download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- E Michael Fisher & James Clifford Bird Aliens, the Other White Meat
- James White SG 04 Ambulance Ship
- Morgan Raye Spelnione marzenia
- Bell Jane Koniec marzen
- Ashley, Tiffany Love Script
- Historia Heathcliffa Tennant Emma
- Longyear_Barry_B._ _Mój_wśÂ‚asny_wróg
- Donald Robyn Nierozerwalne wiezy
- Zelazny Roger Amber 10 Ksiaze Chaosu
- Lois McMaster Bujold Cordelia's Honor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ba wreszcie udało jej się pokonać życiowy zakręt,
na którym się znalazła. Szkoda, że Lauren-Claire
nie może jej teraz zobaczyć. Ciekawe, co by sobie
pomyślała? Pewnie zdziwiłaby się, że Zoe odważy-
ła się zakuć faceta w kajdanki. Sama też jest zasko-
czona swoją odwagą. A może głupio zrobiła? Prze-
cież nawet nie przemyślała tego. Taki sam impuls,
jak ten, który kazał jej przyjechać do Paryża.
- Zaczyna się interesująco... - Dzwięk głosu
Greya przerwał tok jej myśli.
92
RS
Podeszła do łóżka. Grey przyglądał się jej z lubież-
nym uśmiechem.
- Nie jesteś wściekły? - zapytała zbita z tropu jego
pożądliwym spojrzeniem.
Jak to możliwe, że mimo wszystko to on nadal
panuje nad sytuacją? - pomyślała. Przysiadła na biur-
ku i przyglądała mu się zmrużonymi oczami. Oparła
dłoń o blat. Poczuła dotknięcie zimnego metalu. No-
życzki.
Z kamienną twarzą podeszła do niego, trzymając
nożyczki w dłoni.
- Bardzo lubisz te swoje dżinsy?
Zaśmiał się nerwowo. Stała nad nim i bawiła się
nożyczkami.
- Przywiozłem je ze sobą z Ameryki - powiedział
trochÄ™ bez sensu.
- NaprawdÄ™?
- Tak. - Nie odrywał oczu od nożyczek w jej dłoni.
- Jakim cudem jeszcze ich nie sprzedałeś? We
Francji dostałbyś majątek za prawdziwe amerykańskie
dżinsy - kpiła.
- To moje ulubione spodnie.
- Jaka szkoda...
- Chyba nie masz zamiaru ich pociąć?
- Chodzi ci, oczywiście, o dżinsy?
- Tak, o dżinsy... A co jeszcze chciałabyś ciąć? -
Wydawało jej się, że trochę przybladł.
- To zależy... - Wciąż bawiła się nożyczkami. -
Naprawdę nie będzie bolało. Coś mi się wydaje, że te
dżinsy są na ciebie... trochę za ciasne.
- Przestań, proszę. Nie musisz używać nożyczek.
Wystarczy, że odepniesz guziki i zdejmiesz ze mnie te
spodnie. ProszÄ™...
- Och, jaki grzeczny. Zaczynasz mi się podobać.
- No dobrze, a teraz odłóż nożyczki - poprosił.
- Nie.
- Dlaczego nie?
93
RS
- Bo nie.
- No więc powiem ci jeszcze coś.
- NaprawdÄ™? Co takiego?
- Nie jestem odporny na ból.
- Nie bój się - uśmiechnęła się - mówiłam, że nie
będzie bolało.
- O Boże - jęknął i zamknął oczy. Otworzył je
słysząc brzęk nożyczek. - Nie!
- A właśnie, że tak.
- Zoe, nie! Koniec żartów. Zabraniam ci!
- Przyjrzyj się! - Ani na chwilę nie przerwała obci-
nania swych wspaniałych, długich włosów. Odłożyła
nożyczki dopiero wtedy, kiedy bujne loki leżały na
podłodze u jej stóp.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - zapytał łamiącym się
głosem.
- Bo chciałam. Bo dzisiejszej nocy po raz pierwszy
w życiu sama chcę decydować o wszystkim, co mnie
dotyczy - usiadła obok niego na łóżku - bo teraz mam
ochotę... - w jej oczach zabłysło pożądanie - ... na
ciebie.
- Cholerna baba!
- Wyrażaj się...
- A czy to coś zmieni, jeśli cię ładnie poproszę?
- Zawsze możesz spróbować.
- Cholera!
- Poczekaj, jak ty to powiedziałeś? Wystarczy, że
odepniesz guziki? - Zaczęła ostrożnie odpinać mu spod-
nie.
- A kto tobie odepnie guziki?
Pochyliła się, poczuła na szyi jego gorący oddech.
- Wiesz co, bardzo mi siÄ™ podoba twoja nowa fry-
zura.
- Mnie też.
- Zoe?
- SÅ‚ucham.
- Trochę ciężko ci to idzie.
94
RS
- Bo nie chcesz mi pomóc.
