download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anderson Natalie Światowe Życie Duo 352 Pierwszy pocałunek
- Anderson Caroline Medical Duo 473 PowrĂłt buntownika
- Fielding Liz Romans Duo 1065 Sen o pustyni
- 688. DUO Rose Emilie Dawna namiętność
- GR862. DUO Galitz Cathleen Duma i namiętność
- M339. (Duo) McArthur Fiona Niebezpieczna wyprawa
- 0826. Betts He
- Brenden Laila Hannah 06 Jad
- Jay D. Blakeny The Sword, the Ring, and the Chalice 01 The Sword
- Jacek Salij OP Matka Bośźa AniośÂ‚owie śÂšwić™ci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A przede wszystkim, nie bał się myśleć o miłości.
Usiadł na brzegu łóżka i zaklął. Wściekły, przeczesał palcami włosy.
Wspaniale! Kiedy wreszcie sobie uświadomił, że pokochał Gwen Thomas, ona ucie-
kła... Znowu.
Ale nie zamierzał tego tak zostawić.
Odrzucił kołdrę, poszedł do łazienki i wziął najkrótszy prysznic w historii.
Lista spraw do załatwienia tego dnia była długa na trzy strony. Ale
niespodziewanie skurczyła się do jednej tylko pozycji: odnalezć Gwen.
Ogolił się w pośpiechu. Udało mu się nie podciąć sobie gardła.
Ubrał się, porwał kluczyki od auta i telefon i wybiegł z domu.
Jadąc do mieszkania Gwen, przeprowadził kilka rozmów przez telefon. Po
pierwsze zadzwonił do klubu, żeby uprzedzić pracowników, że nie przyjedzie.
85
S
R
Kiedy się znalazł w dzielnicy, w której Gwen mieszkała, zatrzymał samochód
na pierwszym wolnym miejscu i dalej pobiegł.
Zadzwonił do jej mieszkania. Cisza. Ponownie nacisnął przycisk domofonu.
Postanowił czekać. Stanął z boku. Kiedy ktoś wyszedł, wślizgnął się do budynku,
zanim drzwi zdążyły się zamknąć. Wbiegł na górę, pokonując po dwa schodki
naraz, i zaczął stukać do drzwi Gwen. Po kilku minutach zrozumiał, że albo go
unika, albo naprawdÄ™ nie ma jej w domu.
- Gwen! - zawołał. - Otwórz.
Za plecami, w końcu korytarza, usłyszał skrzypienie uchylanych drzwi.
Odwrócił się i zobaczył drobniutką, siwą staruszkę.
- Bardzo mi przykro, młody człowieku, ale Gwen nie ma w domu.
Podbiegł do starszej pani. Kiedy się cofnęła lękliwie, zwolnił kroku.
- Nie wie pani, gdzie mogę ją znalezć? - spytał. - To ważne.
Zmierzyła go uważnym spojrzeniem, lecz wciąż stała za uchylonymi
drzwiami.
- No, myślę, że jest w pracy, jak co dzień.
W pracy. Cholera. Pewnie była w drodze, w poszukiwaniu kolejnych kreacji
dla swoich klientów.
- Nie wie pani przypadkiem, gdzie dokładnie mogłaby być? Albo jak
mógłbym się z nią skontaktować?
- Oczywiście, że wiem. Pracuje w bibliotece przy tej ulicy. Wie pan, gdzie to
jest?
Ethan zamrugał gwałtownie powiekami.
- W bibliotece? - powtórzył.
Przecież mówiła coś innego. Co mogła robić w lokalnej bibliotece?
- Właśnie. Powinna tam być aż do lunchu.
Spojrzał na zegarek. Dziesiąta rano. Za wcześnie na lunch. Doskonale. Miał
szansę ją złapać.
86
S
R
- Dziękuję. - Pomachał staruszce na pożegnanie i pobiegł do schodów.
Wolał nie jechać samochodem, żeby znów nie tracić czasu na szukanie
miejsca do parkowania. Dlatego całą drogę przebył pieszo.
Przypomniał sobie, że kiedy szedł za nią do jej mieszkania, zobaczył ją
właśnie na schodach biblioteki.
Nie miał pojęcia, co się działo, ale nie dbał o to. Liczyło się tylko odnalezienie
Gwen. Musiał jej powiedzieć o swoich uczuciach do niej.
No i dowiedzieć się, czy ona czuje coś do niego.
Po pięciu minutach był już przed budynkiem. Wbiegł po szerokich schodach i
pchnął ciężkie drzwi.
W środku panowała ogłuszająca cisza. Przyzwyczajony był do ogłuszającej
muzyki w klubie. Nawet kiedy pracował w swoim biurze albo jechał samochodem,
zawsze miał włączoną muzykę.
Taka cisza witała go tylko przez kilka chwil, gdy wracał do domu, albo w
klubie przed otwarciem. Ale zwykle włączał natychmiast telewizor albo odtwarzacz.
