download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Margit Sandemo Cykl Opowieści (24) Białe kamienie
- Najpiękniejsze opowieści 14 Gdzie jest Turbinella Sandemo Margit
- Najpiękniejsze opowieści 06 Przeklęte srebro Ingulstad Fr
- Najpiękniejsze opowieści 02 Przeznaczenie Margit Sandemo
- James Herriot Kocie opowiesci
- Jacek Salij OP Matka Boża Aniołowie Święci
- Wilhelm Huenermann Święty i diabeł [Zlotopolsky]
- Fourteen Lessons in Yogi Philosophy and Oriental Occultism by Yogi Ramacharaka
- Blake, Ally Ein Playboy zum Verlieben!
- Carter Beth D. You Can Run
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma potrzeby - rzekła wiedząc, ile czasu zajęłoby Akiko
wykonanie tak prostej czynności. Dopiero gdy obaj mężczyzni
spojrzeli na nią ze zdziwieniem, zrozumiała niezręczność swej
wypowiedzi.
- To znaczy... sama zaparzę. Akiko jest przecież gościem.
- Przepraszam - z poważną miną powiedział Toho. - Nie
miałem zamiaru podważać twych praw jako gospodyni.
Coraz gorzej, pomyślała Casey.
- yle mnie zrozumiałeś, Toho. Akiko świetnie parzy kawę. I
bardzo milo z jej strony, że chce mi pomóc. Ja też pragnę,
żebyście czuli się tu jak u siebie w domu.
- Dla mnie każda kawa jest dobra - wtrącił szeryf. - Po tej
lurze, jaką parzy mój zastępca...
Zdjął kurtkę i zawiesił obok kapelusza.
- Nie wiem, co Jessie sypie do kubka, ale, wierzcie mi, smakuje
okropnie. A ja nie chcę robić chłopcu przykrości. Złości się, gdy
nazywam go chłopcem. Ma już prawie trzydziestkę. Co prawda, ja
skończyłem sześćdziesiąt trzy lata i prawie każdy jest dla mnie
niedorostkiem. Usiłuję być wcześniej na posterunku i samemu
przyrządzić zapas kawy, ale Jessie jest szybszy. Wpada o świcie,
114
RS
przegląda serwis fotograficzny przesyłany z Concord i żyje
nadzieją schwytania groznego przestępcy. Jak dotąd żaden z nich
nie pojawił się w naszej okolicy. To spokojne miasteczko. Czasem
są tylko kłopoty z nastolatkami. Zwłaszcza gdy wypiją kilka piw w
dniu rozdania świadectw. - Roześmiał się. - Jak ostatniej wiosny.
Pamięta pani?
Casey nie odpowiedziała. Gorączkowo myślała o tym, jak
pominąć w rozmowie osobę Wesa. Szeryf nie zwrócił uwagi na jej
milczenie.
- Chłopcy od McQuada i Tommy Ingram wybili w tym domu
kilka szyb i pomalowali sprayem ściany w łazience.
- Zdarza się - mruknęła Casey.
Szeryf szybko zapewnił egzotycznego gościa, że przestępcy
zostali schwytani.
- Miałem doskonałego pomocnika. Mąż Casey odkrył, co się
stało, i zanim zdążyłem przyjechać, już ustalił pewne szczegóły.
Ma nosa do pracy detektywistycznej. Powinien zostać policjantem,
a nie zajmować się...
- Szeryfie - wtrąciła Casey. - Czy nie powinien pan zawiadomić
swego zastępcy, że wszystko w porządku?
Bezskutecznie usiłowała ukryć zniecierpliwienie. Szeryf
chrzÄ…knÄ…Å‚.
- Wiem, czasem nie potrafię skończyć. Moja żona, Jeannie,
twierdzi, że umiałbym zagadać człowieka na śmierć. - Spojrzał w
stronę telefonu. - Jeśli pani pozwoli, skorzystam z tego aparatu.
Schylił się, aby zdjąć buty. Casey radośnie skinęła głową.
Zyskała czas, żeby porozmawiać z Wesem i Johnem. Musieli
pozostać na górze do czasu odjazdu policjanta...
W tej właśnie chwili na szczycie schodów ukazały się sylwetki
dwóch mężczyzn. Casey wpadła w panikę. Nienaturalnie wysokim
głosem zawołała w stronę szeryfa:
- Lepiej będzie, jeśli zadzwoni pan z kuchni. Proszę nie
zdejmować butów. Trochę śniegu nie zniszczy podłogi.
115
RS
Chwyciła go za ramię i pociągnęła. Niestety, John i Wes nie
zdążyli się ukryć. Policjant powitał ich szerokim uśmiechem.
- ProszÄ™, proszÄ™...
Zanim zdążył wymienić imię Wesa, głos zabrała Casey.
- Zobacz, kochanie, kto przyszedł. Szeryf Mills.
Obaj mężczyzni spojrzeli w stronę przybysza. Jednocześnie
podnieśli dłonie w geście przywitania. Szeryf kiwnął w ich stronę i
obrócił się w kierunku Casey.
- A ludzie plotkowali coś o rozwodzie. Dobrze was widzieć
razem.
Casey poczuła na sobie badawczy wzrok Matokiego.
- Rozwodzie? - powiedziała przez ściśnięte gardło. - Kto? My?
To śmieszne. Jesteśmy... bardzo szczęśliwym małżeństwem.
Szeryf machnął dłonią.
- Chodz, wypijemy kawę i opowiesz mi o podróży na Tahiti.
Tej, którą planowałeś na wiosnę.
Casey poczuła, jak jej żołądek rozpoczyna wędrówkę w
kierunku przełyku.
Wes, który nigdy nie grzeszył szybkością myślenia, mruknął:
- Och... Tahiti.
Jedynie John zachował zimną krew. Położył dłoń na ramieniu
Wesa.
- Tahiti... - powiedział z rozrzewnieniem. - Bawiliśmy się tam
znakomicie. Wes i ja. Cudowna podróż. Tropikalny raj. Powinien
pan tam się wybrać, szeryfie. Mam rację, Wes?
- Tak. Tak, oczywiście. Masz rację.
- Potrafimy o tym opowiadać godzinami.
- Właśnie - dodał Wes.
- Ale... - John klepnął go w plecy - musimy skończyć projekt
nowego budynku dla Casey. Jeśli zdążymy, odwieziemy szeryfa do
miasta i posiedzimy przy piwie.
Wes w milczeniu pokiwał głową.
Casey miała ochotę wbiec na szczyt schodów i rzucić się
116
RS
Johnowi na szyję. Podziwiała go. Obiecała sobie w duchu, że już
nigdy nie będzie się z nim kłócić. Po raz pierwszy tego dnia
zdobyła się na szczery, szeroki uśmiech.
Jej radość nie trwała długo.
- O, właśnie - odezwał się Toho. - Chętnie poznam ten projekt.
Mógłbym się do was przyłączyć?
Casey wlepiła wzrok w Wesa, ale to John udzielił odpowiedzi.
- Oczywiście. Mamy z pół tuzina pomysłów. Chętnie
skorzystamy z twojej rady.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]