download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Harrison Harry Stalowy szczur 02 Zemsta Stalowego Szczura
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- Forgotten Realms Anthology 02 Realms of Infamy
- Anthony, Piers Titanen 02 Die Kinder der Titanen
- Berengaria Brown [Possessive Passions 02] Possess Me [Siren Menage Amour 276] (pdf)
- HT105. Schuler Candace Cykl Dynastia z Hollywood 02 Jeszcze jeden śliczny chłopiec
- Mario Acevedo [Felix Gomez 02] X Rated Blood Suckers (v5.0) (pdf)
- Hill Livingston Grace Bilżej serca 02 Dziewczyna, do której się wraca
- William R. Forstchen Academy 02 Article 23 (BD) (v1.0) (lit)
- Anh Leod [Men of Myth 02] Cherokee's Playmates (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakiś diabeł trafił mnie z boku...
Kazimir spojrzał w kąt.
-ð Na tej niskiej komodzie, tutaj, leży jakaÅ› biaÅ‚a chusta. Pewnie powiewaÅ‚a na wietrze.
-ð Jakim wietrze? Przecież tutaj nie wieje! Nie, to, w co pacnÄ…Å‚em, to nie byÅ‚a komoda.
To było coś miękkiego. Barim spojrzał mu głęboko w oczy.
- Jeśli jest tak, jak mówisz... To musi ich być dwóch tu na górze.
- Trzech. Jeden pobiegł przecież na dół.
-ð Tak. Masz racjÄ™. Ten, w którego pacnÄ…Å‚eÅ›", jak siÄ™ wyraziÅ‚eÅ›... ZraniÅ‚eÅ› go?
Nie wierna. Nic trzymałem halabardy porządnie. Miałem zamiar uderzyć ostrzem,
ale chyba uderzyłem płaską stroną. Poznałem po odgłosie.
- Zgadza się. My też to usłyszeliśmy. Dasz radę siedzieć na straży przez resztę nocy?
- Tak, ze mną już wszystko w porządku. Tylko niech ktoś zamknie buzię temu
krzykaczowi tam w środku! - Zajmę się Eufemią - obiecał Barim.
- Dotrzymam towarzystwa Enokowi - zaproponował
Kazimir.
Barim spojrzał na niego zdziwiony.
- Sądzę, że powinniśmy trzymać cię w gotowości, Kazimierze. Być może będzie więcej
takich incydentów tej
nocy.
Odprowadził swego młodszego brata wzrokiem, gdy ten schodził po schodach.
Kazimir był przecież na dole - i nikogo tam nie spotkał... Dziwne!
27
Eufemia błyszczała podczas przyjęcia. Oprowadzała gości i upajała się ich zachwytami
nad wspaniałym wyposażeniem zamku i całą dobrze utrzymaną budowlą.
- Tak, robimy, co możemy, aby zachować tradycję -powiedziała Jekko. - Te srebra
pochodzą z domu prababki mojego męża, wojewody. Te należą do mojej młodszej siostry.
Ona również tu mieszka. A tu mamy insygnia książęce. Mój mąż rzadko ich używa,
mimo iż ma do tego prawo...
105
Na przyjęcie przyjechało wielu gości. Hrabiny, książęta i krewni polskiego króla,
Kazimierza Jagiellończyka z Krakowa, wzdychali z zachwytem i gratulowali Radagaisowi
tak wspaniałej pani na zamku, która tak świetnie zajmowała się wszystkim i do tego była
taka piękna!
Eufemia promieniała, udając zawstydzenie, a oczy Radagaisa pociemniały. Barima jeszcze
bardziej. Svanevit przeważnie milczała.
Stało się tak, jak to przewidziała Svanevit: Pan Svante był pod ogromnym
wrażeniem zamku Strelka i najbliższej okolicy. Jego żona natomiast - wręcz przeciwnie
- użalała się nad swymi biednymi dziećmi, Eufemia wypłakiwała się w jej ramionach,
błagając, aby rodzice zabrali ją ze sobą. Mówiła, jaki Radagaisbył wobec niej
niedobry, teraz będzie musiała być taka brzydka jeszcze przez kilka następnych
miesięcy i co potem zrobi z dzieckiem?
Matka pocieszała ją, mówiąc, że wszystkie kobiety muszą przez to przejść. Eufemia
powinna być dumna. Może to będzie mały książę! Obiecała jednak porozmawiać z
ojcem o tym, czy Eufemia mogłaby wrócić z nimi do domu. To rzeczywiście nie jest
miejsce dla jej malej, kochanej córeczki!
