download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- GR826. (Duo) Betts He
- Jakub Sprenger, Henryk Instytor Mlot na czarownice
- Barker Clive 5 opowiadan
- Lovecraft, H. P En las montanas alucinantes
- Faktoring w teorii i w praktyce. Wydanie III rozszerzone i zaktualizowane
- Jack L. Chalker God inc 3 The Maze in the Mirror
- Charlotte Lamb Circle of Fate [HP 1025, MB 2706] (pdf)
- A gatrobbantok Paul Brickhill
- Wallace, B. Alan. The Taboo of subjectivity
- KlaśÂ›nij w dśÂ‚onie! point of tears tśÂ‚um. Kaczalka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stęknięcie, które dobiegło od strony Ethana.
Przez kilka minut rozmowa toczyła się wokół imion dla dzieci. Na koniec
Lucy zaczęła się spierać z Peterem, czy ma być Emily, czy Emma albo czy Adam,
czy Ian.
Tymczasem Gwen przesuwała nogę coraz wyżej. Im bliżej jej stopa
znajdowała się jego kolana, tym częściej słyszała zgrzytanie widelczyka po talerzu
Ethana.
- Było wspaniale - powiedział. I zatarł ręce z zadowolenia. - Dziękuję,
kochani, że przyszliście. Mam nadzieję, że wkrótce to powtórzymy.
Zdumieni Lucy i Peter znieruchomieli. Widelczyki zatrzymały się w pół drogi
do ust.
- Słucham? - spytał Peter, wyraznie zbity z tropu. - Najpierw błagałeś,
żebyśmy zjedli z tobą kolację, a teraz nas wypraszasz?
- Właśnie... Przepraszam. Nie chcę być niegrzeczny, ale...
Znacząco zawiesił głos. Jego wzrok słał niemy sygnał.
Wynocha!
67
S
R
Przez długą chwilę czworo ludzi siedziało bez ruchu wokół stołu.
Gwen nie wiedziała, jak się zachować. Czy powinna zacząć przepraszać za
grubiaństwo Ethana, czy siedzieć cicho i nie wtrącać się w sprawy jego i jego przy-
jaciół?
W pewnym momencie twarz Lucy pojaśniała. Uśmiechnęła się ze
zrozumieniem i położyła dłoń na ramieniu męża.
- Chodz, Peter - ponagliła. - Na nas już czas.
- Co? - Peter z trzaskiem odłożył widelec.
- Chodz! - powtórzyła Lucy z naciskiem. Odsunęła krzesło i wstała. - Myślę,
że w taki mało elegancki sposób Ethan próbuje nam dać do zrozumienia, że chcą z
Gwen zostać sami.
Peter zerknął na Ethana i zdegustowany rzucił serwetkę na stół.
- Doprawdy... - rzucił i podążył za żoną do drzwi.
- Przepraszam - zawołał za nimi Ethan. - Wynagrodzę wam to. Przyrzekam.
Gwen usłyszała, że Peter wymamrotał coś niezrozumiale i zaraz potem
trzasnęły zamykane drzwi.
Nabrała głęboko powietrza, przełknęła ślinę i zganiła go:
- To nie było miłe. Nie musiałeś ich wypraszać w taki sposób. A już na pewno
powinieneś był ich odprowadzić do drzwi.
- Owszem, powinienem. - Złapał nogę jej krzesła i przyciągnął ją
bezceremonialnie do siebie. - Ale nie mogłem. - Ujął ją za rękę i położył jej dłoń na
swoim nabrzmiałym kroczu. - Wyobrażasz sobie ich reakcję, gdyby mnie zobaczyli
w takim stanie? Wyglądam, jakbym miał tu namiot.
To była prawda.
- Czyżbym nie powinna cię tak zaczepiać jak ty mnie? - rzuciła hardo.
- Ależ skąd. Powinnaś - odparł zduszonym głosem. - Tylko może nie przed
deserem.
- Sam zaczÄ…Å‚eÅ›.
68
S
R
Czemu tak mi trudno złapać powietrze? - zastanawiała się.
- I zamierzam skończyć. Chodz tutaj.
Zanim zdążyła mrugnąć, przyciągnął ją i posadził sobie na kolanach, twarzą
do siebie. Chwycił ją za biodra i przycisnął do siebie. Wpił się w jej usta. Delek-
tował się nimi. Lizał. Ssał. Podniecenie zaczęło rozsadzać jej wnętrze.
Gwen pierwsza gotowa była przyznać, że nie miała doświadczenia w
uprawianiu miłości. Ale czuła, że choćby była przedtem z setką innych mężczyzn,
żaden z nich nie dałby jej tego co ten.
Wplotła mu palce we włosy. Całowała go zachłannie. Czuła jego dłoń na
piersiach. Każdy jego palec był jak płomień. Jego kciuki poruszały się miarowo, w
górę i w dół po prężących się sutkach. Pojękiwała cichutko.