- Jak mam ci pomóc, kiedy mnie zakułaś w kaj-
dany?
- Wyobraz sobie, że stoisz pod lodowatym pryszni-
cem
- O, nie!
- No, już.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Co?
- Jak naga padasz w moje ramiona. Ale chyba nie
dzisiaj. - Zabrzęczał kajdankami.
- Zostań tu, to się przekonasz. - Zciągała z niego
dżinsy.
- Sprytne.
- Też mi się tak wydaje. - Dotknęła palcem jego
męskości.
- Wiesz, że się w końcu doigrasz?
- Grey!
- SÅ‚ucham ciÄ™.
- Zamknij siÄ™, z Å‚aski swojej.
W świetle księżyca głaskała końcami palców jego
wspaniale zbudowane ciało. Czuła, jak drży. Całowała
go delikatnie, zaczynając od szyi, a kończąc na pępku.
Wiercił się niecierpliwie, nie mogąc sobie pomóc rę-
kami.
- Leż spokojnie - szepnęła. Wsunęła dłonie pod
jego pośladki i zaczęła delikatnie pieścić językiem
wyprężoną męskość.
- Zoe... - wił się i jęczał pod nią.
- Jeszcze nie teraz...
Usiadła obok niego. Przez otwarte okno wionął
rześki wietrzyk.
- Jak sądzisz - bawiła się guzikami koszuli, którą
miała na sobie - czy powinnam ją zdjąć?
- Oczywiście!
- No, nie wiem - drażniła się z nim - może pózniej.
Oczy mu zabłysły. Gwałtownie przekręcił się na bok,
95
RS
przyciskając ją do łóżka ciężarem swego ciała.
Całował Zoe namiętnie, do utraty tchu.
- Zdejmij to, kochanie, proszÄ™ - szepnÄ…Å‚ jej do
ucha.
- Musisz mnie puścić.
Odsunął się i patrzył, jak powoli odpina guziki ko-
szuli, a potem niespodziewanie gwałtownie zdejmuje
ją przez głowę i rzuca na podłogę.
Klęknęła nad nim i pieściła piersiami jego twarz
unikając jednak dotknięcia spragnionych warg.
- ProszÄ™... - szepnÄ…Å‚.
Uległa jego dobrym manierom i podała mu do po-
całowania jedną pierś, potem drugą.
- Masz jakieś życzenia?
Kołysząc biodrami opadała coraz niżej, aż wreszcie
usiadła na nim i mógł poczuć, jak bardzo go pragnie.
Nie odrywał od niej wzroku.
- Nie? Trudno. - Zsunęła się z niego i wstała z łóż-
ka. - Jeśli nie, to wypiję mleko i wracam do siebie.
- Zoe... - zabrzmiało to jak rozkaz.
- Czy się przesłyszałam - była już przy drzwiach
- czy rzeczywiście wydałeś mi polecenie?
- Przesłyszałaś się - oddychał ciężko. Już się zo-
rientował, o co jej chodzi.
- Ach, więc to pewnie była prośba?
- Tak, uprzejma prośba...
Postawiła kubek z mlekiem z powrotem na biurku.
- Nie dosłyszałam.
- S'il vous plait... ProszÄ™... Bardzo ciÄ™ pragnÄ™.
- Jak bardzo?
- Tak bardzo, jak ty chcesz.
Zaśmiała się i podeszła do łóżka. Odsłoniła mu wre-
szcie swoje pragnienia, wypaliła w jego pamięci nie-
zapomniane wspomnienie wieczoru, w którym stała
siÄ™ wolna.
- Nigdy jeszcze nie kochałem się z taką kobietą -
powiedział Grey, gdy potem leżeli uspokojeni, mocno
96
RS
wtuleni w siebie. - Dobrze się czujesz? - zapytał tro-
skliwie.
- Nawet bardzo dobrze - mruknęła.
- JesteÅ› fantastyczna - ziewnÄ…Å‚ i pieszczotliwie po-
klepał ją po pupie.
- Ty też nie jesteś najgorszy.
- Przedtem mówiłaś coś innego, cherie.
- Bo naprawdę jesteś wspaniały, kiedy się zapo-
mnisz.
- Przypomnę ci to, jak już będę mógł chodzić. Te-
raz nie nadajÄ™ siÄ™ do niczego. MuszÄ™ siÄ™ trochÄ™ prze-
spać.
Leżała obok niego, wciąż czując na sobie ślady jego
cudownych pieszczot. Kochali się gwałtownie i na-
miętnie, ale była to miłość dwojga równych sobie
ludzi. Uśmiechnęła się do siebie. Nigdy przedtem nie
czuła się tak dobrze.
Powiew wiatru zatrzasnął okno. Zoe obudziła się
z głębokiego snu. Otworzyła oczy. Leżała w niezna-
nym pokoju, wypełnionym teraz jasnym światłem
dnia. Ziewnęła i przeczesała palcami włosy. O Boże,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]