download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Fielding Liz Imperium rodzinne 08 Diamentowe walentynki
- Diamentowe imperium 05 Roe Paula Ponętna asystentka
- Lauren_Kate_ _Fallen_2 _Tormen
- CROWLEY__ _Joga
- Lucifer Ahriman Asuras
- Boris Vian Piana zśÂ‚udześÂ„
- Dean Foster A. Nadchodzaca burza
- Brenda Adcock Pipeline
- 35 Droga w ciemnośÂ›ciach
- Kristina Douglas Fallen 01 Raziel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawdę? Czy wyśmiałby takie zachowanie, czy może byłby wzruszony?
- Pójdę zobaczyć, co robi Sabrina - powiedziała, ruszając do drzwi.
- Poczekaj chwilę! - zatrzymał ją. - Skąd wiedziałaś, że moja siostra
ma na imiÄ™ Piper?
44
RS
ROZDZIAA PITY
Poczuła, że się rumieni. Nerwowo przełknęła ślinę, zadowolona, że
Marsh nie widzi teraz jej twarzy.
- Ja... Nie wspomniałeś przed chwilą jej imienia? - spytała, usiłując
sobie szybko przypomnieć, w jaki sposób Marsh mówił o siostrze.
- Nie, z pewnością nie wspomniałem - odparł krótko, marszcząc brwi.
- W takim razie musiałam dostrzec to imię gdzieś w jej pokoju -
powiedziała pewnym głosem.
Marsh skinął głową, a jego rysy złagodniały. Widać było, że trochę się
rozluznił.
- Pewnie masz rację - stwierdził, choć nie sprawiał wrażenia do końca
przekonanego.
- Na pewno nie chcesz, żebym ci coś przyniosła? Może masz ochotę na
chłodnego drinka? - spytała w nadziei, że odwróci jego uwagę.
- Nie, dziękuję - odparł zdecydowanym głosem, którym jasno dawał
do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę.
Wycofała się, przeklinając w duchu swoją nieuwagę. Marsh jest
niewidomy, ale z jego głową wszystko w porządku. Nie była pewna, jak
zareagowałby na wiadomość, kim jest Kate. Wolała chwilowo utrzymać ten
fakt w tajemnicy.
Wolno ruszyła do pokoju, który rodzice Marsha przygotowali dla
wnuczki. Przypomniała sobie, jak Piper mówiła, że dawniej był to pokój
zabaw jej i brata.
Teraz najwyrazniej dokonano w nim wielu zmian. Drewniane łóżko
ozdabiały różowe poduszki, a na dywanie leżał tuzin pluszowych
45
RS
zwierzaków. Pod oknem na pomalowanej na biało półce stały różne
książeczki dla dzieci, a obok znajdował się mały stół i wygodny fotelik. Na
ścianie wisiała stara szkolna tablica.
Sabrina siedziała przy stoliku, rysując coś na kawałku kolorowego
papieru.
- Cześć, Sabrina. Co robisz? - spytała wesoło.
- Rysuję mój nowy dom - odparła z uśmiechem dziewczynka.
- Bardzo ładnie. - Kate spojrzała na rysunek. Przedstawiał kilka,
ułożonych jeden na drugim, prostokątów. W jednym z nich stały trzy
patykowate figury - dwie duże i jedna mała.
- Czy to twój tata? - spytała Kate, wskazując najwyższą z postaci.
Sabrina skinęła ochoczo głową.
- Ta w środku to ja. - Wskazała kredką najmniejszą postać. - A to ty -
dodała, pokazując trzecią sylwetkę. - Prawie jak prawdziwa rodzina -
skomentowała, wracając do rysowania.
- Prawie - potwierdziła zachrypniętym z emocji głosem Kate. Znów
przypomniała sobie swoje marzenia sprzed lat.
- Podoba ci się mój obrazek? - Sabrina ponownie utkwiła w niej
spojrzenie błękitnych oczu, które tak bardzo przypominały oczy jej ojca.
- Bardzo. Jest piękny - odparła zgodnie z prawdą. Sabrina wzięła do
ręki kartkę i wyciągnęła ją w stronę Kate.
- Możesz go wziąć, jeśli chcesz.
Kate poczuła, że do oczu napływają jej łzy.
- Nie chciałabyś dać go tacie?
Dziewczynka popatrzyła na nią ze zdziwieniem.
- Zapomniałaś, że tata nie widzi?
46
RS
Z trudem powstrzymała uśmiech. Logika dziecięcego rozumowania
była zadziwiająca.
- Rzeczywiście, zapomniałam. Dziękuję ci. - Wzięła od Sabriny
rysunek. - Będę go traktowała jak najcenniejszy skarb.
Godzinę pózniej Kate zapukała głośno do drzwi sypialni Marsha.
- Tak! - Głos, jakim odpowiedział, nie brzmiał zachęcająco.
Weszła do środka, trzymając za rękę Sabrinę.
- To Sabrina i ja - oznajmiła pogodnym tonem. Marsh leżał na łóżku z
zamkniętymi oczami. Zdjął
marynarkę, buty, rozpiął górne guziki koszuli, odsłaniając kawałek
opalonego torsu. Kate podeszła do łóżka.
- Jak głowa? Nadal boli? Pospałeś trochę?
- Tak - boli, i nie - nie spałem.
- Zastanawiałyśmy się z Sabriną, czy nie jesteś głodny - powiedziała,
zatrzymując wzrok na ciemnych włosach widocznych w rozchyleniu
koszuli.
- Jadłyśmy mleko i ciastka - oznajmiła radośnie Sabrina. - Chcesz,
żebyśmy ci trochę przyniosły?
- Nie jestem głodny - odparł szorstko, prawie niegrzecznie.
Podbródek Sabriny zaczął niebezpiecznie drżeć.
- Która godzina? - spytał tym samym tonem.
- Czwarta. O której chciałbyś zjeść obiad?
- Jest mi to obojętne. Jak zrobisz, to zjem. Mam nadzieję, że z
supermarketu dostarczono zamówione produkty.
- Tak. Ktoś nawet wszystko rozpakował i poukładał na miejsce.
47
RS
- To zapewne Hank Wilson, starszy stajenny. Rozmawiałem z nim
dzisiaj rano.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]