Mama miała rację, pomyślała pózniej Svanevit, widząc Eufemię w roli pani domu.
Strelka nie była dla niej dobrym miejscem. Eufemia bardzo zle się tutaj czuła. Dopiero
teraz, wśród gości, była w swoim żywiole. Jej dusza rwała się do zabawy. Była jednak żoną
Radagaisa, a jego dom znajdował się tutaj.
Cala rodzina, z wyjątkiem Berthy i jej dzieci, brała udział w przyjęciu. Księżna
wdowa Metchilda wystroiła się w coś nietwarzowego, za to niesamowicie drogiego. Vanara
i jej syn Kazimir byli wytworniejsi niż kiedykolwiek. Varvara wysoko nosiła głowę i miała
lodowaty wzrok jak zawsze, gdy chciała zaimponować nowym gościom.
Alexandrina, która rzadko wychodziła ze swych pokoi, parado-wala w szacie niemal
piękniejszej od tej, którą miała na sobie Eufemia. Trójka jej dzieci pokazała się od
najlepszej strony. Oni też tęsknili za życiem towarzyskim i radością na zamku,
pomyślał Radagais z wyrzutami sumienia.
Na pozór wszystko świetnie się udało, choć w ukryciu działo się jednak coś
niepokojącego. Wśród gości znajdował się młody margrabia, Johan von Bayreuth,
krewny elektora Brandenburgii. Zerkał na Eufemię - któż tego nie robił? - a ona
odwzajemniała jego spojrzenia.
Spotkali się potajemnie podczas uroczystości.
- Wiem, że nie możesz teraz wyjechać - szepnął, gdy się całowali. - Ale gdy już
będziesz mogła, za jakieś pół roku, wtedy uciekniesz,. Będę na ciebie czekać.
Eufemia wyjaśniła mu, że wtedy z pewnością powróci już do domu ojca, więc
wszystko będzie prostsze. O, tak, przyjedzie, bo dłużej tu już nie wytrzyma, a teraz spotkała
miłość oświadczyła margrabiemu po półtoradniowej znajomości.
Do końca uroczystości zostały jeszcze trzy dni.
Gdy już goście odjechali, jego stali mieszkańcy zgodnie stwierdzili, że zamek zrobił się
pusty. Ale cała trójka: Radagais, Barim i Svanevit, odetchnęła z ulgą. Pan Svante zatroszczył
się o to, żeby wszyscy goście poznali przed odjazdem prawdę. Szeptał im, że z pewnością na
jego córkę Eufemię milo było popatrzeć, ale to jej młodsza siostra Svanevit tyle zrobiła dla
Strelki. To ona była prawdziwą panią na zamku. Kochaną przez wszystkich!
Goście nie potrafili tego zrozumieć. Svanevit trzymała się przecież przez cały czas w
cieniu razem ze swoim mężem, księciem Barimem. Nie było jej widać tak często jak siostry.
Była zbyt śniada i miała za szerokie ramiona jak na takie drobne ciało. Czyż nie podniosła z
106
krzesła olbrzymiej księżnej Metchildy zupełnie sama?
Tak lekko, jakby to było piórko! Skandal! Nie, Barim nie dokonał dobrego wyboru. Eufemia
to coś zupełnie innego! Niezwykle piękne dziewczę!
W Strelce zapanował błogi spokój. W oczach Eufemii zagościł pełen oczekiwania blask,
który Radagais zle zrozumiał. Sądził, że cieszyła się z dziecka, którego oczekiwała.
Ona zaś potajemnie powierzyła list kurierowi, który od czasu do czasu spełniał misje w
okolicy. Na odpowiedz przyszło jej jednak długo czekać...
W końcu nadszedł dla Eufemii czas rozwiązania. Wyzwolenia, jak sama to nazywała. Z
wielkim jękiem, cierpieniem i złością urodziła córkę.
Radagais od razu pokochał to maleństwo. Ale ciotka Metchilda powiedziała szorstko:
- Oto efekty wżenienia się w rodzinę, w której są same córki! Nie myśl, że kiedykolwiek
będziesz mieć syna!
Radagais ufał, że wkrótce w domu będzie więcej dzieci. Eufemia jednak odmówiła
dzielenia z nim łoża, on zaś specjalnie się temu nie sprzeciwiał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]