download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- Jeffrey Lord Blade 21 Champion of the Gods
- Daniken Erich Von Czy Się Myliłem
- Jeszcze się spotkamy Iwona Sobolewska
- Dz.U.98.21.94
- 21=Beyond the Marius Brothers 8 Elan
- Antologia Trzynaście kotów
- antologia Trzynascie kotow
- Nora Roberts Obiecaj mi jutro
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sygnalizowały nam znaleziska z epoki kamienia. Mo\esz je
zobaczyć takie całkiem zwyczajne toporki, no\e i \arna...
Umilkli znowu. Zachodzące nad Doliną Kapłanów słońce
nasycało powietrze światłem ciemnym i niemal dotykalnym.
w jego skośnych promieniach wirowały leniwie pyłki kurzu. a
mo\e tylko drobne, senne owady. Wszyscy patrzyli
wyczekująco na Taave; ich niezdecydowanie przejawiło się
w nerwowym i dziecinnym pytaniu Re'noe. specjalistki od
staro\ytnych inskrypcji:
Czy któreś z was pomyślało przynajmniej o tym, by
zawiadomić Komisję Naukową? Przecie\ my nie umiemy...
nie wiemy... To miały być zwyczajne, standardowe prace:
grobowce, nekropolia, świątynie nie ró\niące się niczym
od innych z okresu Penn'th...
Nikt tego nie wie, nikt nie potrafi. Na całej powierzchni
Ziemi... przerwał niespodziewanie szorstko Kes. A
Komisję owszem, starałem się powiadomić. Tylko trudno
przewidzieć, kiedy otrzymamy jakiekolwiek wskazówki.
Teraz jest letnia przerwa...
Więc co będziemy robić?
- Powinniśmy zaczekać. - Haer'rth jak zwykle, wolałby nie
podejmować decyzji.
Stać tu z zało\onymi rękami? Zgodzisz się na to. Taave?
Przeciwnie, powinniśmy zaczynać... Mówili wszyscy
naraz, a potem nagle umilkli i siali cicho. jak gdyby bali siÄ™
odetchnąć albo poruszyć, stali tak. patrząc na przedziwne,
martwe, milczące miasto le\ące w tym głębokim, podobnym
do przepaści wykopie, otwierającym
się o kilka kroków od ich nieruchomych stóp. Skośne
promienie słońca oświetlały ju\ tylko jedną stronę
stłoczonych z sobą budowli, głębokie, wąskie wąwozy
między nimi zaczynały nalewać się czarnym,
nieprzenikliwym cieniem: pomiędzy pionowymi, z\artymi
przez erozję. a miejscami jakby wy\arzonymi ścianami
zaczynał tę\eć zmierzch. Tanith, antropolog, poruszył się,
mówiąc cicho:
Jakie brzydkie musiały być te ich miasta... I straszliwie
ponure. Nawet wtedy, gdy oni jeszcze... mieszkali, \yli w
nich. Popatrzcie budowle tak wysokie, \e między ich
ścianami musiało być zawsze mroczno, zawsze le\ał cień. I
tak ściśnięte, \e cień jednego budynku przesłaniał okna
le\ącego naprzeciw bo to chyba były okna, te otwory,
rozmieszczone tak symetrycznie...? Wahał się chwilę, nim
zdecydował się dodać: A mo\e oni bali się światła? Mo\e
to jednak wcale nie byli ludzie; ich oczy nie były takie jak
nasze, dlatego woleli mrok? Ludzie przecie\ w takich
kamiennych pudłach czuliby się uwięzieni, zamknięci...
No, dosyć tego zadecydował Taave; spokojnie, bez
nacisku. Był najmniej z nich wzburzony i właśnie w takich
chwilach mo\na było zrozumieć, czemu jego, nie Haer'rtha.
znacznie przecie\ starszego, mianowano kierownikiem
ekspedycji. Trzeba brać się do pracy. Bo Kes ma rację
nikt nie wie, nie potrafi, tak samo jak i my. A jeśli tak.
dlaczego tymi, którzy rozpoczną badania, nie mielibyśmy
być my? Nie mamy na co czekać. Trzeba wykonać
przynajmniej pierwsze, podstawowe badania, zabezpieczyć
to, co tylko siÄ™ da...
A jeśli przez naszą nieostro\ność, brak doświadczenia...
...popełnimy niemo\liwy do odwrócenia błąd? Nie
popełnimy większego ni\ ka\dy na naszym miejscu. Mamy
przecie\ roboty.
Jego decyzję wszyscy przyjęli z ulgą; cokolwiek mówili
zrezygnować z badań tajemniczego miasta, oddać komuś
innemu mo\ność poznania jego dziejów, byłoby ponad ich
siły. Re'noe skinęła jasną głową, jakby w ten sposób chciała
wyrazić aprobatę w imieniu całej milczącej grupy, sięgnęła
po słuchawki aparatury łączącej stanowisko z centralnym
mózgiem stacji. Zielono zaświeciły obie lampki kontrolne.
Głosem przytłumionym z emocji zadała trzy stereotypowe
pytania:
Radioaktywność?
Cztery, koma, jeden szczeknÄ…Å‚ natychmiast
zgrzytliwym głosem automat.
Zagro\enie bakteriologiczne?
W normie.
Prawdopodobieństwo obwałów?
Na otwartej przestrzeni zero, koma, siedem. W
budynkach: czterdzieści osiem do stu.
Schodzimy zakomenderował Taave. Zawieszona ju\
[ Pobierz całość w formacie PDF ]