download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- Balogh Mary Idealna Ĺźona
- Zane Carolyn Noc Juliet
- Clark Mary Higgins W pajęczynie mroku
- Hohl Joan Windows 03 Ten najlepszy
- Anderson_Caroline_ _Weekend_w_Szkocji
- Cartland Barbara Lucyfer i aniośÂ‚
- Hill Livingston Grace Bilśźej serca 02 Dziewczyna, do której sić™ wraca
- MacLean Alistair DziaśÂ‚a Navarony 02 Komandosi z Nawarony
- 0415329167.Routledge.Trust.and.Toleration.Sep.2004
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z twarzy mężczyzny zniknął uśmiech. Linda wzruszyła ramionami i
pociągnęła męża za rękaw.
- Chodźmy, kotku - powiedziała tylko.
- Nie nosi już czarnego krawata - zauważył Willy, odprowadzając
wzrokiem tamtych dwoje, gdy szli chodnikiem ramię w ramię.
- Cud, że nie skręciła sobie karku na tych wysokich obcasach - dodała
Elwira. - Chodnik jest wyślizgany.
- Spokojna głowa, nie upadnie - wtrąciła się Kate. - To profesjonalistka.
Zawsze nosi szpilki.
Przekręciła klucz w zamku i pchnęła drzwi. - Wchodźcie do środka, bo ten
wiatr przewieje nas na wylot. Napijemy się kawy w salonie - zaproponowała,
gdy już zdjęli płaszcze. - Rano rozpaliłam w kominku, więc jest tam
przytulnie. W niedzielne poranki po powrocie z kościoła Bessie najchętniej
siadała w salonie, racząc się kawą i moim ciastem.
Nie pozwoliła sobie pomóc przy nakrywaniu.
- Co to jest parę talerzy i filiżanek! A ty przez cały tydzień biegałaś,
krzątając się wokół moich spraw. Rozgość się i odpocznij.
- Zawsze lubiłem ten pokój - powiedział Willy, usadowiwszy się w
wygodnym skórzanym fotelu, ukochanym miejscu odpoczynku Aloysiusa
Mahera, którego portret w sędziowskiej todze wisiał nad kominkiem.
- Jest cudowny - zgodziła się z mężem Elwira. - Coraz rzadziej spotyka się
takie wysokie sufity i rzeźbione półki nad kominkiem. Spójrz na te zdobienia
przy oknie. Prawdziwe cacka! Nie potrafię się pogodzić, że Kate nie będzie
się tym wszystkim cieszyła do końca życia. - Rozejrzała się i westchnęła. -
Chyba Bessie się nie obrazi, jeśli zajmę jej ulubione miejsce. Pamiętasz, jak
siedziała ze stopami na podnóżku, patrząc na telewizję? Ciskała gromy, jeśli
ktoś jej przerwał oglądanie „Mody na sukces" albo innego filmu. A
84
tymczasem co zrobiła w ostatniej chwili życia? Zakradła się na górę, ledwo
Kate na chwilę wyszła z domu i wyrugowała stąd rodzoną siostrę. Ale to by
oznaczało, że w ostatnim dniu życia przegapiła przynajmniej jeden ze swoich
ulubionych seriali.
- Może w niebie jest tygodnik wielbicieli telenowel i uzupełniła zaległości?
- podsunął jej mąż.
Weszła Kate z tacą i postawiła ją na stole.
- Och, Willy, czy mógłbyś zamknąć drzwi? Lada chwila „Kotek i Kicia"
wrócą z gazetami, a nie chcę, żeby nam przeszkadzali.
- Z niekłamaną przyjemnością, Kate - odparł Willy i wstał ze stęknięciem.
Wzmianka o Bakerach sprowadziła rozmowę na testament, więc Elwira
odruchowo włączyła swój magnetofonik.
- Bessie zawsze pisała piórem sędziego i nigdy nie używała niebieskiego
atramentu - oświadczyła Kate, kiedy Elwira wspomniała o różnych odcieniach
niebieskiego tuszu w podpisie na testamencie i klauzuli atestacyjnej. - Choć, z
drugiej strony, w ostatnich dniach życia zrobiła wiele dziwnych rzeczy.
- A jej maszyna do pisania? - spytała Elwira. - Chyba coś o niej
wspominała na przyjęciu w Dniu Dziękczynienia.
- Nie jestem pewna - bąknęła Kate.
- Dobrze. A jak z jej wzrokiem? Czy się pogorszył?
- Jak wiesz, nosiła dwuogniskowe okulary. Ale należało już zmienić szkła
do czytania na mocniejsze. Żeby odczytać tekst, musiała go sobie podsunąć
pod nos. Mogła podpisać dokumenty, uważając je za rachunek za farbę, lakier
czy narzędzia. Raz widziałam, jak Baker przyniósł jej fakturę od dostawcy.
Dał Bessie do ręki długopis.
- W sądzie nie przyda się to na wiele - zauważył Willy. - Kate, poszedłbym
na drugi koniec świata po taki pyszny placek jak ten twój.
Pani domu się uśmiechnęła.
- Nie musisz. Na miejscu jest go wystarczająco dużo. Bessie też za nim
przepadała. Mówiła, że nawet po jej śmierci mam go piec i w niedzielę rano
zostawiać w salonie kawałek dla niej, bo inaczej będzie mnie straszyć.
Ale wtedy na scenę wkroczyli Bakerowie, pomyślała Elwira.
W holu usłyszała szczęk drzwi wejściowych.
- Wrócili dziedzice - mruknęła i z niechęcią patrzyła, jak otwierają się
drzwi salonu i stają w nich uśmiechnięci Vic oraz Linda Bakerowie.
- Anglicy też lubią tak sobie podjadać przed południem - odezwał się jak
zwykle jowialnie Vic. - Zwykle wypada to koło jedenastej. - Zrobił krok i
85
znalazł się w pokoju. - Wielkie nieba, Kate, ten placek wygląda bardzo
apetycznie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]