download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Ahern Jerry Krucjata 19 Ostatni Deszcz
- Krawczuk Aleksander Ostatnia olimpiada
- Aleksander Krawczuk Ostatnia olimpiada
- Roberts Nora Ostatni wiraĹź
- Goethe Johann Wolfgang Cierpienia młodego Wertera
- W niebie na agrafce Iwona Grodzka Gornik
- Michalski A., O pochodzeniu i poczć…tkach kariery domu ksić…śźć…t Czartoryskich
- Harris Robert Pompeja
- Denis D
- Jacquelyn Webb Maskarada
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nakłonić do tego jedną z nich. A Richard musiał - chcąc nie chcąc - ustąpić, w przeciwnym razie
wielomiesięczne starania poszłyby na marne.
Jerome parsknął śmiechem.
Steve usiłował wyobrazić sobie smutną jak zwykle twarz Singera widoczną nad owłosionym barkiem
samicy małpoluda, podczas gdy kopulował z nią dla celów - jeżeli tak można powiedzieć - czysto
naukowych.
- I w jakiś sposób musiał odkryć przy tym prazródło rozkoszy, gdyż od tej pory nie mógł już obejść się
bez tych istot o łagodnych oczach i twardych muskułach pod jedwabista sierścią. Zresztą samice też
były nim zachwycone, wprost szalały za nim, potrafiły przesiedzieć na progu baraku całą noc do świtu,
skowycząc i chwytając każdego między nogi. Mężczyzni nie mieli oczywiście nic przeciw temu. To
byty orgie, chłopcze, nawet tego sobie nie wyobrażasz- zachichotał znowu Harald. Po chwili jednak
spoważniał. - Oczywiście nie podobało się to zbytnio wojownikom i z tego powodu zdarzały się często
niesnaski, a samice chodziły potem z posiniaczonymi nosami. Ale Salomon miał już wodza w garści.
Ten kudłaty typ zorientował się szybko, że może od nas wiele skorzystać: knowhow, regularne posiłki,
sprzęt, uzbrojenie i tak dalej - to wszystko dawało mu szaloną przewagę nad innymi klanami. Raczej
własnoręcznie odrąbałby więc głowę jednemu ze swoich synów, niż miałby odmówić czegokolwiek
Salomonowi.
Salomon ubrał młodych wojowników, oddanych pod jego rozkazy, w szorty koloru khaki i musztrował
ich jak w koszarach. "Erectus, erectus!", ryczał, garbując im przy tym skórę trzciną każdorazowo,
kiedy stawali na czterech kończynach i zapominali, jak należy trzymać strzelbę. "Chcecie być
przedstawicielami gatunku pitecanthropus erectus, a biegacie na czterech?" I w końcu tamci pojęli, w
czym rzecz. Oni są nieprawdopodobnie inteligentni i naśladują każdy ruch, jaki zauważą, posiadają
przy tym dodatkowy zmysł ułatwiający im nadzorowanie terenu. Są jakby niewidzialni i wszędobylscy.
Wystarczy że tam w Afryce któryś z szejków kaszlnie, a oni mają go już na celowniku. Ale jeżeli o to
chodzi, to ci nafciarze sÄ… sami sobie winni. PoczÄ…tkowo, nie wiadomo nawet dlaczego, organizowali
normalne obławy na pędraków, wypędzając ich z macierzystych terenów myśliwskich. Aż wreszcie na
palach zaczęły pojawiać się coraz częściej brunatne i białe głowy.
Początkowo mieliśmy wyjaśnić pędrakom, że pomiędzy nami a ludzmi szejków istnieje taka sama
serdeczna więz, jak pomiędzy nimi a boiseiami. To, że są zli, tamci dowiedli własnym postępowaniem.
My staraliśmy się pokazać, że jesteśmy lepsi.
Ale pewnego dnia dokonało się coś w rodzaju rewolucji pałacowej. Stary Lazarus został ranny w
brzuch, rana była brzydka, nawet śmiertelna, dowództwo nad klanem objął więc Goodluck. I wtedy
jeden z wojowników uznał, że teraz może bezkarnie wyrównać swój dawny rachunek z Salomonem.
Prawdopodobnie był zazdrosny, gdyż jego ulubiona samica kręciła się zbyt często koło baraku,
odrzucając jego zaloty. W każdym razie podczas tego całego rozgardiaszu przegryzł Salomonowi
gardło. I wtedy Walton "Sześć Gwiazdek" zapragnął wyświetlić całą tę sprawę.
- Co takiego? Kapitan Walton też jest tutaj? -zapytał Steve zdziwiony.
- Był. Teraz już go nie ma. Dzięki Bogu! Dla nas był to ciężki okres, kiedy on pełnił tu funkcję
komendanta- powiedział Harald. -Dokładnie wtedy, kiedy nasze stosunki z tubylcami stały się napięte,
on postanowił zrobić z tego sprawę sadową, kazał aresztować typa, który zabił Salomona, i postawić
go przed sądem wojskowym. Tamten przyznał się do wszystkiego bez ogródek, nie podejrzewając nic
złego, dla niego był to bowiem jedynie pojedynek, z którego wyszedł zwycięsko. Walton sformował
pluton egzekucyjny, ale kiedy część załogi twierdzy odmówiła uczestniczenia w tym idiotycznym
spektaklu, zaczął krzyczeć: "brak dyscypliny, odmowa wykonania rozkazu", po czym zagroził dalszymi
egzekucjami. U nas, starych, siedzących tu już od ponad dziesięciu lat, natrafił jednak na opór i brak
zrozumienia, postanowił więc ukarać tamtego dla przykładu. Chwycił pistolet maszynowy i
własnoręcznie zastrzelił skazanego "mordercę", który nie wiedział w ogóle co kapitan od niego chce.
Następnej nocy wszystkie pędraki zniknęły z twierdzy, a wraz z nimi Walton "Sześć Gwiazdek". Nie
chce mi się wierzyć, aby ktokolwiek ze szczepu Goodlucka przełknął choćby jeden kęs z tego typa, ale
fakt pozostaje faktem: Walton zniknął bez śladu, a nikt nie uronił po nim nawet jednej łzy. W kilka
tygodni pózniej na palu, tam w górze, pojawiła się świeża głowa, wykazująca pewne podobieństwo z
naszym zasłużonym oficerem Marynarki Wojennej, nie można było jednak stwierdzić autorytatywnie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]