download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Edmond Hamilton Captain Future 18 Red Sun of Danger
- Historia WydziaśÂu
- Barbour Anne NIE KOCHAJ śÂOTRA
- McSparren Carolyn Super Romance 97 Karuzela
- H.P.Lovecraft Zew Cthulhu
- Anderson_Caroline_ _Weekend_w_Szkocji
- Cykl Gwiezdne Wojny UcześÂ Jedi (03) Ukryta PrzeszśÂośÂć (M) Jude Watson
- Cyberpunk 2020 Reference Book 5.0
- Steffen Sandra Na wszystko przyjdzie czas
- James H. Schmitz Telzey Amberdon
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powziętej przez Joachima. Słuchała teraz już znacznie mniej
przerażona. Nie mylił się Premery. W oczach Elizy Girval był
po części jego sobowtórem. Oddając mu rękę, nie traciła
Joachima, nie oddalała się od Mistrza. Wydawało jej się, że jej
abstrakcyjne uwielbienie nie wymagało realizacji zupełnej; że
nie straciłaby Joachima, zawierając małżeństwo, które by ich
dwojga nie rozłączyło; że poślubić człowieka, który do tego
stopnia ubóstwiał Joachima, to znaczyło: kochać go wciąż; że
wreszcie miała właśnie sposobność dowiedzenia mu swej
miłości przez wykonanie tego czynu, tego romantycznego
szaleństwa, tego gestu szlachetnej rezygnacji, do którego,
wyzywali się wzajemnie - ona i Girval.
Zatapiała się teraz w tych rozmyślaniach - z bolesną
lubością, tonęła w jakiejś mistycznej ekstazie. Ofiara jej - czy
też to, co uważała za ofiarę - tak ją fascynowała, że nie
widziała jego ofiary odbierającej ostatnią nadzieję. I
widziałem z jednej strony Elizę niemal ucieszoną ze swej
ofiary, a z drugiej Joachima zrozpaczonego swoim
heroizmem.
Wówczas jednak nie usłyszeliśmy od niej zgody na
przyszłe małżeństwo z Girvalem; nie przyznawała się do tego
sama przed sobą. Potrzebowała wzniosłej walki, ciężko
osiągniętego zwycięstwa.
Premery stał przy oknie i patrzył w noc, w mroczne jej
oblicze. Jemu żaden obraz nie niósł ukojenia. Wyczułem, że
myślał o śmierci.
- Listki uczuć młodości - rzekł cicho - niezbyt mocno
trzymają się drzewa. Widziałem, że miał niemal żal do Elizy,
iż tak łatwo ją przekonał! Czyżby się spodziewał
znalezć w upartej odmowie z jej strony przyzwolenie,
pretekst, który pozwoliłby mu przyjąć dar, który mu niosła?
Któż wie? Jedno było faktem: to, że był zawiedziony.
Albo może zaczynał doznawać owego znużenia, tej
posępnej nudy, tego, jak zwykł był mawiać, taedium vita
(gorycz zwycięstwa łac.), występującego po wielkich walkach,
po trudnych zwycięstwach nad sobą i ukazującego nam nagle
całą ich ironię i daremność?
Niebawem zajechał powóz pana Hallencourta. Eliza z
pewnym trudem powstała ze swego miejsca, po czym padła
Joachimowi w objęcia. Premery dotknął jej włosów ustami i
podał ramię towarzysząc jej do wyjścia. U progu zamienili
kilka słów szeptem; za chwilę mój przyjaciel stał znów przede
mną.
- Voila - rzekł spokojnie. - To było bardzo proste.
Zagłębił się w fotelu i skierował wzrok w dal, ku ciemnej
grupie wyniosłych drzew.
- Bardzo proste - powtórzył. I dodał: - Sam na siebie
wydałem wyrok, Volpelier. To gorsze niż samobójstwo...
Teraz nie mam już nic przed sobą, nic... oprócz Zmierci!... Ale
zdarzyło się tak, że zacząłem na nowo wierzyć... w coś
innego... Zobaczysz, Volpelier, gdy sam dojdziesz do tego
punktu drogi, zobaczysz, że to wcale nie jest zabawne. U
skraju, nad samym dołem, widok jest zawsze ten sam, bez
względu na to, kto się tam pochyla, a widok ten mrozi krew w
żyłach. Zdaje mi się, że nie uwielbiam nikogo tak jak tej
dziewczynki, która nigdy nie pojmie, jak bardzo ją kochałem.
Cóż za próżność zresztą: pragnąć przelać w innych swe
uczucia, podobnie, jak się ich zaraża ospą czy szkarlatyną!
Gdyby Eliza patrzyła na siebie moimi oczyma, nie poznałaby
się. Może ona była jedynie ostatnim wcieleniem mojej własnej
fantazji, moim Arielem. %7łegnaj, Arielu! Po chwili spojrzał na
mnie.
- Odchodzisz już, Volpelier? Dobranoc. Dziękuję za twą
uczynność. Idę położyć się natychmiast. Bardzo mi dziś
potrzeba spoczynku i pragnę zasnąć twardo.
Nazajutrz Joachim Premery zamknął się z Girvalem w
pracowni i odezwał się mniej więcej w te słowa:
- Drogi chłopcze, prosiłem cię tydzień temu o odłożenie
twego wyjazdu. Nie uważałem go wówczas za rzecz
konieczną. Dzisiaj mam pewność, że powinieneś zostać.
- Niestety! Drogi mistrzu, aby móc to uczynić, musiałbym
uprzednio stwierdzić zmianę w mych uczuciach. Otóż są
wciąż takie same.
Joachim ujął młodzieńca za ramię.
- Musisz' porozmawiać z Elizą. Trzeba mieć odwagę
przedstawienia swych uczuć. Gdzież się podziewa twoja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]