download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Diana DeRicci Delany's Catch
- Diana Palmer Miłosna magia(Miłość_na_próbę)
- Diana Palmer Soldier Of Fortune 04 Pora na miłość (Mercenary's Woman)
- Diana Palmer Dwoje w Montanie
- Diana Palmer Nowicjuszka
- H.P.Lovecraft Zew Cthulhu
- Forgotten Realms Counselors & Kings 02 The Floodgate
- Views from the Real World
- antologia Trzynascie kotow
- Hayes Madison Miss April
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- klimatyzatory.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w ręce. Obdarzył młodzieńca spojrzeniem, które jasno sugerowało,
że Michael ma jeszcze mleko pod nosem.
- Idz na spacer, mój mały - powiedział i uśmiechnął się
ironicznie. - To nie twoja liga!
- Oczywiście, proszę pana - natychmiast odparł Michael.
Rzucił Tess ostatnie przepraszające spojrzenie i oddalił się szybko.
Dziewczyna spojrzała w szare oczy Jima; nie wyglądał na
groznego kryminalistę, o którym tyle słyszała.
- Nie wygląda pan na zabójcę - stwierdziła i uśmiechnęła się
przyjaznie.
Jim Kilgallen uniósł brwi. Roześmiał się cicho.
- Dziękuję!
Tess zacisnęła dłonie na swej małej torebce. Dopiero teraz
zrozumiała, jaką gafę palnęła.
- Przepraszam. - Uśmiechnęła się do niego. - Samo mi się
wymsknęło.
- On widział, jak pani wychodzi z tym młodzikiem - powie
dział Diamentowy Jim, ruchem głowy wskazując Matta, który
zdawał się być zafascynowany niebieskimi oczętami panny
Mallory. - Właśnie szedł po panią, gdy stanęła pani w drzwiach.
- Naprawdę? - Tess rozpromieniła się i popatrzyła na niego
z taką tęsknotą i nadzieją, że Kilgallenowi ścisnęło się serce.
- To ona się na niego rzuciła - wyjaśnił patrząc na ponętną
damę w objęciach Matta. - Sądzę, że to pani dziwny wygląd
skłonił go do zajęcia się panną Mallory.
- To wcale nie było tak, jak pan myśli.
- Znam Bosona - rzekł Jim Kilgallen niespodziewanie. - To
bogaty paniczyk, który ma pociąg do dziewic.
Dziewczyna aż sapnęła z oburzenia i zarumieniła się po same
uszy. Widząc to, Diamentowy Jim uśmiechnął się złośliwie.
- Chyba słyszała pani, że jestem złym człowiekiem - przypom-
163
DIANA PALMER
niał jej niewinnie. - Powinna była pani uciekać, gdy miała pani
szansÄ™!
- Pan... jest... zły!
Matt spojrzał na nich właśnie w tej chwili - w mgnieniu oka
dostrzegł zszokowaną minę Tess i szeroki uśmiech Kilgallena.
Bardzo szybko pozbył się urodziwej partnerki i zaczął przedzierać
się przez tłum w ich kierunku.
- Oho! Nadchodzą kłopoty! - burknął na jego widok Diamen
towy Jim i w jego oczach zabłysły iskierki rozbawienia.
- Zrobił pan to celowo! - wykrzyknęła Tess.
- Ciii! Niech mu pani tylko o tym nie mówi. Proszę zaczekać
i zobaczyć, co zrobi!
Matt zatrzymał się tuż prz;i Tess.
- Zostaw go w spokoju - polecił jej w narzeczu Siuksów.
- On jest dla ciebie za sprytny.
Dziewczyna odwzajemniła jego ponure spojrzenie bez mrug
nięcia.
- Sama wybieram sobie towarzystwo! - odrzekła w tym samym
języku. - Wracaj do swojej damulki!
Diamentowy Jim najwyrazniej doskonale się bawił. Zacisnął
usta i udawał, że bardzo się dziwi.
- Cóż... na pewno nie jest to rosyjski - zamruczał pod nosem.
Oboje spojrzeli na niego w tej samej chwili; Tess zarumieniła
się jeszcze bardziej, a Matt zacisnął szczęki.
- Co ty jej powiedziałeś? - spytał Jima po angielsku.
