download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anne McCaffrey JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern 4. Spiew Smokow
- Rice_Anne_ _Nowe_Kroniki_Wampirze_2_ _Wampir_Vittorio
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow 04 Spiew Smokow
- Anne Perry [Thomas Pitt 25] Buckingham Palace Gardens (v4.0) (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- Anne McCaffrey JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern 5. Smoczy spiewak
- Anne Rainey [Cape May 02] What She Craves (pdf)
- Eames_Anne_Ukochany_z_Montany
- Anne McCaffrey ship x Honeymoon
- Anne McCaffrey Crystal 2 Killashandra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vonharden.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
im poszła, albo było wyjątkowo miło.
- Rozumiem - odparł Chad pogrążony w myślach. - Domyślam się, że pod koniec takiego wieczoru twoja
sakiewka Jest niezle napchana. Zastanawiam się jednak, czy ci, hm, panowie, zdają sobie sprawę, jakie sumy ci
dają?
Jem wyprostował się z całą godnością, na jaką było go stać w tych warunkach.
- Mam nadzieję, że nie oskarża mnie pan o to, że mam lepkie paluchy? To byłoby poniżej mojej godności.
- Ach, czyżby? - Chad myślał jeszcze przez moment, po czym z uśmiechem podszedł do szary. - Zobaczmy, co
14
my tu mamy. - Wyciągnął po kolei marynarki, kamizelki i spodnie, aby Jem mógł zobaczyć, co będzie na niego
pasowało. Gdy już pomógł mu się ubrać, odstąpił na krok, by ocenić wynik.
- Hmm - zamruczał. - Obawiam się, że nic z tego. Jestem od ciebie wyższy i szerszy w barach. W moim ubraniu
wyglądałbyś jak strach na wróble.
- Zwięta racja, psze pana.
- Cóż, w takim razie najlepiej będzie, jeżeli wrócisz do swojego pokoju i poczekasz, aż Ravi Chand przyniesie ci
twoje własne ubranie.
Jem westchnął ciężko i obrócił się na pięcie. Chad patrzył, jak młodzieniec zdejmuje marynarkę i potem podnosi
drugą, by się jej przyjrzeć. Założył ją i, złapawszy na sobie spojrzenie gospodarza, uśmiechnął się ponuro. Musiał
doskonale wiedzieć, że wygląda w niej komicznie. Chad zdał sobie nagle sprawę, że kruchość Jema jest
zwodnicza. Zdawało się, że pod delikatną powłoką ukryty jest stalowy szkielet. Poruszał się z gracją i pewnością
siebie, która sugerowała siłę pantery. Chad przypomniał sobie, że pokonał co najmniej trzech jego niedoszłych
zabójców, zanim dosięgło go ostrze noża.
Spod przymrużonych powiek obserwował, jak Jem przebiega palcami po jego ubraniach.
- Zapewniam cię - powiedział cicho, nadal śledząc ledwie zauważalne ruchy młodzieńca - że nie trzymam
niczego cennego w kieszeniach tych ubrań.
- Boże miłościwy, panie. Ja to tylko prostowałem. - W jego głosie nie było nic poza niewinnym zdziwieniem. -
Ten pański służący nie za bardzo radzi sobie też i z żelazkiem, co? - Ostentacyjnie podnosił, składał i umieszczał z
powrotem w szafie poszczególne części garderoby.
- Myślisz, że zrobiłbyś to lepiej?
- Jasne jak słońce. Pracowałem kiedyś u krawca. Nie ma nic, czego bym nie wiedział o męskiej garderobie.
- W takim razie może chciałbyś pracować u mnie?
Jem aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Ja? Lokajem? Czy panu się już wszystkie klepki rozleciały? Czy ja wyglądam jak służący dżentelmena?
- Nie - odparł Chad z uśmiechem. - Proponuję tylko chwilową pracę. Jak sam słusznie zauważyłeś, dość
rozpaczliwie potrzebuję kogoś, kto by zadbał o moje ubrania, a ty, że się tak wyrażę, spadłeś mi z nieba.
Jem przez chwilę tylko mu się przyglądał. Chad wiele by dał żeby się dowiedzieć, jakie myśli kotłowały się za
tymi szarymi, nieprzeniknionymi oczami.
- No dobrze, ale dlaczego właśnie ja? - zapytał w końcu. - Agencje pracy mają całe mnóstwo lokajów, którzy aż
rwą się do pracy. Dlaczego nie wezmie pan jednego z nich?
Dlatego, pomyślał Chad, że żaden z nich nie mówi jak dobrze wykształcony wychowanek Eton w jednej chwili, a
jak szczur śmietnikowy w drugiej. Poza tym, mój drogi, ani przez chwilę nie wierzyłem, że znalazłeś się w tej
ciemnej alejce przez przypadek. Uważam, że dobrze by było kontynuować naszą znajomość.
Wzruszył ramionami.
- Chyba dlatego, że jesteś pod ręką. Poza tym jestem ci coś winien. - Potarł ramię. - Ja też oberwałem tym nożem,
wiesz? Obawiam się, że gdyby nie ty, jutro rano byłbym głównym przedmiotem śledztwa o morderstwo.
- Obawia się pan, co? - Jem zaśmiał się chrapliwie. - Odnoszę dziwne wrażenie, że nie ma zbyt wielu rzeczy,
których się pan obawia. - Przechadzał się przez chwilę po pokoju, przedstawiając sobą komiczny wygląd w samej
tylko bieliznie, która powiewała dokoła niego jak wystrzępione piórka. - No, dobra. Ale nie na długo. Do czasu, aż
najmie pan sobie na służbę prawdziwego lokajczyka.
Z uśmiechem igrającym na wargach, Chad wyraził młodzieńcowi swoją wdzięczność. Odprowadził go do drzwi
pokoju, po czym wrócił do łóżka. Sen długo nie chciał nadejść, gdy Chad wreszcie zapadł w niespokojną drzemkę,
niebo za oknami zaczynało świtać. A on śnił o dziwnych mrocznych kształtach, błyskających ostrzach i głosach
szepczących To o niego chodziło .
5
Liza obudziła się wcześnie następnego ranka. Rozważając zdarzenia poprzedniego wieczoru, czuła tępy ból w
oczach. Ponieważ znowu wybierała się do miasta, szybko ubrała się w prostą, ciemną suknię i zeszła do jadalni.
Zniadanie zjadła sama i wyszła z domu, zanim jeszcze matka i siostra wstały.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]