download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Colin Forbes Burza krwi
- Loius L'Amour Comstock_Lode_v1.0_(BD)
- edigey Jerzy Ewa wzywa 07 Szkielet bez palców
- BMES
- verne_phare_bout_monde_mv
- Binchy Maeve Linia centralna
- (42) Olszakowski Tomasz Ikona z Warszawy
- Roberts Nora Ostatni wiraśź
- Jack Mann Her Ways Are Death
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na Beaumonta ponuro spod ciemnych brwi widocznych pod daszkiem czapki.
159
Wpakowałem się tu wbrew moim najlepszym chęciom, wyłącznie z waszego po-
wodu. Jedno, bez czego doskonale sobie poradzę, to pańskie komentarze.
Potrzebuje pan człowieka na górze ciągnął Beaumont. Człowieka,
który z wysokości osiemdziesięciu stóp będzie decydował o kącie uderzenia, który
będzie mógł odnalezć najlżejszy ślad szczeliny. Który powie wam, gdzie uderzyć
następnym razem. . .
Niech pan idzie ze mnÄ…!
Schmidt z ponurą miną rozkazał zatrzymać statek i opuścił mostek. Po ob-
lodzonej drabince, zupełnie niedawno oczyszczanej ze śliskiej powłoki, zsunęli
się na pokład, gdzie grupy marynarzy zbierały szuflami lód, odbijany od pokładu
łomami przez innych. Sikorski z Elroya właśnie wrócił nad pokład, zawisł nad
lądowiskiem, umieszczonym na tyłach mostka, opadł na dół.
Sprawdzał, co z tymi Rosjanami zostawionymi na lodzie mruknął
Schmidt. Tak jak pan sobie życzył dodał zgryzliwie. Radziecki śmi-
głowiec zabrał ich pół godziny temu. Dotarli do podstawy masztu. Niech
pan siÄ™ dobrze przyjrzy burknÄ…Å‚ Schmidt.
Potężny kształt wznosił się wysoko w świetle księżyca. Osiemdziesiąt stóp
nad nimi szczyt słupa, urwany i postrzępiony, był spłaszczony, jakby uderzył
w betonową ścianę. Saling pozostał nie tknięty, nawet z tak dużej odległości Be-
aumont widział wyraznie, że pokrywał go lód. Marynarz, przechylający w pobliżu
wielką płytę lodu przez burtę upuścił ją na pokład. Uderzyła z hukiem zaledwie
kilka cali od prawej stopy Beaumonta tylko dlatego, że Beaumont w ostatnim
momencie zdążył odsunąć nogę.
Zrób to jeszcze raz wrzasnął Schmidt a każę cię zamknąć! Idz na
lewą burtę! Zaczekał, aż marynarz oddali się dostatecznie. Oni wszyscy
lubili Carlsona powiedział.
I obarczają mnie odpowiedzialnością za jego śmierć?
Ja tego nie powiedziałem. A teraz, na miłość boską, niech pan na to popa-
trzy! I pan twierdzi, że powinienem tam posłać człowieka?!
Metalowa drabinka prowadziła w górę pokrytego lodem masztu. Jej połyskli-
we szczeble były równie śliskie jak sam maszt. Takielunek również przybrany był
lodem, a z krańców salingu zwisały sople dziesięciostopowej długości. Maszt wi-
dziany z pokładu, tak jak patrzył na niego Beaumont, sprawiał wrażenie szklanej
kolumny. Wydawał się całkowicie nie do zdobycia.
Nie powiedziałem, że powinien pan tam wysłać człowieka odparł Be-
aumont. Chciałem zaproponować, że sam tam wejdę. Będą mi potrzebne skó-
rzane pasy, impregnowana brezentowa płachta do owinięcia masztu i zestaw tele-
foniczny, żeby porozumiewać się z mostkiem. . .
I trumna, żeby w niej pana pochować dodał głos za ich plecami.
To Quinn, pilot śmigłowca wyjaśnił burkliwie Schmidt, więc Beaumont
potrząsnął ręką Quinna, pierwszego człowieka, który zdobył się na ten gest w sto-
160
sunku do niego, od momentu gdy znalazł się na pokładzie. Chudy, mizerny trzy-
dziestoletni Quinn ponowił ostrzeżenie.
Mógł pan umrzeć na lodzie. Udało się panu tego uniknąć. Niech więc pan
zostanie w swojej kabinie do czasu, aż znajdziemy się w Quebecu. W końcu prze-
cież pewnego dnia to nastąpi.
Schmidt popatrzył na maszt z rezygnacją. Rzeczywiście potrzebujemy ko-
goś na szczycie. Ale jakim cudem to pana mielibyśmy w tym celu wykorzystać?
Robiłem już coś takiego dla blizniaczego statku Elroya . Exodusa
odparł spokojnie Beaumont. Trzy lata temu, na północ od Baffin Bay. Płynęli-
śmy wówczas Cieśniną Smitha i mieliśmy takie same problemy jednolity lód
przed dziobami. Znałem trochę okolicę, więc wszedłem na maszt i przeprowadzi-
Å‚em ich.
To statek MacDonalda. Schmidt popatrzył na Beaumonta, a potem zno-
wu w górę masztu. Umieściliśmy tam już zestaw telefoniczny i brezentową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]