download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Jane Lindskold Firekeeper Saga 1 Through Wolf's Eyes
- Bell Jane Koniec marzen
- Austen Jane Watsonowie
- Lovecraft, H. P En las montanas alucinantes
- Dunlop Barbara Przystanek Las Vegas
- Raja Yoga by Swami Vivekananda
- (ebook spanish) Dante Alighieri La Divina Comedia
- Eo Silone, Ignazio Fontamara
- Hatha_Yoga_by_Yogi_Ramachraka
- 133.Warren_Wendy_Zamieszkac_z_szefem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ułamek sekundy za pózno. Bobby i Chloe siedzieli
już w środku, a drzwi były zablokowane.
Bobby, co ty, do cholery, wyprawiasz? krzy-
knÄ…Å‚ Tom.
Jedziemy wziąć ślub, wielki bracie. Bez niczy-
jego towarzystwa. A przy dobrych układach, za-
bierzemy was w drodze powrotnej poinfor-
mował brata Bobby zza lekko opuszczonej szyby.
Zanim Tom zdążył wsunąć rękę do środka, żeby
W drodze do Las Vegas 93
chwycić brata za gardło, Bobby podniósł szybę
i odjechał z piskiem opon.
Tom i Serena stali nieruchomo, wpatrujÄ…c siÄ™
w znikajÄ…cy punkt samochodu.
Nie wierzÄ™. Oni naprawdÄ™ odjechali!
Na to wyglÄ…da.
Co teraz robimy?
Zrealizujemy plan ,,C .
To znaczy?
Pojedziemy za nimi do Las Vegas.
Jak sobie to wyobrażasz? Nie mamy samo-
chodu.
Chodz ze mnÄ….
Wally siedział z nogami na biurku, od nie-
chcenia popijając jakiś gazowany napój. Wyszcze-
rzył zęby w szerokim uśmiechu.
Zdaje się, że macie mały kłopot.
Duży kłopot, Wally powiedział Tom. Jeż-
dżą stąd jakieś autobusy do Las Vegas?
Owszem. Jeden zatrzymuje siÄ™ tutaj jutro rano.
Nie ma nic wcześniej?
Nie.
Tom odezwała się Serena jutro rano będą
już po ślubie.
Czy dałoby się tu wypożyczyć samochód?
zapytał Tom.
W Windsor? Chyba sobie żartujesz.
A może ty masz samochód do pożyczenia na
jeden dzień?
Do pożyczenia nie mam, ale znajdzie się
jeden do sprzedania.
94 Jane Sullivan
Za ile?
Trzysta dolarów gotówką.
Jest na chodzie?
Jasne. Nie prezentuje się zbyt okazale i może
trochę dużo pali, ale świetnie nadaje się na waszą
podróż.
Tom zwrócił się do Sereny:
Ile masz przy sobie gotówki?
Sięgnęła do torebki. Tom dokładnie przetrząsał
swój portfel.
Osiemdziesiąt siedem dolarów odpowie-
działa.
Ja uzbierałem sto dziewięćdziesiąt cztery.
Tom odezwał się do mechanika.
Damy dwieście osiemdziesiąt jeden dolarów.
Bierzemy go, jeśli dorzucisz bak paliwa.
Twarz Wally ego rozjaśniła się w uśmiechu.
Właśnie zakupiliście samochód.
Pięć minut pózniej drogą numer osiemdziesiąt
siedem Tom i Serena pędzili nowo nabytym
autem w kierunku międzystanowej autostrady.
Wiekowy pojazd był poobijany z każdej strony
i jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia.
Trudno było nawet określić rzeczywisty kolor
karoserii. Raz wydawała się rudawa, raz czer-
wona w zależności od kąta, pod jakim się na
nią patrzyło. Bagażnik zamykał się na kawałek
drutu, a materiał wyściełający sufit pojazdu
zwisał tuż nad głową Toma. Natomiast, wedle
wszystkich znaków na niebie i ziemi, Wally
W drodze do Las Vegas 95
słusznie przekonywał, że samochód dowiezie ich
bezpiecznie do celu.
Zaczęli mieć pierwsze wątpliwości i byli już
bliscy zmiany decyzji. Po prostu wiem, że tak było
powiedziała Serena. Jeżeli teraz rzeczywiście się
pobiorą, to tylko po to, żeby nam zrobić na złość.
Spojrzała na szybkościomierz. Nie mógłbyś
jechać nieco szybciej?
