download; ebook; do ÂściÂągnięcia; pobieranie; pdf
Pokrewne
- Start
- Harrison Harry Stalowy szczur 02 Zemsta Stalowego Szczura
- Day,Thomas[La Voie du sabre 1]La voie du sabre.(2002).OCR.French.ebook.AlexandriZ
- Cynthia Thomason Christmas in Key West [HS 1528, MSM2 10, A Little Secret] (pdf)
- Anne Perry [Thomas Pitt 25] Buckingham Palace Gardens (v4.0) (pdf)
- Harrison Harry Galaktyczne sny
- Harris Robert Pompeja
- Błażejowski Aleksander Czerwony blazen
- 078 Czerwone Ćwieki
- Wallace, B. Alan. The Taboo of subjectivity
- Holly Black Faerie Tales 2 Valiant A Modern Tale of Faerie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lovejb.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomniała.
Ja jestem asystentką, Linda będzie w po...
Muszę wysłać to ekspresem federalnym, który odchodzi za pięć minut, a nie
chciałbym zawracać tym głowy doktorowi Bloomowi w domu, tym bardziej, że zlecił to
Lindzie i mogłaby mieć nieprzyjemności. Zawsze trzyma adresy w takim obrotowym
notesie na biurku. Zatańczę na pani weselu, jeśli mi go pani odczyta.
Nie ma tu takiego notesu.
A może jest taki płaski z ruchomą rączką na boku?
Jest.
Bądz aniołem i wez za tę rączkę, a już ci nie będę przeszkadzał.
Jakie to było nazwisko?
Graham. Will Graham.
W porzÄ…dku, jego numer domowy: 305 JL 5 7002.
Ale ja mam mu to wysłać.
Nie ma tu jego domowego adresu.
A jaki jest?
Do FBI, róg Dziesiątej i Pennsylvania, Waszyngton. Och, jest też skrytka pocztowa:
3080, Marathon, Floryda.
To wystarczy, jesteś aniołem.
Ależ proszę bardzo.
Lecter poczuł się o wiele lepiej. Jeszcze mu zrobi niespodziankę i zadzwoni albo, jak
będzie podskakiwał, to zamówi dla niego szpitalny pojemnik na odchody po operacji
brzucha, najlepiej z doręczeniem do domu, tak tylko, żeby przywołać w pamięci stare
czasy.
9
Siedemset mil na południowy zachód, w bufecie Laboratorium Filmowego Gateway w
St Louis, Francis Dolarhyde czekał na hamburgera. Zakąski wystawione na gorącej la-
dzie wyglądały nieświeżo. Stał przy kasie i popijał kawę z papierowego kubka.
Młoda ruda kobieta w roboczym fartuchu weszła do bufetu i oglądała słodycze w
automacie. Kilkakrotnie rzuciła okiem na stojącego tyłem Francisa Dolarhyde'a i
przygryzła wargi. W końcu podeszła do niego.
Panie D.?
Dolarhyde odwrócił się. Zawsze nosił czerwone gogle poza ciemnią. Kobieta patrzyła
prosto w siodełko gogli.
Usiądz że mną na chwilę. Chcę ci coś powiedzieć.
A cóż ty mi możesz powiedzieć, Eileen?
że jest mi naprawdę przykro. Bob po prostu się upił i, no wiesz, tylko się wygłupiał.
Nie miał złych zamiarów. Usiądz że mną. Tylko na chwilę. Słyszysz?
Uhm. Dolarhyde nigdy nie mówił ,,słyszę", bo miał kłopoty z wymawianiem głoski
s".
Usiedli. Kobieta miętosiła serwetkę.
Wszyscy dobrze się bawili i ucieszyliśmy się, że przyszedłeś powiedziała.
Cieszyliśmy się, chociaż wpadłeś niespodziewanie. Wiesz, jaki jest Bob, cały czas
naśladuje różne dzwięki... powinien występować w radio. Mówił dwoma czy trzema
dialektami, jak opowiadał kawały, a wiesz, umie nawet mówić tak jak Murzyn. Kiedy
małpował tamten głos, to wcale nie chciał cię obrazić. Był zbyt pijany, żeby się
zorientować, kto przyszedł.
Wszyscy się ś... dobrze bawili, a potem nagle przestali. Dolarhyde nigdy nie mówił
śmiali" z powodu ś".
Bo zorientowali się, że Bob palnął gafę.
Ale on nie przestawał.
Wiem powiedziała, szybko przenosząc wzrok z serwetki na jego oczy. Już mu
zmyłam za to głowę. Tłumaczył się, że nie robił tego celowo, ale sądził, że lepiej będzie
żart skończyć. Widziałeś, jaki się zrobił czerwony.
Zaprosił mnie... żebym wystąpił z nim w duecie.
Uściskał cię i chciał cię objąć. Chciał zbyć to wszystko śmiechem, panie D.
Nie ma o czym mówić, Eileen.
Jest mu bardzo przykro.
Ależ ja nie chcę, żeby mu było przykro. Nic podobnego. Powiedz mu to. W każdym
razie nasze układy w laboratorium na pewno nie ucierpią. Rany, gdybym miał talent
Boba, to ś... dowcipkowałbym non stop. Dolarhyde znowu ominął ,,ś". Niedługo
znowu siÄ™ zobaczymy, to siÄ™ przekona, jak do tego podchodzÄ™.
To dobrze, panie D. Wiesz, on jest naprawdę, mimo tych dowcipów, bardzo wrażliwy.
Nie wątpię. Czuły, co? Jego głos przygłuszała dłoń.
Kiedy siedział, zawsze przykładał zgięty palec wskazujący do nosa.
SÅ‚ucham?
Myślę, że jesteś dla niego dobra, Eileen.
Też tak myślę, naprawdę. On nie pije dużo, już tylko w weekendy. Zawsze kiedy się
rozluznia, dzwoni do niego żona. Bob robi miny, jak z nią rozmawiam, ale widzę, że
potem jest smutny. Kobieta to wie. Poklepała go po ręce i pomimo okularów
dostrzegła reakcję w jego oczach. Nie przejmuj się, panie D. Cieszę się, że po-
rozmawialiśmy.
Ja też, Eileen.
Dolarhyde odprowadził ją wzrokiem. Pod kolanem zauważył malinkę. Domyślał się, nie
bez racji, że Eileen nie doceniała go. W zasadzie nikt go nie doceniał.
Wielka ciemnia zionęła zimnem i chemikaliami. Pracując pod czerwonym światełkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]