download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anderson Natalie Światowe Życie Duo 352 Pierwszy pocałunek
- 09.Carson Aimee Wszystko po raz pierwszy
- Brad Thor Pierwsze przykazanie
- Cykl Gwiezdne Wojny MśÂ‚odzi Rycerze Jedi (04) Miecze śÂ›wietlne (M) Kevin J.Anderson & Rebecca Moesta
- Gustainis Justin Quincy Morris Supernatural Investigation 01 Black Magic Woman
- Beverly Sims Menage & More 09 Caroline's House
- Jedza Orzeszkowa
- Feehan, Christine Dark 09 Dark Guardian
- Eames_Anne_Ukochany_z_Montany
- Dzieje administracji
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkiego.
Kathryn zdumiewało jego niewzruszenie. Czy on niczego nie traktuje
poważnie?
Nie podoba ci się ten pomysł, co? W porządku, wymyślę coś innego.
Mogę ci zadać pytanie? Jej głos drżał ze złości.
Osobiste?
Nieszczególnie.
Szkoda! Ale chyba i tak możesz pytać.
Czy to wszystko cię śmieszy? Uważasz, że telewizja zatrudniła mnie po to,
żebym ci trochę umiliła czas?
Marnują pieniądze na jeszcze głupsze rzeczy... Sledge wzruszył ramionami.
I myślisz, że moja praca to jedna z tych głupich rzeczy?
Ejże, tego nie powiedziałem!
Kathryn zerwała się z kanapy i stanęła na wprost niego.
Wstawaj, Sledge!
Podniósł się niechętnie, szczerze usiłując ukryć rozbawienie.
Mam zakasać rękawy? Podobno mieliśmy ciężko pracować.
Kathryn bardzo chciała zareagować na jego nonszalancję, ale niestety nie mogła
sobie na to pozwolić.
Przejdz przez pokój nakazała. Bardziej jak Cronkite, a nie jak Travolta.
Już się robi, łaskawa pani! Przemaszerował przed nią, przy ścianie zrobił
obrót i podniósł w górę ręce, jakby ogłaszał, że mu się udało.
Zie stwierdziła.
Przykro mi. Sledge nareszcie wyglądał poważnie, może nawet za bardzo.
Wiem, że to dowodzi straszliwego braku obserwacji, ale szczerze mówiąc, nigdy
się nie przyglądałem, jak chodzi Walter Cronkite.
Porusza się z godnością odpowiedziała. Jakby go nie obchodziło, jak
wygląda od tyłu.
A myślisz, że mnie obchodzi? Sledge nie ustępował. Uważasz, że to moja
wina, że kobietom podoba się, jak chodzę? Myślisz, że robię to świadomie?
W tym momencie Kathryn jeszcze bardziej się rozzłościła.
Myślę, że nawet połowa kobiet nie zauważa, jak chodzisz, wbrew temu, co
sobie wyobrażasz!
Przecież to ty tak myślisz! podsumował, równie zły jak ona.
Kathryn przygryzła wargi, żeby nie krzyczeć. Tylko Sledge był zdolny do tego,
żeby obrócić w komplement dotyczący własnej zmysłowości coś, co większość
mężczyzn potraktowałaby jak obrazę. I tylko on mógł być tak cholernie pewien, że
siÄ™ nie myli.
Jeszcze mi się nie zdarzyło pracować z kimś tak upartym!
Ani mnie! odciÄ…Å‚.
Głowa mnie przez ciebie rozbolała stwierdziła, zbierając swoje rzeczy.
A mnie przez ciebie nie powiem co!
Kathryn ruszyła do drzwi, ale zatrzymał ją.
Gdzie idziesz?
Nigdzie! krzyknęła. Nic nie można dziś z tobą zrobić. Jesteś uparty jak
osioł, Sledge! Inni klienci doceniają moją pomoc.
Jestem pewien, że doceniają powiedział. Zwłaszcza ci, którzy jej
potrzebują. Aleja do nich nie należę!
Zobaczymy się jutro rano, Sledge pożegnała się. Nie zamierzam
marnować czasu na spieranie się z tobą. Nie muszę ci chyba przypominać, co
możesz stracić.
Będziesz mi przypominać! wrzasnął za nią, kiedy wypadła na korytarz.
Tyle razy, ile będzie trzeba, żebym skakał jak ci wszyscy idioci, z których usiłujesz
zrobić bożyszcze!
Nie pracuję z idiotami, Sledge zatrzymała się w pół kroku. Po pierwsze,
staram się dopasować ludzi do pracy, którą mają wykonywać. Prawdopodobnie
inaczej by jej nie otrzymali! A jeśli mi się nie uda, to telewizja zawsze znajdzie
innych, którzy będą się lepiej nadawać!
To idz sobie i stwórz jakiegoś klowna, Kathryn!
krzyknÄ…Å‚, wychylajÄ…c siÄ™ na korytarz.
Wiesz powiedziała szeptem. Widzę, że przy tobie staję się agresywna.
Wydobywasz z ludzi to, co najgorsze.