W pewnej chwili wydało jej się, że usłyszała za plecami jakiś odgłos. Ale nie
zwracała na nic uwagi. Nie zwróciłaby nawet wtedy, gdyby klub był pełen gości.
Ethan jednak zareagował. Z wściekłym wyrazem twarzy odsunął się i
pogłaskał ją po głowie. Musnął palcem jej wilgotne wargi.
- Mamy widownię - mruknął cicho. Popatrzyła przez ramię. Stał tam wyraznie
zakłopotany jeden z kelnerów.
To ja powinnam być zakłopotana, przeleciało jej przez myśl. Powinnam
przynajmniej zejść Ethanowi z kolan.
Lecz nogi miała jak z waty, a w żyłach krążyła jej jakaś wrząca ciecz.
- Do tego, co chciałbym teraz zrobić - szepnął jej Ethan wprost do ucha -
powinniśmy być całkiem sami. Chodzmy stąd.
Zdecydowanym ruchem odsunął krzesło i wstał. Postawił ją na podłogę.
Zachwiała się na swoich wysokich obcasach. Ethan objął ją w talii i podtrzymał. Po-
rwał ze stołu jej haftowaną koralikami torebkę i prawie pociągnął do tylnych drzwi.
- Wychodzimy - rzucił do kelnera. - Możecie zostać, jak długo będzie trzeba,
żeby posprzątać. Tylko potem dobrze zamknijcie drzwi.
Młodzieniec postawił oczy w słup i bez słowa pokiwał głową.
69
S
R
Po chwili byli już na zapleczu klubu. Ethan otworzył samochód i praktycznie
wrzucił ją do środka. Sekundę pózniej siedział za kierownicą i przekręcał kluczyk w
stacyjce.
- Do mnie czy do ciebie? - spytał.
Przez mgnienie oka zawahała się, czy mu nie pozwolić obejrzeć swojego
mieszkania, ale przestraszyła się, że może mu się nie spodobać. %7łe nie zaaprobuje
jej takiej, jaka była naprawdę. I co wtedy?
Tak, wiedziała doskonale, że między nimi nigdy nie będzie nic trwałego.
Prawdopodobnie ta noc będzie ostatnia. Potem zostaną jej już tylko ból i
wspomnienia.
Podejrzewała, że jest w nim zakochana. Być może od pierwszego spotkania.
Ale też od samego początku zdawała sobie sprawę, że nie może liczyć na
żaden związek oparty na kłamstwach. Doskonale wiedziała, kim jest i kim jest
Ethan. Ale on jej nie znał. Zdawała sobie doskonale sprawę też z tego, czego
pragnęła ona, a czego on. Te pragnienia kierowały ich w zupełnie przeciwnych
kierunkach.
- Do ciebie - zdecydowała.
Zdusiła ogarniającą ją panikę. Jeszcze ta jedna noc w jego ramionach.
Na samą myśl poczuła ciarki na plecach.
Wszystko wskazywało na to, że pokochała go bez pamięci... Na zawsze. Bez
ostrzeżenia znalazł drogę do jej serca i zadomowił się w każdym zakamarku jej
duszy.
Gotowa była wziąć, cokolwiek zechce jej dać. I zatrzymać to w pamięci po
kres swoich dni.
A potem umrzeć w samotności, lecz z uśmiechem na twarzy, dane jej było
bowiem poznać dotyk zabawnego, przystojnego, zdumiewającego człowieka -
Ethana Banksa.
70
S
R
Po drodze Ethan chyba piętnaście razy złamał przepisy ruchu drogowego.
Pędził do domu na złamanie karku. Pragnął tylko jednego: Gwen w swoim łóżku.
Jeśli mu wystarczy cierpliwości, żeby dotrzeć do sypialni.
Oczyma wyobrazni widział ją w tej oszałamiającej, czerwonej sukience
zawiniętej ponad biodra, opartą o ścianę i drżącą w jego objęciach.
Doprowadzała go do szaleństwa.
Tak bardzo, że wyrzucił przyjaciół, zanim zdążyli zjeść deser, i jak napalony
uczniak, zaczął się do niej dobierać na oczach personelu, a potem ryzykował być
może życie, żeby tylko znalezć się w domu. Z nią. Nagą. Pod sobą.
Opony zapiszczały na asfalcie, kiedy wpadł na parking i zahamował kilka
centymetrów przed murem.
Wyskoczył z auta i w sekundę obiegł je dookoła. Otworzył drzwi, chwycił
Gwen za rękę i wyciągnął ze środka.
Ledwie nadążała przebierać nogami. Wysokie obcasy głośno stukały po
trotuarze. Kiedy się na nią obejrzał, parsknęła śmiechem. Odchyliła głowę do tyłu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]