- Oj, nic strasznego. Ostrzegłem tylko twoją kuzynkę, że
Boson to bogaty nierób gustujący w towarzystwie dziewic. Ty
możesz ten wątek rozwinąć, jeśli chcesz. Ta panienka jest
zadziwiająco niewinna, jak na swój wiek... - dodał, po czym
przeprosił ich i odszedł w stronę bufetu.
- Ależ on jest bezpośredni - wyjąkała Tess ze zdumieniem.
- Nawet bardziej niż ty!
- Pomimo całego jego uroku osobistego, jest kryminalistą...
164
BEZDOMNA
A co do Bosona, miał rację. - Oczy mu się zwęziły, gdy jego
wzrok spoczął na dekolcie dziewczyny. Na odkrytej piersi widać
było jasnoczerwone znamię.
- On... - Tess rozejrzała się dokoła, a widząc, że ludzie się im
przyglądają, przeszła z powrotem na język Siuksów. - To odcisk
guzika jego marynarki! Chciał mnie pocałować, ale go uderzyłam!
Powinieneś był przyjrzeć się, jak wygląda jego lewy policzek!
Furia zgasła w oczach Matta równie nagle, jak się pojawiła.
Zdawało się, że się odprężył, lecz dziewczyna zauważyła, że jego
wzrok wciąż powraca do jej dekoltu.
- Dowiedziałem się wszystkiego, co chciałem - powiedział
spokojnie, po czym ujął ją pod ranię. - Chodzmy już lepiej...
robi się pózno.
Pokojówka przyniosła narzutkę dziewczyny, a Matt pomógł jej
ją nałożyć. Pospiesznie pożegnali się z gospodarzami imprezy,
a panna Mallory, stojÄ…ca nieopodal drzwi wraz z nowym part
nerem, posłała Mattowi ostatnie, żałosne spojrzenie.
- Nie chcesz zostać dłużej? - spytała Tess jadowicie, gdy już
wyszli na zewnątrz. - Ona będzie za tobą tęsknić.
Matt nie odpowiedział; ujął ją pod ramię i poprowadził do
czekającego na nich wynajętego powozu. Ku ogromnemu za
skoczeniu dziewczyny, nie podał woznicy adresu domu pani
Mulhaney, lecz kazał jechać nad jezioro Michigan.
Pomógł jej wsiąść, sam wszedł do powozu, oparł się wygodnie
o poduszki siedzenia i skrzyżował długie nogi. Tess, zawstydzona
swym wybuchem, nie odzywała się; siedziała wyprostowana,
ściskając w dłoniach swą małą torebeczkę. Noc była wyjątkowo
zimna i dziewczyna właśnie zaczynała żałować, że nie wzięła
jakiegoś ciepłego płaszcza, gdyż narzutka pożyczona jej przez
panią Mulhaney spełniała jedynie rolę ozdoby. Zastanawiała się,
dlaczego Matt kazał jechać nad brzeg jeziora, zamiast prosto do
domu. Czyżby chciał się przejść po plaży? O tej porze?!
Niestety Matt jakby zapomniał o jej obecności i nie wyjaśnił,
165
DIANA PALMER
dlaczego nie jadą prosto na stancję. Kiedy już zajechali nad
jezioro, zostawił kapelusz i laskę na siedzeniu powozu, pomógł
dziewczynie wysiąść, po czym poinstruował woznicę, by na nich
zaczekał. Potem ujął ją pod ramię i poprowadził chodnikiem
schodzÄ…cym nieomal do samego jeziora.
- Za zimno jest dziś na spacer przy świetle księżyca - wyce
dziła Tess przez zaciśnięte zęby.
- Czyżby ci było chłodno? - Zatrzymał się i odwrócił
w jej stronę. Na niebie błyszczał księżyc w pełni i w jego
blasku dziewczyna zauważyła groznie zmarszczone brwi i ponurą
minę Matta. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że
są tak blisko brzegu jeziora, że nie widać ani powozu, ani
nawet ulicy.
- Nie mam nic... to znaczy, mam gołe ramiona - wyjaśniła.
- t ramiona i piersi - odburknął gniewnie. - Widziałem, jak
ten młody osioł się na ciebie gapił. Powiedziałaś, że to guzik jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]