download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Hill Livingston Grace BilĹźej serca 02 Dziewczyna, do ktĂłrej siÄ wraca
- Dickson Gordon R. Dorsaj
- Dusza śąydowska w Zwierciadle Talmudu Andrzej Niemojewski
- Cabot Meg Liceum Avalon
- Stephen King El pasillo de la muerte 4śË parte
- Husserl, Edmund Idea Fenomenologii
- Forgotten Realms Counselors & Kings 02 The Floodgate
- Moira Tarling Diament dla Kate
- Tempted 3 Broken Temptation Eve Carter
- śÂuny nad WośÂyniem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zarumieniony cieniem czerwonej narzuty, zaskoczyła mnie myśl, że to nie jest tylko zakończenie
określonego roku szkolnego, połączone ze zwykłym, choć w dziejach tej szkoły pierwszym
pożegnaniem maturzystów, owo coroczne radosne święto owocobrania, ale i zamknięcie jakiegoś
niepowtarzalnego etapu - heroicznego etapu tworzenia, na którym młodzież, Dyrektor i nauczyciele
byli i czuli się na równi, jak najdosłowniej na równi współorganizatorami i współgospodarzami tej
szkoły. Następna licealna, którą za pół roku też bardzo pięknie pożegnamy, jest już mimo wszystko
nie taka. Nastąpią nowe, na pewno piękne okresy, wiele się w tej szkole poprawi i wzbogaci w na-
uczaniu, w wychowaniu, w akomodacji do życia politycznego kraju, który za tydzień staje do
pierwszej z dwóch bitew mających zadecydować o barwach jego klejnotu i przyszłości. Ale będzie
to już zwykła, dobra czy nawet bardzo dobra szkoła, jakich w każdym okręgu jest zawsze kilka czy
kilkadziesiąt. A to, że tak się stanie, wcale nie będzie regresem. Przeciwnie. Krzywa każdego
postępu prowadzi od żywiołowego i niepowtarzalnego do doskonałej zwykłości. %7ływiołowe
niepowtarzalne, choć nie ma nic wspólnego ze statycznością, stanowi kamień węgielny
przeciętnego doskonałego. Dlatego wiążemy się zawsze tak silnie uczuciowo z okresami burzy i
naporu zarówno we wspomnieniu narodowym, jak i we wspomnieniu osobistym. I coś takiego,
choć nie tymi słowami, powiedziałem im pod koniec oficjalnego pożegnania.
W imieniu maturzystów przemówił Bruno, a Kęka, też stary bernardyniak oraz prezes Kółka
Polonistycznego, przy tym nasz szkolny redaktor i rysownik - w imieniu uczniów. Oddano należne
honory przekazywanemu sztandarowi. Jeszcze tylko śpiew, deklamacje i do suto okraszonego
czerwienią stołu podchodzić będą gęsiego z dygiem lub szastaniem nogami, by obróciwszy się o
trzysta sześćdziesiąt stopni, wrócić już jako nie-uczniowie.
Od jakiegoś czasu czuję potrzebę odświeżenia programu akademii i związania go z miastem.
Zatem Aódz Broniewskiego. Wiersz ten dla prezentacji również i innych postaw recytowaliśmy
swego czasu podczas tajnych okupacyjnych koncertów mińskich akademików. Jadzia Becz-
kiewiczówna z III b ma dzwięczny i dość silny głos. Nie jest to jednak głos, który rokowałby jej
sławę na recytatorskich estradach. W sztuce, w odróżnieniu od szkoły, liczą się tylko ewenementy.
Przydymiony granat sukienki wyseparował ją z miejsca z optymistycznego szkarłatu narzuty i
dekoracji. Policzki zabarwiła trema.
Kiedy, posłuszna rysunkowi kadencji, mówi zupełnie tak samo jak ongiś Bożena:
Tuczą się Aodzią tłuste Scheiblery
- przy czym zapewne też nie widziała na oczy żadnego z Scheiblerów, podobno wcale nie takich
znowu grubasów - tłustość w jej ustach jest tłustością namacalną, nienawistnie obrzydliwą.
Kiedy mówi:
Im tylko radość z naszej niedoli
- radość wcale nie jest demoniczna i zaskakująca, stanowi fakt naturalny, nie wywołujący
zdziwienia, ale słowo niedola stoi nieruchomo w ustach aż do następnej cezury.
Kiedy mówi:
Stanie w piorunach Rzeczpospolita
- uświadamiam sobie, że dziś jeszcze, i to zaraz po uroczystościach, muszę odbyć rozmowę ż
Wadzkim: trzydziesty czerwca, dzień referendum przecież za pasem.
Jadzia jest tutejsza.
Każdego, kto podbiega po gwarantowaną okrągłą pieczęcią, a i moim ministerialnym
zakrętasem dojrzałość , wita salut oklasków. Najburzliwiej klaszcze Lasiewicz. Zocha Druga
przewraca się tuż przed stołem. Nik podnosi ją z rewerencją. Ogłuszona niespodziewanym
szczęściem, zapomina, po co szła, dopiero Dyrektor... Przy wręczaniu matury Wieśkowi Dyrektor
mruczy: Nnno! W tym nnno jest przypomnienie owego uczucia ulgi, kiedy siedząc uroczyście
po drugiej stronie stołu, nagle zorientowaliśmy się, że oto już przebrnął. Korona, wracając re-
prezentacyjnie wyprostowana, posłała mi prywatne spojrzenie. Gośka, wiadomo, że nie spojrzy. A
jednak:.. Następne jej spojrzenie poczuję na sobie w czternaście lat pózniej wśród tłumu uczniów,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]