download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- James Herriot Kocie opowiesci
- 636. Gordon Lucy Zdazyc do Palermo
- Tryzna Tomek Panna Nikt
- Cook Robin Toksyna
- Ian Rankin [Jack Harvey 01] Witch Hunt (v4.0) (pdf)
- Blake, Ally Ein Playboy zum Verlieben!
- Characterization of the Pore Size of Molecular Sieves Using Molecular Probes
- Timothy Zahn Spinneret
- Iconologia of Cesare Ripa
- Triple M 3 Needing Me, Wanting You
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którym mogła dzielić swe życie - i to całe życie.
Rozstał się z nią przy kryjówce. Zanim odszedł, pocałowała go. Widząc jego
mroczny cień schodzący w dół zbocza, nagle coś sobie przypomniała i krzyknęła:
- A co z twojÄ… rozdartÄ… koszulÄ…?!
- Jutro! - odkrzyknął niemal radośnie i ruszył ku migocącemu światłu, gdzie
Willis prowadził swój wyścig z czasem.
146
V
Poranek wstawał we mgle, ale wschodzące słońce rychło ją rozproszyło. O świcie
odbyli przy trebuszu naradę, co mają robić dalej.
- Jak sądzisz? - zapytał O'Hara Willisa. - Ile to jeszcze potrwa? Armstrong
zacisnął zęby na ustniku swojej fajki i z zainteresowaniem
przyglądał się 0'Harze. Coś godnego uwagi przydarzyło się temu młodzieńcowi - i
to coś dobrego. Spojrzał ku miejscu, skąd Benedetta obserwowała most. Tego ranka
jej rozpromienienie było nieprawdopodobne; bił od niej jakiś wewnętrzny blask,
który zdawał się otaczać ją niemal dostrzegalną aureolą. Armstrong uśmiechnął
się. Szczęście tych dwojga było aż nieprzyzwoite.
- Teraz, przy dobrej widoczności, pójdzie szybciej - odparł Willis. - Dajmy
sobie jeszcze ze dwie godziny. - Jego twarz była ściągnięta i zmęczona:
- Zabierzmy się do tego - powiedział O'Hara.
Zamierzał kontynuować, ale nagle przerwał i przechylił głowę na bok. Po kilku
sekundach Armstrong zorientował się, co słyszy O'Hara - upiorny poświst
przybliżającego się szybko odrzutowca.
Lecąc na małej wysokości w górę rzeki, nagle znalazł się nad nimi. Rozległ się
skowyt, ziemię musnął cień, kiedy samolot przemknął nad ich głowami, by zacząć
strome wznoszenie i ostry zakręt.
-Znalezli nas! Znalezli nas! - wrzasnął Willis. Ogarnięty gorączkowym
podnieceniem, zaczął podskakiwać i wymachiwać ramionami.
- To sabre! - krzyknÄ…Å‚ O'Hara. - Wraca.
Obserwowali samolot, który osiągnąwszy szczytowy punkt swojego łukowego
wznoszenia się, wracał ku nim w płytkim locie nurkowym. Panna Ponsky krzyczała
co tchu w piersiach, wymachujÄ…c ramionami jak semafor.
- To mi się nie podoba... - powiedział nagle O'Hara. - Rozproszcie się,
ukryjcie.
W Korei widział samoloty zachowujące się w podobny sposób i sam to robił. Rzecz
miała wszelkie znamiona początku ataku na cele naziemne.
Rozproszyli się jak kurczęta w obliczu nagłej napaści sokoła. I znów nad ich
głowami sabre przemknął z rykiem, lecz nie rozległ się grzechot karabinów, a
tylko słabnący skowyt silnika gnającej w dół rzeki maszyny. Nadlatywał nad nich
jeszcze dwukrotnie, a trasę jego przelotu znaczyło drżenie sztywnych zdzbeł
trawy. A potem wystrzelił niemal pionowo w górę i zniknął za szczytami.
Wyszli z ukrycia i zbici w gromadkę spoglądali ku szczytom. Pierwszy odezwał się
Willis.
- Niech cię cholera! - wrzasnął na O'Harę. - Dlaczego kazałeś nam się pochować?
Ten samolot na pewno nas szukał!
147
dostrzegł sięgającą niemal ziemi stalową płytę poniżej skrzyni, która zakrywała
zbiornik paliwa - nieprzyjaciel przedsięwziął środki ostrożności.
Ciężarówka zatrzymała się obok mostu. Bacząc, by mieć między sobą a rzeką
samochód, wysypali się z niej ludzie. Druga ciężarówka zatrzymała się nieco
dalej; nie miała pasażerów, oprócz dwóch ludzi w kabinie; O'Hara nie mógł
dostrzec, jaki wiezie ładunek. W trzeciej ciężarówce również jechali ludzie,
choć nie w takiej liczbie, jak w pierwszej; O'Harę przeszedł dreszcz na widok
zdejmowanego ze skrzyni i pośpiesznie unoszonego w ukrycie lekkiego karabinu
maszynowego.
Odwrócił się i powiedział do Benedetty:
- Podaj mi kuszę i ściągnij tu pozostałych.
Gdy jednak powtórnie spojrzał za rzekę, nie dostrzegł żadnego celu. Droga i
zbocze góry sprawiały wrażenie wymarłych, a strzelanie do którejkolwiek z
ciężarówek nie przyniosłoby żadnej korzyści.
Kiedy podeszli Armstrong i Willis, powiedział im, co się dzieje.
- Broń maszynowa, to brzmi groznie - stwierdził Willis. - Wiem o tym, ale co
mogą nią zdziałać takiego, czego nie osiągnęli karabinami? Chyba nie bardzo
pogarsza nasze położenie?
- Będą jej używać jak polewaczki - odparł O'Hara. - Mogąc strzelać ogniem
ciągłym, będą systematycznie macać tę stronę wąwozu. Od tej chwili używanie
kuszy stanie siÄ™ bardzo niebezpieczne.
- Mówiłeś, że druga ciężarówka jest pusta - zauważył Armstrong z zadumą.
- Powiedziałem tylko, że nie przywiozła ludzi. Musi w niej coś być, ale paka
zakryta jest brezentem i nie mogłem nic zobaczyć. Prawdopodobnie majątam
rozkładaną haubicę górską albo mozdzierz, a jeśli mają coś w tym rodzaju, to
klops.
Armstrong w roztargnieniu wystukał o skałę fajkę, zapominając, że jest pusta.
- Rzecząw tej chwili najwłaściwsząbędąpertraktacje - powiedział nieoczekiwanie.
- Podczas swoich studiów nad oblężeniem nigdy nie natknąłem się na przypadek, by
w którymś momencie do nich nie doszło.
- Rany boskie, gadaj do rzeczy - rzekł O'Hara. - Możesz pertraktować tylko
wówczas, gdy masz coś do zaoferowania. Te chłopaki są górą i wiedzą o tym.
Dlaczego mieliby pertraktować? A, nawiasem mówiąc, dlaczego mielibyśmy to robić
my? Wiemy, że obiecają nam gwiazdkę z nieba, ale wiemy również cholernie dobrze,
że obietnic nie dotrzymają. Więc jaki w tym sens?
- Mamy coś do zaoferowania - powiedział Armstrong spokojnie. - Mamy Aguillara i
on jest im potrzebny, więc go zaproponujemy. - Uniósł dłoń, by uciszyć protesty
pozostałych. - Wiemy, co zaoferują w zamian: życie. I wiemy, co są warte ich
obietnice, lecz to rzecz bez znaczenia. Och, nie damy im Aguillara, ale przy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]