A ty, co najlepsze? kpił z niej. O ile lepszy musi być świat, odkąd się
zjawiłaś. Gdyby nie ty, wszyscy chodziliby niedbale, nosili wąsy i mówili z
akcentem.
W ogóle nie można się z tobą porozumieć.
Kathryn pokręciła bezradnie głową. Albo chcesz mnie wziąć na piękne
słówka, albo zadręczasz złośliwościami.
To się nazywa samoobrona powiedział. Na wypadek, gdybyś dotąd nie
zauważyła, ja nie lubię udawać kogoś innego, niż jestem.
To mi dopiero postawa! odparła. Nie chodzi o to, że boisz się udawać
kogoś innego. Boisz się przyznać, że nie jesteś doskonały.
Patrzcie, kto tu myśli, że jest doskonały! Ja nie próbuję zmieniać ludzi.
A ja próbuję im pomagać i gdybyś nie był takim...
Tylko mnie nie przezywaj! wtrącił. Ja ciebie nie przezywałem.
Takim upartym...
Ostrzegałem cię westchnął i, jakby nie miał innego wyboru, z pozornie
spokojnÄ… minÄ… wciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… z powrotem do garderoby.
Nie boję się ciebie wymamrotała.
A powinnaś, kotku powiedział, przysuwając się zastraszająco blisko. Bo
ja się ciebie boję. Nic mi tak nie podziałało na nerwy, odkąd na drugim roku Freda
Lynn Anderson nazwała mnie kłamcuchem.
Kathryn poczuła, że wyparowuje z niej gniew, gdy jego rozgrzane ciało
zdawało się na nią napierać.
Jak cię nazwała?
Miała na myśli kłamczucha, tylko że sepleniła. Tak się wściekłem, że
chciałem ją uderzyć, dopóki nie zobaczyłem, że ma większą pięść od mojej. Więc
zrobiłem jedyną rzecz, która mogła jej utrzeć nosa.
I zanim Kathryn zdążyła się zorientować, wziął ją w ramiona i zaczął całować z
całą gwałtownością, którą wywołały ich zapalczywe słowa. Zaskoczenie dosłownie
ją sparaliżowało. Szukała przyczyny, wiedząc, że kiedy uzna jego zwycięstwo,
straci jakąś część siebie.
Zebrała resztki silnej woli, jakie jej jeszcze zostały, i powiedziała sobie, że tą
odrobiną będzie musiała dużo zdziałać. Ale kiedy wyrwała się z objęć Sledge a,
zdała sobie sprawę, że namiętnością rządzi ta sama zasada. Wystarczyło, że
posmakowała trochę, a już wiedziała, że chce więcej.
Freda Lynn Anderson uderzyła mnie w twarz wyznał szeptem Sledge, w
jego oczach odbijało się jej zaskoczenie. Ale już nigdy mnie nie przezywała.
Kathryn rozpaczliwie szukała jakiejś odpowiedzi, która mogłaby mu utrzeć
nosa, ale nie była w stanie pozbierać kłębiących się myśli. Pozostała jednak na tyle
zawzięta, żeby nie dać mu satysfakcji reagując inaczej okręciła się więc na pięcie
i wybiegła z pokoju.
Nazajutrz Kathryn jechała windą i strząsała krople z długich, poskręcanych
loków i spódnicy, pozbycie się z myśli Darryla Sledge a nie było jednak takie
proste. W kółko sobie powtarzała, że nie będzie więcej o nim myśleć. Zmarnowała
przez niego całą bezsenną noc, nie może stracić jeszcze jednego dnia pracy. Była
cała przemoczona. Klęła pod nosem, że zapomniała rano parasolki. Drzwi windy
otworzyły się na dwudziestym piętrze, wzięła swój mokry neseser i ruszyła
korytarzem, wmawiając sobie, że spotkanie ze Sledge em po wczorajszej wpadce
pójdzie tak samo gładko, jak zgolenie mu wąsów.
Drzwi do pokoju Sledge a były zamknięte, więc zapukała. Wewnątrz ucichła
rozmowa.
Proszę usłyszała.
Ogarnął ją lęk, kiedy zobaczyła Sledge a zgarbionego przy biurku, z nie
zapalonym papierosem w ustach. Renfroe siedział naprzeciwko, mnąc w palcach
krawat.
Właśnie o tobie mówiliśmy powiedział Sledge złowróżbnym tonem.
Mam wyjść? zapytała, odkładając neseser.
Deszcz uderzał w okno za plecami Sledge a, tworząc abstrakcyjne wzory na
szybie dookoła jego postaci. Ale światło przytulnego wnętrza padało mu na twarz i
szerokie ramiona. Kathryn nie mogła oderwać od niego oczu tyle w nim było
męskości i utajonej siły.
W żadnym razie! zatrzymał ją Sledge. Powinnaś zostać, zwłaszcza że
rozmawiamy o tym, jak spędzisz dzisiejszy wieczór.
Renfroe, jakby nie słyszał Sledge a, zapytał ją, czy zapomniała parasolki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]