download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 18. Roberts Nora Pokusa 01 Nieodparty urok
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Światów 01 Elezar
- Roberts Nora Rodzina Stanislawskich t2 Księżniczka
- Robert A Haasler Zbrodnie w imieniu Chrystusa
- J. Robert King Anthology Realms of the Underdark
- Heinlein Robert Daleki patrol
- Nora Roberts Obiecaj mi jutro
- Heinlein, Robert A Methuselah's Children
- Roberts Nora Ostatni wiraĹź
- Heinlein_Robert_A_ _Dubler
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Słysząc przera\one okrzyki członków Rady, Kuli roześmiał się dziko. Rozkazał gwardzistom
rzucić ciało koło stosu innych. Kiedy to zrobili, gestem nakazał wszystkim wyjść z komnaty.
ZamknÄ…Å‚ za wszystkimi drzwi.
Miał zawroty głowy. Otaczały go białe, dziwne twarze rozpływające się we mgle.
Krew płynęła po jego skórze. Wiedział, \e musi to zrobić prędko lub nie zrobi tego nigdy.
Zgrzyt wydobywanego z pochwy miecza wypełnił komnatę.
- Brule, jesteÅ› tu?
- Tak, panie - twarz Pikta zdawała się być tu\ obok, ale jego głos dochodził z
odległości setek kilometrów i lat.
- Pamiętaj o przysiędze. Ka\ im się cofnąć.
Lewą ręką odsunął tych, którzy stali bli\ej niego. Uniósł miecz. W ten cios wło\ył całą
siłę, jaka jeszcze drzemała w jego mięśniach. Miecz wbił się po rękojeść w drzwi i futrynę
zamykajÄ…c na zawsze komnatÄ™.
Zatoczył się jakby był pijany.
-Niech komnata ta będzie podwójnie przeklęta. Ciała le\ące tam niech zgniją w niej i
zostaną na zawsze, symbolizując złamanie potęgi Wę\a Tu i teraz przysięgam, \e przez
wszystkie ziemie i morza będę ścigał ludzi-wę\y. Nie zaznam spokoju, dopóki wszyscy nie
zginą. Dopóki dobro nie zwycię\y zła. Przysięgam... ja... król... Yalusji... Kuli...
Kolana ugięty się pod nim, a twarze stojących wokół ludzi zawirowały. Kuli padł na
podłogę, twarzą do ziemi.
Doradcy biegali tam i z powrotem jęcząc. Nie wiedzieli co zrobić. Ka-nu roztrącił ich
pięściami wściekle klnąc.
- Odsuńcie się durnie! Chcecie, aby ostatnia iskra \ycia, która jeszcze się w nim tli,
zgasła przez waszą głupotę? Brule? Ju\ jest martwy, czy będzie \yć? - zapytał pochylonego
nad królem wojownika.
- Martwy? - Brule zaśmiał się drwiąco. - Nie tak łatwo zabić człowieka takiego jak on.
Brak snu i stracona krew osłabiły go... Yalko! Ma parę głębokich ran, ale \adna nie jest
śmiertelna. Lepiej jednak by było, \eby ci krzyczący durnie sprowadzili tu szybko jakieś
kobiety.
Nagle oczy Brule rozbłysły.
-Na Yalkę! Nie myślałem, Ka-nu, \e w czasie upadku i degeneracji jaki mamy teraz,
mo\e \yć ktoś taki jak on. Ju\ za parę dni będzie siedział w siodle. Niech się wtedy ludzie-
wę\e strzegą Kulla z Yalusji. Na Yalkę! To będzie wspaniałe polowanie! Pod rządami takiego
człowieka czekają nas lata dobrobytu i spokoju.
OÅ‚tarz i skorpion
- Bo\e pełznącej ciemności! Pomó\ mi!
Na zimnej, marmurowej posadzce klęczał szczupły chłopiec. Jego serce przeniknęło
większym chłodem, ni\ zimno kamieni, na których klęczał. W panującym w komnacie
półmroku, ciało młodzieńca zdawało się świecić niczym kość słoniowa.
Ponad nim, w ciemności widać było sklepienie z lapis lazuri. Naprzeciwko drzwi
błyszczał złoty ołtarz, na którym stał wspaniale wyrzezbiony w krysztale posąg skorpiona.
- Wielki Skorpionie! -jęczał młodzieniec. -Pomó\ swemu wyznawcy! Dawno temu
Gonra zwany Mieczem, skonał na stosie ciał barbarzyńców chcących zbezcześcić twoją
świątynię. On był jednym z moich największych przodków. A ty, jak powiedzieli kapłani,
obiecałeś pomagać rodowi Gonry przez wszystkie wieki.
- Wielki Skorpionie! Jeszcze nigdy \aden mÄ™\czyzna ani kobieta z tego rodu nie
prosili cię o wypełnienie tej obietnicy. Ale teraz, gdy nadeszła godzina wielkiej potrzeby,
przyszedłem tu, by błagać cię o spełnienie tamtej obietnicy. Przypomnij ją sobie! Na krew
wypitą przez miecz Gonry! Na krew, która wypłynęła z jego ciała!
- Wielki Skorpionie! Mój wróg to arcykapłan Czarnego Cienia zwany Thuronem. Król
Yalusji, Kuli, wyruszył z miasta o purpurowych wie\ach. Ogniem i mieczem karze kapłanów
Czarnego Cienia. Oni nadal składają ludzkie ofiary swym czarnym, dawnym bogom. Urągają
mu. Ale zanim zdoła nadejść król, ja i dziewczyna, którą kocham, nie będziemy ju\ wśród
\ywych. Zanim nas uratuje, zostaniemy zło\eni w ofierze na czarnym jak noc, ołtarzu
świątyni Wiecznego Mroku. Thuron obiecał, i\ nasze ciała poddane zostaną starodawnym,
obrzydliwym obrzędom, zaś nasze dusze poświęcone bogu kryjącemu się od wieków w
czarnym Mroku.
- Kuli zasiada na tronie Yalusji. PodÄ…\a teraz nam z pomocÄ…. Lecz nadal ukrytym
pośród gór miastem rządzi Thuron. Teraz ściga on mnie. Wielki Skorpionie, pomó\ swemu
słudze! Przypomnij sobie Gonra! On oddał za ciebie \ycie walcząc z barbarzyńcami z
Atlantydy, którzy ogniem i mieczem piętnowali Yalusję.
Młodzieniec pochylił się. Jego głowa opadła na piersi. Wielki posąg zdawał się
świecić w półmroku, który okrywał salę. Dziwny bóg nie dał swemu wyznawcy \adnego
znaku, i\ słyszy jego prośby.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]