Stał w holu i rozglądał się. Wszędzie ciągnęły się rzędy półek z książkami. A
przy stołach siedzieli zaczytani ludzie.
Wzdłuż ścian stały szeregi zabawnych maszyn. Przypomniał sobie, że były to
czytniki mikrofilmów.
A w głębi, za półokrągłym kontuarem, stała bibliotekarka. Ale to nie była
Gwen.
Kobieta w średnim wieku miała ciemne włosy spięte w kok. Ubrana była w
niebieski sweterek i kwiecistą bluzkę. Przyglądała mu się kątem oka ponad okula-
rami w grubych oprawkach, udajÄ…c bardzo zapracowanÄ….
Podszedł do kontuaru z uśmiechem.
- Czym mogę służyć? - spytała uprzejmie, niemal szeptem.
87
S
R
- Chciałbym rozmawiać z kimś, kto powinien tutaj być. Tak mi powiedziano.
Nazywa się Gwen Thomas. Ma piękne, brązowe włosy do ramion. Jest super. Czy
może tu pracuje?
Zauważył, jak oczy kobiety robiły się coraz większe.
- Hm... Owszem, pracuje u nas Gwen Thomas - powiedziała niepewnie. - Ale
nie jestem pewna, czy to ta sama osoba, której pan szuka. Chociaż nasza Gwen jest
naprawdę miła.
Serce mu się ścisnęło. Nie miał pojęcia, ile Gwen Thomas było na świecie,
czy choćby tylko w okolicach Georgetown, ale był przekonany, że gdyby Gwen
pracowała w tej bibliotece, kobieta wiedziałaby o tym.
Przecież nikt nie mógł wziąć jego Gwen za kogoś innego. I na pewno nie
można było powiedzieć o niej miła". Jego Gwen była porażająca.
- O, to ona - ożywiła się nagle kobieta.
Zakręcił się na pięcie i stanął twarzą w twarz z Gwen. Jego Gwen.
Była inaczej ubrana. Ale wciąż wyglądała wspaniale. Fantastycznie.
- Ethan. - Zbladła jak papier. Głos jej się załamał. - Co ty tu robisz?
Tysiące pytań przeleciały mu przez głowę. Począwszy od: Co ty tutaj
robisz?!" i Myślałem, że jesteś dostawcą odzieży, a nie bibliotekarką". Ale to
wszystko było nieważne.
- Szukam cię - odparł. - Dziękuję pani - rzucił w stronę bibliotekarki za
kontuarem i obrócił się do Gwen. - Czemu wyszłaś dziś rano? - spytał cicho.
Zapłoniła się. Książki, które trzymała, omal nie wysypały się na podłogę.
Wziął je od niej i odłożył na najbliższy stolik.
- Możemy tu gdzieś porozmawiać, we dwoje? - spytał.
Nie spodziewał się, że będzie tam tak wielu ludzi. Ale w bibliotece był
ostatnio jeszcze w czasach licealnych, więc raczej nie mógł uchodzić za autorytet w
tej kwestii.
88
S
R
Rozejrzała się dookoła i kiwnęła głową. Poprowadziła go do małego,
przeszklonego pomieszczenia skrytego za regałami. Kiedy znalezli się w środku, ci-
cho zamknęła drzwi i spuściła rolety.
Oparł się o brzeg okutego metalem stołu i skrzyżował ramiona. Gwen była
wyraznie skrępowana jego obecnością.
- Odpowiesz na moje pytanie? - spytał.
- Jakie pytanie? - Nerwowo wygładziła sukienkę.
- Czemu wyszłaś dziś rano?
- A czemu miałabym zostać?
- Skoro musiałaś iść do pracy, czy coś takiego, mogłaś mnie zbudzić albo
przynajmniej zostawić karteczkę, o której wrócisz. Innymi słowy, zwykle się
spodziewam, że dziewczyna, z którą się kładę do łóżka, będzie tam rano.
Musiał przyznać, że dotychczas nigdy tak nie było. Ale przecież kochał Gwen.
A to zmieniało wszystko, prawda?
- Przepraszam - odrzekła. - Nie wiedziałabym, co powiedzieć.
Przyglądał jej się uważnie.
- Nie miałaś zamiaru wrócić, prawda? Ani zadzwonić? Ani zobaczyć się ze
mnÄ…?
Milczała. Nerwowo oblizała wargi. To mu wystarczyło za odpowiedz.
Zacisnął pięści.
- Pięknie. Po prostu wspaniale - ironizował. - Przez trzy ostatnie tygodnie
myślałem o tobie bez przerwy. Zniłem o tobie. Na koniec pogodziłem się ze zdradą
żony i zakochałem się w tobie. A ty wykorzystałaś mnie tylko do zabawy.
Serce Gwen zmieniło się w lodową bryłę. A po chwili zaczęło tłuc o żebra,
jakby chciało uciec.
Wystarczająco porażające było dla niej to, że gdy wyszła zza półek, zobaczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]