download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Copeland_Lori_ _Phantom_Press_Romans_111_ _Ostateczna_rozgrywka
- Copeland Lori Najciemniej jest pod latarnią
- Copeland Lori Slodki klamca
- 400. Harlequin Romance Donald Robyn Talizman szczęścia(1)
- 1104. Braun Jackie Odzyskane szczęście
- Chloe Lang [Brothers of Wilde, Nevada 01] Going Wilde (pdf)
- Heschel_Abraham_Joshua_ _ProsiśÂ‚em_o_cud
- Akcja antypapieska w Polsce
- Juniper Bell My Three Lords
- Freed_Lynn_ _Dom_Kobiet
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszka-misiu.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współpracę zażądał od niej usług seksualnych, powiedziała, żeby się wy-
pchał trocinami.
Fuj. Wzdrygnęła się z obrzydzenia. Co za bydlę.
Jake nie wracał. Sadie zerknęła na menu, które ułożył Henri.
Opiekane ostrygi z puree z rukwi i sosem sabayon
Foie gras saute z czarnymi borówkami
Aosoś w ziołach flambirowany ginem
Gratinee ze szparagów
Marchewka z curry
Sałatka luksemburska
Suflet czekoladowy
Przeczytała dokładnie składniki. Pretensjonalne nazwy, ale dania nie
wydawały się aż tak bardzo skomplikowane. Może niektóre z nich
odważyłaby się przyrządzić. Co jej szkodziło? Właściwie nie miała nic do
stracenia.
Założyła fartuch, zakasała rękawy i bez zastanowienia zabrała się do
dzieła. Wkrótce poczuła się jak we własnym żywiole. Zdumiona, patrzyła
na własne ręce wykonujące skomplikowane zadania. Kręcenie puree,
smażenie, doprawianie sosów - wszystko było prawie tak łatwe jak
oddychanie. Jak gdyby te wszystkie umiejętności miała we krwi.
85
RS
To odkrycie zdumiało ją i zachwyciło. Gdzie ona nauczyła się takich
rzeczy? Na pewno nie na statku wycieczkowym między jednym striptizem
a drugim. Ale jeśli pracowała kiedyś jako kucharka, dlaczego nie mogła
sobie tego przypomnieć?
Nie tylko Sadie była zaskoczona swoim nowo odkrytym talentem.
Personel kuchenny gapił się na nią jak na kosmitę, który wysiadł ze
swojego latajÄ…cego talerza z serdecznym, Jak leci, Ziemianie?".
Była tak pochłonięta twórczością kulinarną, że nawet nie zauważyła,
kiedy do kuchni wrócił Jake.
- Sadie - spytał ostro - co ty robisz?
Nie oderwała wzroku od ubijanej własnoręcznie piany z białek do
sufletu czekoladowego. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy biała masa
zrobiła się sztywna i błyszcząca. Super.
- Sadie.
Machnęła na odczepnego ręką. Czy on nie wiedział, jak trudno jest
zrobić doskonały suflet?
- Cii... - szepnął jeden z pomocników kelnera i szturchnął go łokciem
w żebro. - Popatrz na nią.
Jake rozdziawił usta w niemym zdumieniu. Czegoś tu nie rozumiał.
Jakim cudem najgorsza kelnerka pod słońcem z tak cholerną zręcznością
posługiwała się trzepaczką do bicia piany?
Włożyła suflet do piecyka, a potem odwróciła się, radośnie
uśmiechnięta, z przypudrowanym mąką nosem. Jake wciąż na nią patrzył z
otwartymi ustami, nie wierząc własnym oczom.
- Spróbuj. - Wzięła coś łyżką z patelni i położyła mu na język. -
Powiedz, co o tym myślisz. Trochę więcej czarnego pieprzu?
86
RS
Zamknął w ustach soczysty kąsek. Jego kubki smakowe pobudziła
harmonia smaków. Ostrygi, śmietana, cytryna, szampan.
- Mmm, mmm... - mruczał z zachwytu. Aż do tej chwili nie zdawał
sprawy, jak bardzo jest głodny. Przez cały dzień był zbyt zdenerwowany,
żeby myśleć o jedzeniu. - To jest rewelacyjne, Sadie.
- Dzięki.
- Gdzie ty się nauczyłaś tak gotować? Wzruszyła ramionami.
- Zmiało, nie wstydz się. Jesteś lepsza od Henriego, a on skończył
słynną szkołę.
Naprawdę był oszołomiony, że Sadie potrafi przygotować tak
wykwintną ucztę. Nie żałował, że wykopał Henriego, ale faktem było też,
że przeżył moment paniki na myśl o tekście, który ukaże się w
przewodniku YodorY'.
Sadie przyjęła jego komplementy z wdzięcznym rumieńcem.
Wyglądała jak uszczęśliwione dziecko, które właśnie nauczyło się jezdzić
na rowerze bez dodatkowych dwóch kółek.
- Naprawdę nie wiem. To jakoś samo przyszło. Dziwne, co?
- Więcej niż dziwne. Ukrywasz swoje talenty.
- Znalazłeś swojego przyjaciela Quinna?
- Nie. Nie było go w domu. Ale po co mi Quinn, skoro mam ciebie?
Dostanę jeszcze kawałek? Proszę...
Roześmiała się i wyłowiła z patelni następną ostrygę. Podstawiła
dłoń pod łyżkę. Trzymając ostrygę poza jego zasięgiem, droczyła się z nim
przez chwilę, upojona zwycięstwem. Miała rumieńce na policzkach i
oddychała trochę za szybko.
87
RS
Wydawała się w tym momencie taka ciepła, taka spełniona, taka
opanowana. Właśnie tak wyobrażał sobie kobietę, którą chciałby za żonę.
Jake poczuł się lekko zbity z tropu. Jakie pobudki kierowały Sadie?
CoÅ› tu jest nie tak.
Pomachała mu przed nosem ostrygą.
- Umm, powÄ…chaj.
Chwycił ustami łyżkę i w tym samym momencie złapał Sadie za talię
i przyciÄ…gnÄ…Å‚ mocno do siebie.
- Ty coś knujesz, prawda? - mruknął, połknąwszy ostrygę.
Rany, jak dobrze było mieć ją w ramionach.
- PrzyrzÄ…dzam kolacjÄ™ dla recenzentki kulinarnej z Yodor's' to
wszystko. A teraz puść mnie, zanim przypalę szparagi.
Przylgnęli do siebie wzrokiem, czując to znajome elektryczne
iskrzenie, i gdyby byli wtedy sami, Jake nie powstrzymałby się, żeby jej
nie pocałować.
- Hej. - Jedna z kelnerek wpadła jak bomba przez wahadłowe drzwi
oddzielajÄ…ce kuchniÄ™ od sali jadalnej. - Ona tu jest.
- Jaka ona? - spytał Jake.
- Ta recenzentka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]