwory i szopy, i do ostatniego
wszystko płonie węgła Na jeden dzień roboty dość, o wieży pomyśleć
czas i jutro.
Suche dwory i budynki chyżo objęły płomienie. Jeszcze ludzie z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]