download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Anne McCaffrey JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern 4. Spiew Smokow
- Rice_Anne_ _Nowe_Kroniki_Wampirze_2_ _Wampir_Vittorio
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow 04 Spiew Smokow
- Anne Perry [Thomas Pitt 25] Buckingham Palace Gardens (v4.0) (pdf)
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 02 Tajemnica
- Anne McCaffrey JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern 5. Smoczy spiewak
- Anne Rainey [Cape May 02] What She Craves (pdf)
- Anne McCaffrey ship x Honeymoon
- Anne McCaffrey Crystal 2 Killashandra
- Barbour Anne NIE KOCHAJ ĹOTRA
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ale po prostu objął Josha i poklepał go po plecach.
- Dzięki Bogu, dzięki Bogu. - Jego oczy były dziwnie wil
gotne.
- Ej, ej, braciszku, chyba nie będziesz płakał?
- No pewnie, że nie. - Shane szybko zamrugał powiekami
i parsknął śmiechem. - Prawdziwi kowboje nie płaczą.
- Akurat. - Josh usiadł i uśmiechał się. - Czy ktoś może
nagrał na wideo narodziny twoich skarbów?
Shane wyciągnął z kieszeni chustkę i głośno wysiąkał nos.
- To co innego.
Zmiali się jeszcze, kiedy zadzwonił telefon. Odebrał Max.
Najpierw opowiedział o szczęśliwych narodzinach blizniaczek,
a potem z uśmiechem spojrzał na Josha.
- Do ciebie.
Wystarczyło mu jedno spojrzenie na twarz ojca, by wiedzieć,
czyj głos usłyszy w słuchawce. Chwycił kule i w mgnieniu oka
znalazł się przy biurku. Chwycił słuchawkę. Ojciec i brat ta
ktownie wyszli na korytarz.
- Halo?
Przez nieskończenie długą chwilę po drugiej stronie słyszał
tylko oddech. Jej oddech.
- Cześć - wyjąkała w końcu, a jego serce wykonało radosne
salto.
- Taylor, tak tęskniłem...
- Przepraszam, że tak długo...
- Mam ci tyle do po...
- Jasne, że musimy porozmawiać - roześmiała się Taylor.
- Osobiście. Tak się nie da.
150 UKOCHANY Z MONTANY
Uwielbiał jej śmiech, uwielbiał brzmienie jej głosu, uwielbiał
ją całą. Przypomniał sobie, co planował jej powiedzieć, gdyby
w końcu zadzwoniła.
- Możemy się spotkać na lotnisku? Wziąłbym cię na prze
jażdżkę.
- Teraz?
- Skoro szybciej się nie da.
- Czekaj na mnie za pół godziny.
Kiedy się rozłączyli, Josh szybko wykonał kilka koniecznych
telefonów.
Josh ukrył kule pod tylnym siedzeniem, poklepał kieszeń
swej lotniczej kurtki i omal nie zwariował, kiedy zobaczył idącą
po płycie lotniska Taylor. Wiatr rozwiewał jej włosy. Jego zda
niem nigdy nie wyglądała piękniej.
Usiadła w fotelu obok niego, jakby robiła to codziennie,
i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć, kowboju.
Zauważył, że jest równie zdenerwowana jak on. Tyle mieli
sobie do powiedzenia. Ale nie teraz, przecież nie mogli prze
krzykiwać warkotu silnika. To, co chcieli sobie wyznać, wyma
gało ciszy. Josh uśmiechnął się i wyjechał na pas startowy.
W milczeniu podziwiali rozciągające się w dole ośnieżone
szczyty, gęste lasy i pola.
Oboje wiedzieli, dokąd lecą, więc kiedy Josh posadził cessnę
obok platformy, Taylor od razu wyrzuciła schodki i wyskoczyła z
samolotu. Josh też zrobił to zadziwiająco szybko, mimo że o ku
lach. Odrzucił je dopiero przy wiodącej na platformę drabinie.
Mocno chwycił się poręczy i zaczął długą, męczącą wspi
naczkę. Krok po kroku, nie patrząc ani w górę, ani w dół. Sły
szał idącą za nim Taylor, a pot zalewał mu oczy. Wreszcie stanął
na podłodze platformy.
