download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Fielding Liz Romans Duo 1065 Sen o pustyni
- Lowell Elizabeth Sen zaklęty w krysztale(1)
- Sellers_Alexandra_ _Sen_ksiezniczki
- 1) Cameron Dane Finding Home
- Crosby_Susan_ _Prawie_miodowy_miesiac
- Colin Forbes Stacja nr.5
- Forgotten Realms Counselors & Kings 02 The Floodgate
- Elizabeth Bevarly Kuszenie Monahana
- Lorie O'Clare Lunewulf 06 Full Moon Rising
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 01 Wojownicy nocy cz.1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszym pokoju, zanim jeszcze służący wkroczył z latarnią. Zabłysły wnet woskowe świe-
ce w lichtarzach. Przybysz ociężałymi ruchy usiłował rozwiązać szal, którym był omotany
kołnierz jego futra w taki sposób, że twarzy nie było widać. Dopiero gdy Olbromski wydał
służącemu polecenie, ażeby przyjezdny pocztylion postawił swe konie przy dworskim żłobie,
sanie wtoczył do wozowni, sam dostał posiłek i posłanie i gdy ów Michcik ze swą latarnią
wyszedł z pokoju przybysz otrząsnął z futra nawiane śniegi, odsunął kołnierz i zrzucił z
ramion krótkie futro. Ujrzawszy jego twarz gospodarz domu wydał cichy, a do cna przerażo-
ny okrzyk. W milczeniu patrzał w twarz tego gościa. Tamten krótkim gestem nakazał mu se-
kret. Obejrzał się uważnie po pokojach, po zamarzniętych szybach okien... Uśmiechnął się.
Nie spodziewałeś się, bracie, że mnie tu zobaczysz... rzekł głosem dzwięcznym, przy-
jemnym, cichym, lecz zdradzającym wewnętrzną siłę.
W istocie...
Czy ten służący przyjdzie tu jeszcze?
Chciałbym, żeby przyniósł pościel na tę sofę.
Pościel sami przyniesiemy. Nie chcę, żeby mię widział.
54
To wierny, rodzony człowiek. %7łołnierz, sługa i przyjaciel jeszcze nieboszczyka brata.
Po wargach gościa prześliznął się zimny, przeczący uśmiech. Poruszył głową na znak, że
nie wierzy nikomu.
Przyniosę sam... rzekł posłusznie gospodarz.
A mały?
Hub siedział w kącie, w ciemnym kącie, do którego nie docierały płomienie świec, i w
istocie przez sen przypatrywał się nieznajomemu. Gdy z wichury chłoszczącej go tak długo
wszedł do ciepłego pokoju, zrobiło mu się nadzwyczaj gorąco w policzki. Uszy mu się paliły,
a oczy jakby zasypane piaskiem zamykały wbrew woli.
Gość był wzrostu więcej niż średniego, prosty, szeroki w barkach, silnie zbudowany, choć
szczupły z pozoru. Twarz jego była prześliczna, pociągła, niemal chuda. Duże, niebieskie,
przezroczyste, iście jastrzębie oczy zimno patrzyły na wszystko z uwagą, z medytacją i zasta-
nowieniem wewnętrznym, jak gdyby z rachunkiem nieustającym. Nos był jak wyrzezbiony w
kamei, nieco wydatny, chrząstkowaty, pociągły. Mały wąs ledwie-ledwie przysłaniał foremne
usta. Na owalu twarzy i na brodzie znać było śniady ton po ogoleniu zarostu. Ciemne i gęste,
ale już siwiejące włosy były krótko przystrzyżone i zaczesane na bok od przedziału na lewej
stronie czaszki. Człowiek ten mógł mieć lat czterdzieści pięć lub sześć, ale młodość jeszcze
nie znikła z tej twarzy i postaci. Wszystko w nim było harmonijne i jakby dopasowane w spo-
sób wysoce doskonały. Ruchy swobodne, naturalne i niewymownie zgrabne nadawały się do
rysów twarzy i jej wyrazu. Każde spojrzenie i każdy gest były szczególnie, można by powie-
dzieć, nieodwołalnie, kategorycznie piękne i stanowiące ostatni wyraz tego, co być powinno
w danych okolicznościach, chwili i miejscu. Coś niepospolitego, nakazującego bezwzględne
posłuszeństwo, władczego, było w każdym uśmiechu, spojrzeniu, ruchu równych, skrzydla-
tych brwi, w każdym skinieniu ślicznej ręki i cichym słowie. Widać to było od rzutu oka, że
pod osłoną tych kształtów, tak zastanawiające doskonałych, istniał i działał niezłomny rozum,
a same rysy oblicza były tylko zewnętrznymi doskonałości jego symbolami. Lecz w tym
pięknie twarzy widać było również łamanie się uniesień, milczenie pasyj, zatajenie, opano-
wanie, zastygnięcie w lodowaty spokój tortur duszy. W błysku przejrzystych oczu, w badaw-
czym, inkwizytorskim ich spojrzeniu strzelała niekiedy wewnętrzna furia, która jednak nie-
zwłocznie nakazowi czegoś wyższego stawała się uległą.
Mały Hub nie widział oczywiście tych cech nieznajomego pana. Przez swoją senność z
upodobaniem na niego patrzał. Wszystko w nim bardzo mu się podobało: krótkie futro z po-
trzebami podspodnia kurta, szara, prosta, jakby myśliwska czy wojenna grube buty, takie
same, jakie były w szafie u ojca, szanowane i czyszczone ze starannością, napoleońskie , o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]