download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- 1104. Braun Jackie Odzyskane szczęście
- 0443. Merritt Jackie Wróşba
- Dz.U.98.21.94
- Anne McCaffrey JeśĹźdśĹźcy smoków z Pern 5. Smoczy spiewak
- Margit Sandemo Cykl OpowieśÂ›ci (24) BiaśÂ‚e kamienie
- Guy N. Smith Night Of The Crabs 1 Night of the Crabs
- Tribesmen of Gor John Norman
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- Kraszewski JI Rzym za Nerona
- J. Lynn Dream of You
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blox.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jazdy albo i dziewięć, jeśli gdzieś przystaniemy.
- Dojedziecie na miejsce w środku nocy.
- To samo powiedziała moja pasażerka.
- Jak ona to znosi?
- Powiedzmy, że jesteś mi sporo dłużny za wrobienie w tę akcję. Nie
zapomnę ci takiej ,,przyjemnej robótki".
Joe roześmiał się.
- JakoÅ› siÄ™ dogadujecie?
- Straszna z niej maruda. Na wszystko narzeka i nie podporzÄ…dkowuje siÄ™
poleceniom. Nie przepada za policyjnymi metodami działania.
- Wspomniałeś, że ratujesz jej życie?
- Tak, ale ciągle mówi o wygnaniu z domu. Słuchaj, czy mógł zdarzyć się
jakiÅ› przeciek w naszej sprawie?
- Dlaczego pytasz?
- Widziałem dwa razy to samo sportowe auto na dwóch różnych
autostradach. Pewnie to przypadek, ale sprawdz dla mnie numery rejestracyjne,
które zapisałem.
- Chcesz zaczekać na efekty?
- Nie, kolacja mi stygnie. Pewnie to bez znaczenia, lecz miej rzecz na
uwadze i zawiadom, gdyby wyszło coś podejrzanego.
- Dobrze, trzymaj siÄ™.
- 35 -
RS
Było już ciemno, kiedy Nicole zorientowała się, że co pewien czas z
senności opada jej głowa. Nie chciała zasypiać. Musiała przyznać, iż Hannigan
okazał się dobrym kierowcą, lecz musiał być równie zmęczony.
- Nie jesteś śpiący? - pytała co jakiś czas, a on nieustannie zaprzeczał.
- Nie denerwuj się, nie zasnę i nie spowoduję wypadku - rzekł w końcu.
Drogi w Idaho nie były tak puste jak w Nevadzie. Częściej teraz mijali
miasteczka i samochody. Dziewczyna irytowała się, że policjant poświęca jej
jeszcze mniej uwagi. Reagował, oczywiście, gdy się odzywała, lecz kiedy
milczała, zachowywał się, jakby nikt mu nie towarzyszył. O czym myślał? Jaki
był poza służbą? Niepokoiła ją jego uroda. Jak mógł się jej podobać, skoro go
nie lubiła? Przebywali ze sobą dwadzieścia cztery godziny, a nawet się nie
uśmiechnął.
Westchnęła i oparła głowę na zagłówku siedzenia. Przyjadą do Coeur
d'Alene bardzo pózno. Tuck musiał znać położenie domku nad jeziorem, ale nic
jej nie wyjaśnił. Nie mogła się powstrzymać od zadania pytania.
- Byłeś kiedyś w tym domku?
- SÅ‚ucham?
- Czy byłeś już w domku nad jeziorem? - powtórzyła.
- Nie.
- A wiesz, jak go znalezć?
- Narysowano mi mapkÄ™.
- W ciemnościach trudno będzie trafić.
- Trafimy - zapewnił, mając nadzieję, że wszystko się uda.
Odwiedził Coeur d'Alene jakieś pięć lat temu, ale wtedy jechali inną
drogą, z południa. Trzeba będzie na chwilę zatrzymać się w miasteczku, by się
zorientować i uzgodnić położenie z mapką Joego.
Około trzeciej nad ranem wreszcie dojechali. Gdy przejeżdżali obok
oświetlonego kompleksu hotelowego, skręcił na parking.
- Zatrzymamy się tutaj? - spytała z nadzieją dziewczyna.
- 36 -
RS
Podobało się jej otoczenie. Hotel leżał nad samym jeziorem. Już
wyobrażała sobie elegancki pokój z wygodnym łóżkiem.
- Nie - odparł policjant, sięgając do portfela po mapkę. - Muszę sprawdzić
kierunek jazdy.
- Umrę, jeśli zaraz się nie położę - ziewnęła Nicole.
Tuck nie zwrócił na nią uwagi, tylko nadal wpatrywał się w rysunek
Joego. Po chwili włączył silnik.
- Za jakieś pół godziny będziemy na miejscu - rzekł.
Zwiatła Coeur d'Alene zostały w tyle. Jechali zupełnie ciemną
dwupasmową drogą. Dziewczyna obejrzała się. Wiele by dała, żeby tylko zostać
w miasteczku, a nie w jakimś domku odciętym od cywilizacji.
ROZDZIAA CZWARTY
Tuck jechał wolno i uważnie, szukając znaku narysowanego na mapce.
Droga okazała się kręta. Po jednej stronie wznosiły się góry, po drugiej
rozciągało się jezioro. W ciemnej toni wody odbijał się księżyc. Kilka razy
wśród drzew zamajaczyły światełka domów letniskowych. Policjant dziwił się,
że tyle tu ludzkich siedzib. Sądził, iż domek przyjaciela Joego znajduje się w
bardziej izolowanym miejscu, a w każdym razie nie ma sąsiadów. Tymczasem
okolica wyglądała inaczej.
Nicole miała widok na jezioro i światła przystani. W pewnej chwili droga
oddaliła się od brzegu. Po obu stronach szosy mieli teraz stały ląd.
- To tutaj - rzekł z ulgą mężczyzna, dostrzegłszy znak wymalowany na
drzewie.
Skręcił w leśną drogę i ostrożnie posuwał się wśród drzew, aż poprzez
gałęzie dostrzegł zarys domu.
- Dojechaliśmy - powiedział z ulgą.
- 37 -
RS
Nicole dojrzała zgrabną budowlę wzniesioną z kamieni i drewnianych
bali, ozdobioną od frontu gankiem. Wydawało się jej, że nie będzie miała siły
wyjść z samochodu.
Tuck zgasił silnik.
- Zostań w aucie, póki nie włączę światła w domu. Kapitan Crawford
wyjaśnił, gdzie znajduje się zródło zasilania - rzekł i z latarką w ręku zniknął w
ciemnościach.
Dziewczyna ziewnęła, oparta głowę na siedzeniu i pomyślała, że jak tylko
trafi do łóżka, będzie spała przez tydzień.
Otworzyła oczy, gdy potrząsał jej ramieniem.
- Obudz się - powtarzał.
Z okien domu biło światło. Nicole wysunęła nogi z wozu, uniosła się i...
gdyby nie Tuck, upadłaby na ziemię.
- Ostrożnie. Pomogę ci - rzekł i objął ją w pasie, by wprowadzić po
schodach na ganek, a potem do wnętrza domu.
Posadził ją na krześle i zawrócił po bagaż. Kiedy przyniósł walizki,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]