Lepiej nie. Już przekraczamy limit o piętnaś-
cie kilometrów na godzinę. Czy Chloe wspomina-
ła, na kiedy Bobby przełożył ceremonię?
Nic nie mówiła. Wiedział, że samochód będzie
gotowy około piątej, a do Las Vegas jedzie się
cztery godziny. Oni muszą zacząć od uzyskania
zezwolenia na ślub, więc pierwsze kroki skierują
do sekretariatu urzędu stanu cywilnego. Pojedzie-
my tam?
Nie. Mają nad nami przewagę około dwu-
dziestu minut. Bobby jest wkurzony i z pewnością
przyciska gaz do dechy. Lepiej będzie dopaść ich
przed kaplicą. Spojrzał na zegarek. Powinniśmy
dotrzeć na przedmieścia w okolicach dziewiątej.
Serena kiwnęła głową. Przypomniała sobie, jak
bardzo wzburzeni byli Bobby i Chloe i ogarnęły ją
wyrzuty sumienia.
Chyba nie powinniśmy posuwać się do tak
podstępnej metody... Z tą rzekomą awarią samo-
chodu trochę przesadziliśmy stwierdziła głośno.
Sereno, czy coś się zmieniło? Czy to mądre,
żeby Bobby i Chloe pobierali się po kilku dniach
znajomości?
96 Jane Sullivan
Nie.
W takim razie postąpiliśmy słusznie.
Ale za to musimy ich ścigać do Las Vegas.
Wszystko to twoja wina powiedział Tom.
Moja wina?
Tak, bo nie sposób się tobie oprzeć. W prze-
ciwnym razie nie poszedłbym za tobą do toalety,
a Bobby nie usłyszałby rewelacji na temat naprawy
samochodu. Westchnął głęboko. To cena, jaką
płacę za spotkanie kobiety moich marzeń.
Serena znieruchomiała. ,,Kobieta moich ma-
rzeń . On naprawdę mówi poważnie? Niemoż-
liwe. Ot, jedno z wyrażeń nadużywanych przez
mężczyzn, jak ,,cześć, ślicznotko lub coś w tym
rodzaju. Dobrze zabrzmiało, ale nie chodziło o do-
słowne znaczenie.
Tom sięgnął po jej rękę. Uścisnął ją i znacząco
się uśmiechnął. Wówczas przyszło jej do głowy, że
kto wie, czy nie wyraził się dosłownie.
Zwiątynia Miłości Małego Kupidyna okazała się
nieprawdopodobnym kiczem, jeszcze straszniej-
szym od oczekiwań Sereny. Była to konstrukcja
wyłożona drewnianymi płytami w kolorze wściek-
łego różu, z malinowymi okiennicami oraz okaza-
łym łukiem nad głównymi drzwiami, przyozdo-
bionym złotymi żarówkami. Wejścia strzegły dwa
ogromne, wycięte z dykty, amorki.
Tom zatrzymał samochód na parkingu i spoj-
rzał na cały przybytek z absolutnym niedowierza-
niem.
W drodze do Las Vegas 97
Chloe wynalazła to coś w internecie powie-
działa Serena.
Miejsce jest jedyne w swoim rodzaju.
Koszmarne. Serena rozejrzała się dookoła.
Nie widzę samochodu Bobby ego. Czyżbyś-
my się spóznili?
Raczej przyjechaliśmy przed czasem. Ale
chodzmy się upewnić.
Weszli do części recepcyjnej. Miała w sobie coś
z wiktoriańskiego domu publicznego. Wnętrze
było gęsto udrapowane różowymi i czerwonymi
tkaninami. Tapeta roiła się od tłustych amorków
z łukami gotowymi do strzału. Tu i ówdzie, na
czerwonych kanapach z aksamitu, oczekiwało kil-
ka par. Nie było wśród nich Bobby ego i Chloe.
Tom podszedł do siedzącej za biurkiem właściciel-
ki, pulchnej kobiety po pięćdziesiątce, z wypisa-
nym na plakietce imieniem: Myrna.
Mógłbym uzyskać informację, czy byli tu
dzisiaj Bobby Erickson i Chloe Stafford?
Kobieta zajrzała do dokumentów.
Nie. Nie udało im się dojechać. Zadzwonili
i przesunęli termin.
Przesunęli termin?
Tak. Trzy pary są w podobnej sytuacji. Jeśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]