UKOCHANY Z MONTANY 151
Zmęczony, usiadł na ziemi. Po chwili miał przed sobą naj
szczęśliwszą, najdroższą twarz na świecie, a wokół najpiękniej
szy, zapierający dech w piersiach widok. Taylor roześmiała się
i usiadła obok.
- No i co? Wcale nie wyglądasz na zdziwioną. Nic nie po
wiesz?
- Kocham cię, Joshua.
- Pytałem o... - Przerwał i spojrzał na nią, nie wierząc
własnym uszom. - Tak po prostu? - spytał, kiedy doszedł do
siebie.
- Tak po prostu.
Chciał powiedzieć: Ja też" i wyjąć z kieszeni pierścionek,
jednak się opanował. Jeszcze za chwilę. Najpierw muszą poroz
mawiać, im szybciej, tym lepiej.
- Pogadajmy trochę - zaproponował.
Taylor spojrzała na otaczający ich gęsty las i westchnęła
ciężko.
- Domyślam się, że Max powiedział ci o Michaelu.
- Tak. I o testach również.
Taylor patrzyła prosto przed siebie.
- Nawet nie wiedziałam, że tamtej nocy pojechali do szpi
tala. Tata spał, kiedy wróciłam z farmy. Nazajutrz rano wyje
chaliśmy i ojciec zachowywał się, jakby nic się nie stało. - Josh
ujął ją za rękę, a ona mówiła dalej. - Zostawił mi list pod
poduszką. Znalazłam go dopiero po ich wyjezdzie. Nie chciał
psuć nam wycieczki.
- Czy powiedział coś o... no...
- Tak. Testy wykazały, że ojcem Michaela jest bez wątpienia
Max. Ale dodał, że zawsze o tym wiedział i że to nic nie zmie
nia. Prosił, by nie zepsuło to naszych stosunków. Wie, co do
ciebie czuję, i bardzo się cieszy. Pisał, że nawet cię polubił
- dodała z uśmiechem.
152 UKOCHANY Z MONTANY
Josh patrzył jej w oczy. Zbierał się na odwagę, by zadać
następne pytanie.
- Czy to nadal będzie problem? Dla ciebie i twojego taty?
Dla nas?
Taylor pokręciła głową, a Josh dopiero wtedy mógł ode
tchnąć.
- Kiedyś powiem ci o dziennikach mamy, ale nie dziś. Ja
już wiem, że nie tylko twój ojciec był temu wszystkiemu winien,
Josh. Po tacie i Michaelu, Max był od lat trzecim najważniej
szym mężczyzną w moim życiu. No, teraz w rankingu spadł na
miejsce czwarte. - Roześmiała się.
Było ciemno, spokojnie i cicho, a na niebie migotały miliony
gwiazd. Josh trzymał Taylor za rękę i czuł, że mógłby tak sie
dzieć całe życie.
- Jeszcze jedno - dodała po chwili. - Tata i tak zamierzał
o wszystkim powiedzieć Michaelowi, czekał tylko na odpowiedni
moment. - Zamilkła, a on myślał, że już skończyła. Po chwili
jednak odezwała się znowu. - Znam Michaela. Będzie się bardziej
martwił o tatę niż o siebie. Wszystko będzie dobrze. Wcale bym
się nie zdziwiła, gdyby któregoś dnia tu wrócił, żeby porozmawiać
z Maksem. Przyjdzie czas, że będzie chciał poznać całą prawdę.
- A jak ty się z tym czujesz?
- Dobrze. Kocham ich wszystkich i wiem, że dadzą sobie
radę.
Josh westchnął i otoczył ją ramieniem.
- Może wejdziemy do środka? - Wskazał na małą, prze
szkloną budkę, w której kiedyś nocowali dyżurni strażacy.
- Tak, zaczyna się robić zimno. Poczekaj, najpierw otworzę
drzwi, a potem wezmę cię pod ramiona i jakoś wciągnę - za
śmiała się Taylor.
- Przynieś po prostu drugą parę kul, które zostawił tam
Ryder.
UKOCHANY Z MONTANY 153
- O wszystkim pomyślałeś. - Taylor spojrzała na niego za
skoczona.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]